Intencją Księgi Gości jest wyrażenie szacunku dla Ireny Jarockiej, upamiętnienie zarówno jej dorobku artystycznego jak i osobowości artystki. Osoby pragnące zamieścić swoje wspomnienia związane z artystką, wypowiedzieć się na temat portalu lub wyrazić szacunek dla Ireny Jarockiej za całokształt jej dorobku, prosimy o przesłanie tekstu na: Jarocka@gmail.com.
Uzupełniamy stale materiały z życia Ireny na portalu IrenaJarocka.pl.
Brakujące materiały lub korekty prosimy o przesyłanie na Jarocka@gmail.com
11 września 2015 17:09 | Encyklopedia
Cyfrowa Dziecięca Encyklopedia Wielkopolan
4 września 2015 23:54 | juergen
Kiedys... we wrzesniowym kalendarzu Naszej Ireny........................





2 września 2015 13:53 | AnnaMaria
Ciekawa pamiątka po Irenie została w hotelu Trylogia w Zielonce
Przez hotel Trylogia przewinęło się wiele sław. 5 października 2008 roku była tam również Irena Jarocka. Na pamiątkę pobytu w Trylogii artyści sadzą drzewka, które utworzyły już piękną Aleję Gwiazd


31 sierpnia 2015 01:37 | Wolna TV
Irena Jarocka - Nie spotkamy się już więcej
29 sierpnia 2015 15:20 | Galeria
II Koncert: "By coś zostało z tych dni" - koncert wspomnień Ireny Jarockiej
28 sierpnia 2015 21:14 | Danusia I.
II część koncertu" By coś zostało z tych dni"

28 sierpnia 2015 14:07 | juergen
Gdy lato juz tuz tuz...
Chyba radiowa audycja "Sygnaly dnia" najczesciej lansowala w swoim czasie ta piosenke Ireny, przed wyjsciem do szkoly zawsze mozna ja bylo rano posluchac ;-)

[www.youtube.com]


23 sierpnia 2015 21:23 | Michał Sobolewski
Z SERCA PŁYNĄCE PODZIĘKOWANIE
Organizatorom i wykonawcom, władzom miasta, wszystkim instytucjom, firmom oraz osobom prywatnym, dzięki których bezinteresownemu wsparciu i zaangażowaniu II koncert „By coś zostało z tych dni” – Irena Jarocka w piosenkach i wspomnieniach, mógł stać się rzeczywistością, tą drogą w imieniu własnym oraz najbliższych pragnę złożyć najserdeczniejsze podziękowania.
Ten koncert poruszył serca nas wszystkich.
Dziękuję Wam za to.
Niech pamięć o Irenie trwa….
Michał Sobolewski
Ten koncert poruszył serca nas wszystkich.
Dziękuję Wam za to.
Niech pamięć o Irenie trwa….
Michał Sobolewski
22 sierpnia 2015 20:10 | Sopot, Muszla 16.08.2015
SOPOT, II KONCERT IRENA JAROCKA W PIOSENKACH I WE WSPOMNIENIACH
Izabela Trojanowska - Kocha się raz
20 sierpnia 2015 21:56 | Jozek z Paryza
Przepiękny, wzruszajacy clip Oli
Dziękuje Olu, gratuluje i posyłam masę serdeczności Tobie i wszystkim kochającym Nasza Irene.
Jozek
Jozek
20 sierpnia 2015 19:42 | Lidka C. i Edyta Dawidowska /MDK/
II KONCERT - " IRENA JAROCKA W PIOSENKACH I WE WSPOMNIENIACH" - PODZIĘKOWANIA
Dziękujemy za pomoc w organizacji koncertu: Urzędowi Miasta Sopotu, Kąpielisku Morskiemu Sopot, Młodzieżowemu Domowi Kultury w Sopocie, Fundacji Ireny Jarockiej, Zarządowi Portu Gdynia, Fundacji Odkrywamy Talenty na Pomorzu, Fundacji Sopockie Korzenie.
Dziękujemy za wsparcie partnerom, organizacjom i instytucjom: Wicewojewodzie Pomorskiemu Michałowi Owczarczakowi, Grupie Ca Centrum Metamorfoz z Pruszcza Gdańskiego, Związkowi Artystów Scen Polskich, kierownictwu hotelu Sheraton, Agencji Fotograficznej Kosycarz Foto Press, kawiarni Starbucks, cukierni Sowa, Centrum Szkółkarskiemu „Justyna” z Gdańska, Dyrekcji Domu Pomocy Społecznej w Sopocie, Regionalnemu Stowarzyszeniu Naukowo- Edukacyjnemu w Tczewie, firmie STOKAM.
Dziękujemy Panu Jackowi Karnowskiemu – Prezydentowi Miasta Sopotu za objęcie honorowym patronatem koncertu. Dziękujemy Panu Michałowi Sobolewskiemu za wsparcie, współprace i cenne rady. Dziękujemy Pani Renacie Pajchel za udostępnienie portretów Ireny Jarockiej na wystawę towarzyszącą koncertowi.
Dziękujemy bardzo za wsparcie Januszowi Jarosińskimu - dyrektorowi Portu Gdynia.
Dziękujemy wszystkim wykonawcom, którzy wzięli udział w koncercie. Dziękujemy Panu Tadeuszowi Dyszkiewiczowi- konferansjerowi.
Dziękujemy Radiu Gdańsk i „ panoramie Pomorza” za objęcie patronatu medialnego nad koncertem.
Dziękujemy Radiu Złote Przeboje i Teleexpressowi za promocję koncertu. Dziękujemy TVP Gdańsk, a w szczególności Pani Bożenie Olechnowicz za relację z imprezy w Panoramie Kultura.
Dziękujemy wszystkim gościom oraz fanom przybyłym na te muzyczne wspomnienia o Irenie Jarockiej. Dziękujemy publiczności za życzliwą atmosferę i ciepłe przyjęcie występujących wykonawców.
Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali, doradzali i motywowali do działań na rzecz tego koncertu. Jeśli kogoś tu nie wymieniłyśmy to przepraszamy, ale zapewniamy o naszej wdzięczności.
Dziękujemy za wsparcie partnerom, organizacjom i instytucjom: Wicewojewodzie Pomorskiemu Michałowi Owczarczakowi, Grupie Ca Centrum Metamorfoz z Pruszcza Gdańskiego, Związkowi Artystów Scen Polskich, kierownictwu hotelu Sheraton, Agencji Fotograficznej Kosycarz Foto Press, kawiarni Starbucks, cukierni Sowa, Centrum Szkółkarskiemu „Justyna” z Gdańska, Dyrekcji Domu Pomocy Społecznej w Sopocie, Regionalnemu Stowarzyszeniu Naukowo- Edukacyjnemu w Tczewie, firmie STOKAM.
Dziękujemy Panu Jackowi Karnowskiemu – Prezydentowi Miasta Sopotu za objęcie honorowym patronatem koncertu. Dziękujemy Panu Michałowi Sobolewskiemu za wsparcie, współprace i cenne rady. Dziękujemy Pani Renacie Pajchel za udostępnienie portretów Ireny Jarockiej na wystawę towarzyszącą koncertowi.
Dziękujemy bardzo za wsparcie Januszowi Jarosińskimu - dyrektorowi Portu Gdynia.
Dziękujemy wszystkim wykonawcom, którzy wzięli udział w koncercie. Dziękujemy Panu Tadeuszowi Dyszkiewiczowi- konferansjerowi.
Dziękujemy Radiu Gdańsk i „ panoramie Pomorza” za objęcie patronatu medialnego nad koncertem.
Dziękujemy Radiu Złote Przeboje i Teleexpressowi za promocję koncertu. Dziękujemy TVP Gdańsk, a w szczególności Pani Bożenie Olechnowicz za relację z imprezy w Panoramie Kultura.
Dziękujemy wszystkim gościom oraz fanom przybyłym na te muzyczne wspomnienia o Irenie Jarockiej. Dziękujemy publiczności za życzliwą atmosferę i ciepłe przyjęcie występujących wykonawców.
Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali, doradzali i motywowali do działań na rzecz tego koncertu. Jeśli kogoś tu nie wymieniłyśmy to przepraszamy, ale zapewniamy o naszej wdzięczności.
18 sierpnia 2015 17:50 | juergen
18.08.1946........................ ♥︎
18 sierpnia 2015 14:11 | zDrugiejStronyLustra
LIST Z ZAŚWIATÓW I HISTORYCZNY KARTOFEL
4 sierpnia 2015
Wyjeżdżaliśmy na urlop. Wróciłam się jeszcze do domu bo mi się przypomiało, że zapomniałam wziąć książkę, którą muszę koniecznie przeczytać właśnie na urlopie. Wprawdzie takich pilnych książek miałam już w walizce chyba z dziesięć, ale od przybytku głowa nie boli, nie ? Tylko że książka jak na złość zniknęła. Po prostu gdzieś ją wcięło ! W panice przerzucałam jakieś czasopisma wyobrażając sobie jak mój francuski mąż bębni palcami po kierownicy i powstrzymuje się od niecenzuralnych komentarzy o grzebiących się żonach, biorąc za świadków zainstalowane na tylnym siedzeniu dwa niewinne psy i pięcioletnią wnuczkę.
Podnoszę kolejną warstwę wydrukowanych z internetu artykułów i nagle... Na podłogę opada wolno, chwiejąc się i wirując w smudze światła, wycięty z papieru niebieski motyl ! Zatkało mnie ! Bo ja absolutnie nie mam zwyczaju wycinania motyli z papieru. I tego również nie wycięłam, więc skąd się tu wziął ?
Nie miałam czasu na dalsze rozważania. Popatrzyłam uważnie na motyla i nagle przyszło mi do głowy że za dwa tygodnie są twoje urodziny.
- przecież nie zapomniałam - szepnęłam niepewnie do motyla podnosząc go z podłogi i otwierając szufladę. Tę samą szufladę w której, na samym wierzchu, leżał właśnie ten...
- a więc to dlatego nasyłasz na mnie motyle - zrozumiałam wreszcie - bo rok temu, w dniu twoich urodzin, nie wspomniałam o tym ani słowa ? W końcu to jest chyba prywatna sprawa, nie ? Nie ?
To było rok temu...
Czerwiec 2014
Wszystko zaczęło się od tego, że Profesor zapowiedział się z wizytą pod koniec lipca. Od miesięcy namawialiśmy go żeby wpadł na trochę do Paryża. Skajpowałam i argumentowałam - wpadnij w drodze z Dayton do Chin, albo z Warszawy do Lubbock, a może z Tambuktu do Sztokholmu ? Ciągle mu było nie po drodze ! No i w końcu, którejś niedzieli - przekonałam go !
Cała zadowolona, zatrzasnęłam laptopa i popędziłam na górę. Zamierzałam usiąść sobie wygodnie w fotelu na biegunach i poczytać coś niedzielno-wieczornego, ale niestety, fotel był już zajęty. Całkiem, ale to całkiem zajęty ! Trzy papierowe teczki z artykułami na bardzo różniste tematy, tuzin książek stojących w kolejce do przeczytania, niedokończona szydełkowa lalka, zupełnie łysa, biedaczka, bo jeszcze nie zdążyłam dorobić jej warkoczy. Na oparciu wisiał niedokończony niemowlęcy kocyk, który wkrótce miał opatulać malutkiego synka koleżanki z pracy. I w ogóle, wszędzie pełno różnych rzeczy, które powinny były być zupełnie gdzie indziej.
- będziesz musiała zrobić porządki - szepnęło złośliwie domowe wtrącalskie dytko
Nie dajmy się zwariować - pomyślałam - co właściwie należy uporządkować ?
Złośliwe dytko odszepnęło cynicznie :
- wszystko !
O Jezu !
Zakręciłam się w kółko i pomyślałam markotnie że chyba pójdę zjeść jogurt. Zawsze kiedy nie wiem co zrobić i czuję się trochę zagubiona, to jem jogurt. Wtedy flora i fauna w brzuchu są zadowolone, więc nie brykają. Jogurt powinien być domowy, własnej roboty a więc i bardziej odpowiedzialnych rozmiarów niż te kupne. Zapomniałam tylko, że od dwóch lat już nie jadam ani jogurtów, ani glutenów, ani innych trawiennych przeszkadzaczy.
Dytko miało rację - nie było innego wyjścia, musiałam zaplanować wielkie porządki.
Półka za półką, szuflada za szufladą, szafka za szafką, wyciągałam, przebierałam w starych i nowych szpargałach.
Każdy ma chyba taką szufladę, do której wciskamy pospiesznie a to zdjęcie z urodzin przysłane przez przyjaciół, a to kartkę z wakacji, a to jakiś urzędowy papier, z którym nie wiadomo co zrobić.
W mojej szufladzie był stary, zabazgrany zeszyt w kratkę, z wytartą etykietką i powyginanymi rogami. I z tego właśnie zeszytu wypadła podłużna, niebieska koperta. Zaadresowana na mój stary, bardzo stary adres do Chatou, bardzo znajomym charakterem pisma. Nie od razu zrozumiałam bo koperta była... zamknięta !
Miałam w rękach nigdy nie otwarty list od Ireny z 1991 roku !
W lewym górnym rogu mała etykietka z adresem z Virginii.
Żona Lota przy moim osłupieniu to małe piwo...
Jakim cudem ta koperta przetrwała 23 lata i cztery przeprowadzki, przerzucana z szuflady do szuflady i podróżująca incognito ? Jakim cudem nie wyrzuciłam starego zeszytu, nie zawierającego na pierwszy rzut oka niczego ważnego ? I dlaczego nieotwarty list wylądował w tym właśnie zeszycie ?
A może go w ogóle nie otwierać ? Albo poczekać na Michała ? Przecież to przez niego to całe zamieszanie ! Eee, nie, nie przez niego tylko przez moje bałaganiarstwo.
Powoli otworzyłam kopertę, myśląc "niech się dzieje wola nieba". W środku był list i zdjęcie : wąsaty Michał i uśmiechnięta Nikulka na tle bujnej zieleni.
Pisałaś że tu jest pięknie i że dzwoniłaś ale że nikt nie odpowiada. I że jeżeli zmieniłam adres to żebym podała ci nowy numer telefonu. I że musimy pogadać bo jest o czym.
Dlaczego czytam list na który nie mogę odpowiedzieć ?
Kiedyś ktoś napisał, że pisze tu bo nie wie gdzie... Ja też nie wiem gdzie i robię tak jak on. Czy ona.
Villers-sur-Mer, 18 sierpnia 2015
Minął rok i odpisuję tu, bo nie wiem gdzie... Dzisiaj znowu są twoje urodziny... Myślałam że to będzie zupełnie inaczej wyglądało... Że po kilku latach jakoś się będzie można do tego przyzwyczaić, że zostaną wspomnienia i "blask pod powiekami" bo "czas goi wszystkie rany".
Ale to nieprawda... Czas zakpił sobie ze mnie i guzik go obchodzi gdzie ja teraz wyślę mój list.
No więc dobrze, odpisuję jakby to było wczoraj...
Czy zauważyłaś że u nas jest lato ? Moje pomidory obrodziły jak nigdy, cztery różne gatunki, czerwone, zielone, żółte i czarne. Cukinie nie zbierane codziennie rosną jak zwariowane i nadają się tylko do faszerowania. Z ogórków kompletny klops, bo chyba wiesz że w Paryżu jest bardzo gorąco ?
Ale najważniejsze, że po raz pierwszy posadziliśmy kartofle. W skrzyni, żeby rosły pionowo. I właśnie pod koniec lipca nasza kotka Józefina wygrzebała pierwszego historycznego kartofla ! Trochę się na nią gniewałam, bo kartofle w skrzyni trzeba wykopywać zaczynając od dna, a nie z wierzchu, ale to jest za mądre na koci rozum.
Chyba piętasz że tydzień temu były moje urodziny ? I czas znowu zrobił sobie ze mnie niezły ubaw. Dostałam obraz. Francuski malarz namalował dom jak ten nad polskim jeziorem. Byłam tam kilka lat temu, dach na obrazie wali się zupełnie jak w rzeczywistości. Może ty, tam gdzie jesteś, widzisz go jak wtedy, kiedy był jeszcze cały ?
U nas mniej więcej wszystko w porządku. Piszę te słowa z Normandii, jest ładnie i ciepło, nawet morze ma tak znośną temperaturę że czasami się kąpię. Zbieramy muszelki i budujemy zamki z piasku, a potem przybiega jakaś ledwie chodząca malizna i śmiejąc się do rozpuku, dokładnie je rozdeptuje. Gubimy foremki do piasku, czasami znajdujemy jakąś zgubioną przez kogoś innego, wczoraj znaleźliśmy jedną w formie żaby. A potem się okazało, że to nie żaba tylko samolot.
Tycia się starzeje i robi się coraz mniejsza, przechodnie na ulicy mówią że wygląda jak szczur. Niech sobie mówią, ona i tak już niewiele słyszy i jeszcze mniej widzi. Skarpetka parę miesięcy temu złamała łapę, ale już jest dobrze.
To są takie sierpniowe nowiny, niewiele się dzieje bo są wakacje. Z plaży dochodzi krzyk szukających pożywienia mew...
Czy wy tam macie wakacje ? Nie chce mi się wyobrażać jak tam jest bo chyba pamiętasz że jeszcze się tak całkiem nie od-obraziłam ? Co z tego, że co się stało to się nie odstanie, ja bym chciała żeby się odstało... Wiem że gdzieś jesteś, ale to przecież nie wystarczy za adres...
No więc kończę, całuję Cię i ściskam i następnym razem, kiedy będziesz chciała mi się przyśnić, to może podaj adres ?
Wyjeżdżaliśmy na urlop. Wróciłam się jeszcze do domu bo mi się przypomiało, że zapomniałam wziąć książkę, którą muszę koniecznie przeczytać właśnie na urlopie. Wprawdzie takich pilnych książek miałam już w walizce chyba z dziesięć, ale od przybytku głowa nie boli, nie ? Tylko że książka jak na złość zniknęła. Po prostu gdzieś ją wcięło ! W panice przerzucałam jakieś czasopisma wyobrażając sobie jak mój francuski mąż bębni palcami po kierownicy i powstrzymuje się od niecenzuralnych komentarzy o grzebiących się żonach, biorąc za świadków zainstalowane na tylnym siedzeniu dwa niewinne psy i pięcioletnią wnuczkę.
Podnoszę kolejną warstwę wydrukowanych z internetu artykułów i nagle... Na podłogę opada wolno, chwiejąc się i wirując w smudze światła, wycięty z papieru niebieski motyl ! Zatkało mnie ! Bo ja absolutnie nie mam zwyczaju wycinania motyli z papieru. I tego również nie wycięłam, więc skąd się tu wziął ?
Nie miałam czasu na dalsze rozważania. Popatrzyłam uważnie na motyla i nagle przyszło mi do głowy że za dwa tygodnie są twoje urodziny.
- przecież nie zapomniałam - szepnęłam niepewnie do motyla podnosząc go z podłogi i otwierając szufladę. Tę samą szufladę w której, na samym wierzchu, leżał właśnie ten...
- a więc to dlatego nasyłasz na mnie motyle - zrozumiałam wreszcie - bo rok temu, w dniu twoich urodzin, nie wspomniałam o tym ani słowa ? W końcu to jest chyba prywatna sprawa, nie ? Nie ?
To było rok temu...
Czerwiec 2014
Wszystko zaczęło się od tego, że Profesor zapowiedział się z wizytą pod koniec lipca. Od miesięcy namawialiśmy go żeby wpadł na trochę do Paryża. Skajpowałam i argumentowałam - wpadnij w drodze z Dayton do Chin, albo z Warszawy do Lubbock, a może z Tambuktu do Sztokholmu ? Ciągle mu było nie po drodze ! No i w końcu, którejś niedzieli - przekonałam go !
Cała zadowolona, zatrzasnęłam laptopa i popędziłam na górę. Zamierzałam usiąść sobie wygodnie w fotelu na biegunach i poczytać coś niedzielno-wieczornego, ale niestety, fotel był już zajęty. Całkiem, ale to całkiem zajęty ! Trzy papierowe teczki z artykułami na bardzo różniste tematy, tuzin książek stojących w kolejce do przeczytania, niedokończona szydełkowa lalka, zupełnie łysa, biedaczka, bo jeszcze nie zdążyłam dorobić jej warkoczy. Na oparciu wisiał niedokończony niemowlęcy kocyk, który wkrótce miał opatulać malutkiego synka koleżanki z pracy. I w ogóle, wszędzie pełno różnych rzeczy, które powinny były być zupełnie gdzie indziej.
- będziesz musiała zrobić porządki - szepnęło złośliwie domowe wtrącalskie dytko
Nie dajmy się zwariować - pomyślałam - co właściwie należy uporządkować ?
Złośliwe dytko odszepnęło cynicznie :
- wszystko !
O Jezu !
Zakręciłam się w kółko i pomyślałam markotnie że chyba pójdę zjeść jogurt. Zawsze kiedy nie wiem co zrobić i czuję się trochę zagubiona, to jem jogurt. Wtedy flora i fauna w brzuchu są zadowolone, więc nie brykają. Jogurt powinien być domowy, własnej roboty a więc i bardziej odpowiedzialnych rozmiarów niż te kupne. Zapomniałam tylko, że od dwóch lat już nie jadam ani jogurtów, ani glutenów, ani innych trawiennych przeszkadzaczy.
Dytko miało rację - nie było innego wyjścia, musiałam zaplanować wielkie porządki.
Półka za półką, szuflada za szufladą, szafka za szafką, wyciągałam, przebierałam w starych i nowych szpargałach.
Każdy ma chyba taką szufladę, do której wciskamy pospiesznie a to zdjęcie z urodzin przysłane przez przyjaciół, a to kartkę z wakacji, a to jakiś urzędowy papier, z którym nie wiadomo co zrobić.
W mojej szufladzie był stary, zabazgrany zeszyt w kratkę, z wytartą etykietką i powyginanymi rogami. I z tego właśnie zeszytu wypadła podłużna, niebieska koperta. Zaadresowana na mój stary, bardzo stary adres do Chatou, bardzo znajomym charakterem pisma. Nie od razu zrozumiałam bo koperta była... zamknięta !
Miałam w rękach nigdy nie otwarty list od Ireny z 1991 roku !
W lewym górnym rogu mała etykietka z adresem z Virginii.
Żona Lota przy moim osłupieniu to małe piwo...
Jakim cudem ta koperta przetrwała 23 lata i cztery przeprowadzki, przerzucana z szuflady do szuflady i podróżująca incognito ? Jakim cudem nie wyrzuciłam starego zeszytu, nie zawierającego na pierwszy rzut oka niczego ważnego ? I dlaczego nieotwarty list wylądował w tym właśnie zeszycie ?
A może go w ogóle nie otwierać ? Albo poczekać na Michała ? Przecież to przez niego to całe zamieszanie ! Eee, nie, nie przez niego tylko przez moje bałaganiarstwo.
Powoli otworzyłam kopertę, myśląc "niech się dzieje wola nieba". W środku był list i zdjęcie : wąsaty Michał i uśmiechnięta Nikulka na tle bujnej zieleni.
Pisałaś że tu jest pięknie i że dzwoniłaś ale że nikt nie odpowiada. I że jeżeli zmieniłam adres to żebym podała ci nowy numer telefonu. I że musimy pogadać bo jest o czym.
Dlaczego czytam list na który nie mogę odpowiedzieć ?
Kiedyś ktoś napisał, że pisze tu bo nie wie gdzie... Ja też nie wiem gdzie i robię tak jak on. Czy ona.
Villers-sur-Mer, 18 sierpnia 2015
Minął rok i odpisuję tu, bo nie wiem gdzie... Dzisiaj znowu są twoje urodziny... Myślałam że to będzie zupełnie inaczej wyglądało... Że po kilku latach jakoś się będzie można do tego przyzwyczaić, że zostaną wspomnienia i "blask pod powiekami" bo "czas goi wszystkie rany".
Ale to nieprawda... Czas zakpił sobie ze mnie i guzik go obchodzi gdzie ja teraz wyślę mój list.
No więc dobrze, odpisuję jakby to było wczoraj...
Czy zauważyłaś że u nas jest lato ? Moje pomidory obrodziły jak nigdy, cztery różne gatunki, czerwone, zielone, żółte i czarne. Cukinie nie zbierane codziennie rosną jak zwariowane i nadają się tylko do faszerowania. Z ogórków kompletny klops, bo chyba wiesz że w Paryżu jest bardzo gorąco ?
Ale najważniejsze, że po raz pierwszy posadziliśmy kartofle. W skrzyni, żeby rosły pionowo. I właśnie pod koniec lipca nasza kotka Józefina wygrzebała pierwszego historycznego kartofla ! Trochę się na nią gniewałam, bo kartofle w skrzyni trzeba wykopywać zaczynając od dna, a nie z wierzchu, ale to jest za mądre na koci rozum.
Chyba piętasz że tydzień temu były moje urodziny ? I czas znowu zrobił sobie ze mnie niezły ubaw. Dostałam obraz. Francuski malarz namalował dom jak ten nad polskim jeziorem. Byłam tam kilka lat temu, dach na obrazie wali się zupełnie jak w rzeczywistości. Może ty, tam gdzie jesteś, widzisz go jak wtedy, kiedy był jeszcze cały ?
U nas mniej więcej wszystko w porządku. Piszę te słowa z Normandii, jest ładnie i ciepło, nawet morze ma tak znośną temperaturę że czasami się kąpię. Zbieramy muszelki i budujemy zamki z piasku, a potem przybiega jakaś ledwie chodząca malizna i śmiejąc się do rozpuku, dokładnie je rozdeptuje. Gubimy foremki do piasku, czasami znajdujemy jakąś zgubioną przez kogoś innego, wczoraj znaleźliśmy jedną w formie żaby. A potem się okazało, że to nie żaba tylko samolot.
Tycia się starzeje i robi się coraz mniejsza, przechodnie na ulicy mówią że wygląda jak szczur. Niech sobie mówią, ona i tak już niewiele słyszy i jeszcze mniej widzi. Skarpetka parę miesięcy temu złamała łapę, ale już jest dobrze.
To są takie sierpniowe nowiny, niewiele się dzieje bo są wakacje. Z plaży dochodzi krzyk szukających pożywienia mew...
Czy wy tam macie wakacje ? Nie chce mi się wyobrażać jak tam jest bo chyba pamiętasz że jeszcze się tak całkiem nie od-obraziłam ? Co z tego, że co się stało to się nie odstanie, ja bym chciała żeby się odstało... Wiem że gdzieś jesteś, ale to przecież nie wystarczy za adres...
No więc kończę, całuję Cię i ściskam i następnym razem, kiedy będziesz chciała mi się przyśnić, to może podaj adres ?
16 sierpnia 2015 14:04 | Joanna z Warszawy
msza św. w intencji Naszej Ireny w dniu 18-tego sierpnia o godzinie 17:30
Z okazji urodzin naszej Ireny w kościele p.w. Karola Boromeusza na Powązkach, zostanie odprawiona msza święta w intencji Ireny Jarockiej.Serdecznie zapraszam wszystkich do uczestnictwa osobistego lub łączności telepatycznej w tym czasie.
Z serdecznymi pozdrowieniami
Z serdecznymi pozdrowieniami
3 sierpnia 2015 16:15 | juergen
40 lat temu ............ Irena na Festiwalu Sopot '75
Najwazniejszym punktem w sierpniowym kalendarzu Naszej Ireny z 1975 roku byl niweatpliwie Jej wystep na Miedzynarodowym Festiwalu w Sopocie, po raz pierwszy z malym recitalem, gdzie zaspiewala piosenki: ✿Te same noce i dni ✿Wymyslilam Cie ✿By cos zostalo z tych dni ✿Gondolierzy znad Wisly ✿Slowo jedyne Ty ✿Jesli kochasz.

Owacyjnie przyjety wystep Ireny dodatkowo uswietnilo wreczenie Jej pierwszej Zlotej Plyty za album "W cieniu dobrego drzewa"


Antoni Dobrzanski "Panorama":
"W czasie tegorocznego Festiwalu w Sopocie Irena Jarocka ocierala lzy z nadmiaru emocji i szczescia, gdy na estradzie w Operze Lesnej wreczono jej pierwsza "zlota plyte". Otrzymala ja za swoj krazek dlugograjacy zatytuowany "W cieniu dobrego drzewa", ktory w przeciagu roku sprzedany zostal w 180 000 tys. egzemplarzy. Jest to wiec jeszcze jeden rekord naszej rodzimej fonografii.
Pojawila sie tez wtedy nowa "pagartowa" reklamowka Ireny


Owacyjnie przyjety wystep Ireny dodatkowo uswietnilo wreczenie Jej pierwszej Zlotej Plyty za album "W cieniu dobrego drzewa"


Antoni Dobrzanski "Panorama":
"W czasie tegorocznego Festiwalu w Sopocie Irena Jarocka ocierala lzy z nadmiaru emocji i szczescia, gdy na estradzie w Operze Lesnej wreczono jej pierwsza "zlota plyte". Otrzymala ja za swoj krazek dlugograjacy zatytuowany "W cieniu dobrego drzewa", ktory w przeciagu roku sprzedany zostal w 180 000 tys. egzemplarzy. Jest to wiec jeszcze jeden rekord naszej rodzimej fonografii.
Pojawila sie tez wtedy nowa "pagartowa" reklamowka Ireny

2 sierpnia 2015 02:22 | Piotr K.
"Była niczym promień słońca" - Urszula Dudziak
Irena Jarocka - Alle porte del sole
25 lipca 2015 14:38 | AnnaMaria
Na przełomie lat 67/68 Irena wraz z zespołem Polanie koncertowała przez prawie cztery miesiące w ZSRR. Na każdym koncercie śpiewała cztery piosenki: "Doliny w kwiatach", "Cyganerię", "Może już dziś" i "Ciebie przecież wybrałam". Piosenki były nastrojowe, romantyczne, ale oryginalne i niebanalne.
Oto jedna z nich "Może już dziś"
[www.youtube.com]
Oto jedna z nich "Może już dziś"
[www.youtube.com]
22 lipca 2015 00:03 | Joanna z Warszawy
Dzisiaj u naszej Ireny
To już trzy i pół roku od odejścia Ireny na drugą stronę tęczy. Tu na Powązkach w Warszawie przybywa wciąż nowych pamiątek pobytu tu Jej Fanów, którzy w miarę możliwości przybywają do Niej z kraju i z Zagranicy.
[zapodaj.net]
Pozdrawiam serdecznie Monikę, Michała i małego Radley'a oraz wszystkich Przyjaciół , Znajomych i Fanów Ireny, którzy myślami byli tu ze mną.
[zapodaj.net]
Pozdrawiam serdecznie Monikę, Michała i małego Radley'a oraz wszystkich Przyjaciół , Znajomych i Fanów Ireny, którzy myślami byli tu ze mną.
18 lipca 2015 17:03 | Ala K.
Nie szumcie wierzby nam
Z przedstawienia "Popiół i diament"
10 lipca 2015 13:44 | juergen
... w ramach tej starej ponizszej sympatii ;-)
... i zeby ten ponizszy wpis nie pozostal taki bez twarzy ;-), Marylowe twarze z dawnych szczesliwie wspolnych czasow ...






9 lipca 2015 22:13 | Tomek z Poz
Prosimy Irenowców o pomoc (MARYLOWCY)
Zwracam się do Was o pomoc w głosowaniu na POP-liscie [www.rmf.fm]
Od 18 lat Maryla nie miała na POP liscie żadnego utworu
Udało sie z "Pełnią", ale spadamy
Może zechcelibyście pomóc po starej sympatii ???
Od 18 lat Maryla nie miała na POP liscie żadnego utworu
Udało sie z "Pełnią", ale spadamy
Może zechcelibyście pomóc po starej sympatii ???
7 lipca 2015 06:23 | Sławek
Irena Jarocka – najpiękniejszy Motyl polskiej sceny (Nowy Czas nr 179)
Lata 70-te w polskiej piosence to dekada dwu królowych. Obie już odeszły na zawsze. Anna Jantar w wieku trzydziestu lat zginęła w katastrofie lotniczej. Irena Jarocka 21-go stycznia 2011 przegrała walkę z najbardziej nieprzewidywalną i najokrutniejszą z chorób. O tym smutnym wydarzeniu media poinformowała Agnieszka Pasternak – menedżerka, która do samego końca chroniła prywatność pani Ireny, pozwalając jej odejść w ciszy i z godnością. Dokładnie dwa miesiące przed śmiercią ukazała się dwupłytowa składanka jej największych przebojów.
Irena Jarocka dorastała w ubogiej rodzinie w Gdańsku Oliwie. Żyjąc w niezwykle ascetycznych warunkach zapewne nie przypuszczała, że za kilkanaście lat stanie się narodową ikoną otoczoną rzeszami wielbicieli. Zanim jednak Irena Jarocka stała się damą polskiej piosenki, szlifowała swój talent w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Gdańsku, a następnie w Petit Conservatoire de la Chanson przy paryskiej Olympii, koncertując z takimi gwiazdami francuskiej piosenki jak: Charles Aznavoure, Mireille Mathieu i Michel Sardou. Posiadając w Polsce status gwiazdy, w roku 1990 wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Zrobiła to z wielkiej miłości dla swojego drugiego męża Michała Sobolewskiego, który jako profesor informatyki otrzymał za oceanem niepowtarzalną propozycję pracy.
Po latach wyznała, że pomimo etapu tęsknoty za ojczyzną, emigracja bardzo poszerzyła jej horyzonty i pozwoliła jeszcze lepiej poczuć miłość i przywiązanie do ukochanego mężczyzny. Wróciła po latach tak samo piękna i uśmiechnięta jak w okresie największej świetności. Nie licząc albumu bożonarodzeniowego z roku 2010, dwa lata wcześniej nagrała swoją ostatnią oficjalną płytę „Małe rzeczy”.
Nie zabiegała o popularność za wszelką cenę. Nie ulegała chwilowym modom, ani nie poddała się rockowemu boomowi lat 80-tych. Wiedziała doskonale, że jej przestrzenią jest „muzyka środka”. Celowo nie użyłem określenia „muzyka pop”. Ten termin zdewaluował się dziś podobnie jak skrót R&B, który nie ma już nic wspólnego z szacownym rhythm and bluesem. Muzyka środka to używane niegdyś określenie grupy wykonawców, którym udało się stylistycznie połączyć pokolenia, zachowując przy tym akceptowany przez niemal wszystkich wysoki poziom artystyczny.
14-go sierpnia 2010 Irena Jarocka po raz ostatni zaśpiewała publicznie. Występ miał miejsce podczas parafialnego festynu w maleńkiej miejscowości Szczepanki koło Łasina w województwie kujawsko-pomorskim. Po koncercie artystka trafiła do szpitala. W ciszy i z dala od mediów podjęła walkę z nieuleczalną chorobą. Miejscowy ksiądz Wojciech Kalwig nie kryje dziś wzruszenia i zapewnia o ogromnej wdzięczności i modlitwie. Także w sierpniu ubiegłego roku w niedużym wielkopolskim miasteczku miałem okazję poznać nieprawdopodobnie zakochaną w głosie pani Ireny pewną trzypokoleniową rodzinę, której przedstawicielki wsłuchane w głos uwielbianej wokalistki, zaopatrzone w teksty pielęgnowanych od czterdziestu lat piosenek, nuciły je siedząc przy stole. Z nieukrywanym zdumieniem wpatrywałem się w najmłodszą – sześcioletnią Natalię, która jeszcze nie wyrobionym dziecięcym głosem śpiewała „Kawiarenki”, „Motylem jestem” i „Wymyśliłam Cię”. Co takiego jest w tych tekstach i melodiach, że przekazywano je sobie z pokolenia na pokolenia przez ponad 40 lat? Odpowiedzi próbuję szukać w niezwykle ciepłej barwie głosu i szczerym uśmiechu, który oczarowywał mężczyzn i wzbudzał sympatie u kobiet.
Chociaż trudno jest o wspominanie żartobliwych momentów w takiej chwili, nie potrafię przejść obojętnie obok niezwykle zabawnej anegdoty związanej z pierwszym wielkim przebojem pani Ireny. Wielu z czytelników zapewne zna tę historię. Otóż przed wielu laty podczas popularnej ogólnopolskiej audycji radiowej „Piosenka na życzenie” jedna ze słuchaczek nie potrafiła podać tytułu swojego ulubionego utworu, o którego prezentację poprosiła prowadzącego program dziennikarza. Zapytana o czym jest owa piosenka, bez namysłu odpowiedziała: „O Jerzym Gondolu”. I tak oto piosenka „Gondolierzy znad Wisły” stała się tematem słynnej anegdoty.
Irena Jarocka nie była wyłącznie piosenkarką. Prawie wszyscy pamiętają ją z filmu „Motylem jestem” w reżyserii Jerzego Gruzy, ale chyba bardzo niewielu wie, że wystąpiła ona także w wystawionej w Waszyngtonie sztuce Sławomira Mrożka „Piękny widok”.
Najpiękniejszy motyl polskiej piosenki
Irena Jarocka dorastała w ubogiej rodzinie w Gdańsku Oliwie. Żyjąc w niezwykle ascetycznych warunkach zapewne nie przypuszczała, że za kilkanaście lat stanie się narodową ikoną otoczoną rzeszami wielbicieli. Zanim jednak Irena Jarocka stała się damą polskiej piosenki, szlifowała swój talent w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Gdańsku, a następnie w Petit Conservatoire de la Chanson przy paryskiej Olympii, koncertując z takimi gwiazdami francuskiej piosenki jak: Charles Aznavoure, Mireille Mathieu i Michel Sardou. Posiadając w Polsce status gwiazdy, w roku 1990 wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Zrobiła to z wielkiej miłości dla swojego drugiego męża Michała Sobolewskiego, który jako profesor informatyki otrzymał za oceanem niepowtarzalną propozycję pracy.
Po latach wyznała, że pomimo etapu tęsknoty za ojczyzną, emigracja bardzo poszerzyła jej horyzonty i pozwoliła jeszcze lepiej poczuć miłość i przywiązanie do ukochanego mężczyzny. Wróciła po latach tak samo piękna i uśmiechnięta jak w okresie największej świetności. Nie licząc albumu bożonarodzeniowego z roku 2010, dwa lata wcześniej nagrała swoją ostatnią oficjalną płytę „Małe rzeczy”.
Nie zabiegała o popularność za wszelką cenę. Nie ulegała chwilowym modom, ani nie poddała się rockowemu boomowi lat 80-tych. Wiedziała doskonale, że jej przestrzenią jest „muzyka środka”. Celowo nie użyłem określenia „muzyka pop”. Ten termin zdewaluował się dziś podobnie jak skrót R&B, który nie ma już nic wspólnego z szacownym rhythm and bluesem. Muzyka środka to używane niegdyś określenie grupy wykonawców, którym udało się stylistycznie połączyć pokolenia, zachowując przy tym akceptowany przez niemal wszystkich wysoki poziom artystyczny.
14-go sierpnia 2010 Irena Jarocka po raz ostatni zaśpiewała publicznie. Występ miał miejsce podczas parafialnego festynu w maleńkiej miejscowości Szczepanki koło Łasina w województwie kujawsko-pomorskim. Po koncercie artystka trafiła do szpitala. W ciszy i z dala od mediów podjęła walkę z nieuleczalną chorobą. Miejscowy ksiądz Wojciech Kalwig nie kryje dziś wzruszenia i zapewnia o ogromnej wdzięczności i modlitwie. Także w sierpniu ubiegłego roku w niedużym wielkopolskim miasteczku miałem okazję poznać nieprawdopodobnie zakochaną w głosie pani Ireny pewną trzypokoleniową rodzinę, której przedstawicielki wsłuchane w głos uwielbianej wokalistki, zaopatrzone w teksty pielęgnowanych od czterdziestu lat piosenek, nuciły je siedząc przy stole. Z nieukrywanym zdumieniem wpatrywałem się w najmłodszą – sześcioletnią Natalię, która jeszcze nie wyrobionym dziecięcym głosem śpiewała „Kawiarenki”, „Motylem jestem” i „Wymyśliłam Cię”. Co takiego jest w tych tekstach i melodiach, że przekazywano je sobie z pokolenia na pokolenia przez ponad 40 lat? Odpowiedzi próbuję szukać w niezwykle ciepłej barwie głosu i szczerym uśmiechu, który oczarowywał mężczyzn i wzbudzał sympatie u kobiet.
Chociaż trudno jest o wspominanie żartobliwych momentów w takiej chwili, nie potrafię przejść obojętnie obok niezwykle zabawnej anegdoty związanej z pierwszym wielkim przebojem pani Ireny. Wielu z czytelników zapewne zna tę historię. Otóż przed wielu laty podczas popularnej ogólnopolskiej audycji radiowej „Piosenka na życzenie” jedna ze słuchaczek nie potrafiła podać tytułu swojego ulubionego utworu, o którego prezentację poprosiła prowadzącego program dziennikarza. Zapytana o czym jest owa piosenka, bez namysłu odpowiedziała: „O Jerzym Gondolu”. I tak oto piosenka „Gondolierzy znad Wisły” stała się tematem słynnej anegdoty.
Irena Jarocka nie była wyłącznie piosenkarką. Prawie wszyscy pamiętają ją z filmu „Motylem jestem” w reżyserii Jerzego Gruzy, ale chyba bardzo niewielu wie, że wystąpiła ona także w wystawionej w Waszyngtonie sztuce Sławomira Mrożka „Piękny widok”.
Najpiękniejszy motyl polskiej piosenki
7 lipca 2015 04:33 | forgetmenot
Co mnie w Tobie zachwyciło
6 lipca 2015 22:20 | Jozek z paryza
Brawo dla encyklopedycznej wiedzy Naszego Juergena;-)
Pozdrawiam ,
J
J
5 lipca 2015 00:01 | Danusia I. i Lidka Cz.
ZAPROSZENIE
href="http://www.irenajarocka.pl/webdocs/image/2015/Sopot/Zaproszenie.jpg">

4 lipca 2015 23:56 | juergen
Kiedys........................ w lipcowym kalendarzu Ireny...






26 czerwca 2015 23:33 | Danusia I.
Festiwal Opole 1986
21 czerwca 2015 18:32 | Piotr Z.
Irena Jarocka - Chcę być kochaną
14 czerwca 2015 21:38 | juergen
Happy Birthday "Motylem jestem" na festiwalowe 40-te urodziny!


Mam ta wersje, pewnego dnia usllyszymy ja w radiu...." .
To cytat wyjety z dluzszego wpisu Ilony Europy (producentki, kompozytorki), ktora napisala dla Ireny min. "Nie odchodz, nie", cytat z wpisu zrobionego tutaj w KG, po odejsciu Naszej Ireny... Teraz kiedy trzymamy sie nawet najcienszej nici prowadzacej do dawnych dobrych i radosnych czasow z Irena, przywolalem to do tematu wokol "Motylem jestem", kto wie, moze przyfrunie tu do nas jeszcze kiedys ta wspominana przez I.Europe wersja "Motyla"...
Przy okazji pozdrowienia dla Ilony Europy, ktora moglismy poznac w EMPIKu, jak rowniez posluchac w Utopi, przy okazji promocji plyty "Male rzeczy".
[www.youtube.com]
[www.bibliotekapiosenki.pl]
14 czerwca 2015 16:48 | Lidka C.
Jubileusz 70 - lecia V LO w Gdańsku Oliwie przy ul. Polanki
W piątek 12 czerwca miałam zaszczyt uczestniczyć w uroczystych obchodach pięknego jubileuszu 70 – lecia V LO w Gdańsku Oliwie. Jak wiemy , w tej szkole, w jej murach Irena pobierała edukację przez 11 lat: 7 lat podstawówki i 4 lata liceum . I szkoła o tym pamięta, czego dowody były podczas jubileuszowej uroczystości. O Irenie mówiła w swym wystąpieniu Pani Elżbieta Piszczek- dyrektor V LO. W filmie okolicznościowym , jaki mogliśmy obejrzeć w auli, pokazano fragmenty uroczystości odsłonięcia Ławeczki Ireny Jarockiej , a w programie artystycznym przygotowanym przez uczniów wysłuchaliśmy ciekawej interpretacji piosenki „ Kawiarenki”, gdzie na fortepianie, który pamięta czasy Ireny i Marka Tomaszewskiego akompaniowała uczennica tegoż liceum. Kolejny „akcent Irenkowy” to pięknie wydany biuletyn jubileuszowy, a w nim kilkakrotne ciepłe wzmianki o Irenie i Jej zdjęcie .
Na uroczystość przybyły tłumy gości, władze Gdańska, a przede wszystkim absolwenci tej szkoły z różnych lat. Przyjechała również znana z „ Czterdziestolatka” Zofia Czerwińska , specjalistka od parzenia herbatki panu inżynierowi (pamiętacie ? „ Panie inżynierzeee! Dzwonią z estrady! Mówią, że pilne!” )
Siedziałyśmy w tym samym rzędzie, więc po I części uroczystości miałam okazję zamienić z Panią Zosią kilka miłych słów, m.in. i o Irenie. Pełna pogody i humoru opowiedziała wszystkim o swoich szkolnych przeżyciach ( np. jak zjeżdżała po poręczy i złamała rękę jednemu z nauczycieli „ Piątki” !)
Podczas uroczego Garden Party na dziedzińcu szkoły miałam okazję porozmawiać z niektórymi szkolnymi koleżankami Ireny. Wspominały nie tylko lata młodości, ale i ostatni pobyt Ireny podczas obchodów 60- lecia V LO. Gdy Irena nie mogła przybyć na uroczystość 65 – lecia to do jednej z koleżanek napisała, że bardzo żałuje, iż nie może przyjechać, ale „ siedemdziesiątki” szkoły to już nie opuści i będzie na pewno…
Wzruszenie towarzyszyło mi nie tylko podczas uroczystości, ale i wtedy gdy przemierzałam korytarze szkoły, gdy w imieniu Rodziny Ireny, fanów i swoim dokonywałam wpisu do kroniki „ Piątki” i gdy słyszałam gwar rozmów absolwentów i widziałam ich radosne powitania po latach uświadomiłam sobie, że Irena patrzy na to już z połonin niebieskich… Taki żal.
Jej Ławeczka miała duże powodzenie, szczególnie przez Panią Zofię Czerwińską i Jej koleżanki. Przez moment i ja sobie na chwilę przycupnęłam pozując do pamiątkowej fotografii z aktorką i Jej psem, który wiernie i grzecznie znosił uroczystość.
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Pani Elżbiecie Piszczek – Dyrektor „ Piątki’ za osobiste zaproszenie mnie na tak ważny jubileusz i za …miejsce w „ loży vipów” ;)
Tutaj można przeczytać pierwsza relację i obejrzeć zdjęcia [www.gdansk.pl]
Na uroczystość przybyły tłumy gości, władze Gdańska, a przede wszystkim absolwenci tej szkoły z różnych lat. Przyjechała również znana z „ Czterdziestolatka” Zofia Czerwińska , specjalistka od parzenia herbatki panu inżynierowi (pamiętacie ? „ Panie inżynierzeee! Dzwonią z estrady! Mówią, że pilne!” )
Siedziałyśmy w tym samym rzędzie, więc po I części uroczystości miałam okazję zamienić z Panią Zosią kilka miłych słów, m.in. i o Irenie. Pełna pogody i humoru opowiedziała wszystkim o swoich szkolnych przeżyciach ( np. jak zjeżdżała po poręczy i złamała rękę jednemu z nauczycieli „ Piątki” !)
Podczas uroczego Garden Party na dziedzińcu szkoły miałam okazję porozmawiać z niektórymi szkolnymi koleżankami Ireny. Wspominały nie tylko lata młodości, ale i ostatni pobyt Ireny podczas obchodów 60- lecia V LO. Gdy Irena nie mogła przybyć na uroczystość 65 – lecia to do jednej z koleżanek napisała, że bardzo żałuje, iż nie może przyjechać, ale „ siedemdziesiątki” szkoły to już nie opuści i będzie na pewno…
Wzruszenie towarzyszyło mi nie tylko podczas uroczystości, ale i wtedy gdy przemierzałam korytarze szkoły, gdy w imieniu Rodziny Ireny, fanów i swoim dokonywałam wpisu do kroniki „ Piątki” i gdy słyszałam gwar rozmów absolwentów i widziałam ich radosne powitania po latach uświadomiłam sobie, że Irena patrzy na to już z połonin niebieskich… Taki żal.
Jej Ławeczka miała duże powodzenie, szczególnie przez Panią Zofię Czerwińską i Jej koleżanki. Przez moment i ja sobie na chwilę przycupnęłam pozując do pamiątkowej fotografii z aktorką i Jej psem, który wiernie i grzecznie znosił uroczystość.
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Pani Elżbiecie Piszczek – Dyrektor „ Piątki’ za osobiste zaproszenie mnie na tak ważny jubileusz i za …miejsce w „ loży vipów” ;)
Tutaj można przeczytać pierwsza relację i obejrzeć zdjęcia [www.gdansk.pl]
13 czerwca 2015 18:24 | juergen
Happy Birthday "Motylem jestem" na festiwalowe 40-te urodziny!
Jeden z wielu wielkich przebojow Naszej Ireny "Motylem jestem" obchodzi juz od jesieni ubieglego roku swoje urodziny. Od ponad 40-tu lat byl, nadal jest i bedzie juz na zawsze symbolem Naszej Ireny, takim sympatycznym stemplem, ktory przykleil sie do kariery Ireny i zawsze Jej towarzyszyl. Ta piosenka z plyty "W cieniu dobrego drzewa" byla najpozniej z niej lansowana, ale gdy pojawila sie nareszcie na antenie radiowej, osiagnela w krotkim czasie niesamowita popularnosc, Motyl po prostu zaczal rzadzic wszedzie, piosenka bila rekordy popularnosci na listach przebojow, roznych rankingach i plebiscytach, zostala Piosenka Roku 1974, tych wszystkich innych tytulow i nominacji nie sposob wyliczyc. Ogromna sila tego przeboju nie skonczyla sie tylko w roku 74, ale przeszla i na nastepny, Motyl fruwal wszedzie na samej gorze bardzo dlugo. Ukoronowaniem tego sukcesu byl wystep Ireny na Festiwalu w Opolu 28.06.1975, gdzie zaspiewala w koncercie Mikrofon i Ekran wlasnie "Motylem jestem".
Prawie kazdy Polak zapytany na ulicy o "Motylem jestem" zaraz kojarzy to z Irena Jarocka, potrafi zanucic te magiczne dwa slowa, czego trzeba wiec wiecej...
No moze a wlasciwie na pewno chetnie bysmy obejzeli teraz w ramach tych festiwalowych urodzin Motyla, wystep Ireny na tym 13-stym opolskim festiwalu, ale taka prosbe mozna podac tylko dalej, do odpowiedzialnych za archiwum, troszczacych sie o te wazne wydarzenia kulturalne z historii polskiej rozrywki.

To zdjecie autorstwa Pana Ryszarda Radowieckiego, ktory min. fotografowal Irene w Opolu 75.
[www.youtube.com]

"Motylem jestem" - New Version
[www.youtube.com]
Prawie kazdy Polak zapytany na ulicy o "Motylem jestem" zaraz kojarzy to z Irena Jarocka, potrafi zanucic te magiczne dwa slowa, czego trzeba wiec wiecej...
No moze a wlasciwie na pewno chetnie bysmy obejzeli teraz w ramach tych festiwalowych urodzin Motyla, wystep Ireny na tym 13-stym opolskim festiwalu, ale taka prosbe mozna podac tylko dalej, do odpowiedzialnych za archiwum, troszczacych sie o te wazne wydarzenia kulturalne z historii polskiej rozrywki.

To zdjecie autorstwa Pana Ryszarda Radowieckiego, ktory min. fotografowal Irene w Opolu 75.
[www.youtube.com]

"Motylem jestem" - New Version
[www.youtube.com]
5 czerwca 2015 22:15 | Barbara
Irena Jarocka w Malborku
Dziś o godzinie 23 30 na tv Polonia koncert Ireny Jarockiej w Malborku
2 czerwca 2015 02:24 | IRENIADA 2015
Efekt motyla
Jest taka anegdota, że trzepot skrzydeł motyla w pewnym miejscu, może po kilku dniach spowodować burzę w zupełnie innym miejscu. Idea IRENIADY zrodziła się już w 2014 r. przy okazji finału pierwszej edycji Cyfrowej Dziecięcej Encyklopedii Wielkopolan. Jednak ciężko było, gdy dochodziło do dyskusji o szczegółach. Co, gdzie, kiedy, za ile? Później powstał pomysł, aby połączyć IRENIADĘ z biegami ale … biegi nie doszły do skutku. W końcu postanowiono zrobić festyn z okazji 80-lecia powstania szkoły i Dnia Dziecka. Nagrody…? Można obecnie kupić coś praktycznego np. z branży elektronicznej. W branży gotowych trofeów też jest w czym przebierać. Jednak nic tak dobrze nie kojarzy się z Ireną Jarocką jak motyl. Padło na motyle. Udało się znaleźć hutę szkła, która podjęła się zrobić takie statuetki-motyle. Było trochę problemów ale zdążyli na czas. Problem zwycięzców został rozwiązany ale ile właściwie osób nagrodzić? Troje najlepszych? Piątkę? Ostatecznie najlepiej wszystkich w pewien sposób nagrodzić, bo wszyscy musieli włożyć trochę (lub więcej) pracy w przygotowanie takich, mimo wszystko trudnych, piosenek. Znów można by im kupić chińskie koszulki albo czapeczki ale … może lepiej dać zarobić komuś w Polsce a jeszcze lepiej komuś w Wapnie. Wtedy narodził się pomysł zamówienia np. jakiś maskotek. Pani Ania Tomassi wpadła jednak na pomysł, aby zrobić okładki z motywami motyli. Super. W dodatku każda z okładek była inna, chociaż każda z motylami. (Pani Ani, motyle też się przydały, bo zaprezentowała swoje prace na swoim blogu i zdobyła nawet jakąś nagrodę) Tak jak każda z dziewczyn była inna, chociaż wszystkie śpiewały piosenki Ireny Jarockiej. Gazeta lokalna na początku nie zareagowała na informacje o IRENIADZIE ale gdy już było blisko, to nawet postanowiła ufundować swoje nagrody i bardzo dobrze, bo nawet taki piękny niepowtarzalny pamiętnik, to by było trochę mało. Dodatkowo – jak już GW został sponsorem, to można być spokojnym o relację, bo to gazecie będzie zależało, aby „sprzedać” wydarzenie jak najlepiej. W przeddzień IRENIADY mocno wiało i były duże obawy co do nagłośnienia i pogody. Podział zadań był już dużo wcześniej określony. Teoretycznie wszyscy wiedzieli co mają robić, chociaż czy można na wszystkich polegać? Tego samego dnia w wielu miejscowościach odbywało się wiele imprez o podobnym charakterze. Chociażby w pobliskim Damasławku – zawody strażackie.
W niedzielę słoneczko zaświeciło i w południe rozpoczęły się nasze tzn. ludzi związanych ze szkołą zmagania z festynem i z IRENIADĄ. Na początku wydawało się, że gości jest trochę mało ale był moment, że trzeba było prosić o odblokowanie parkingu. Sam przegląd piosenki miał wyglądać trochę inaczej, bo miały być eliminacje przez Internet a zgłoszenia długo nie nadchodziły. Sceptycy już przepowiadali klapę konkursu. Ostatecznie trzeba było zrobić tzw. „pospolite ruszenie” i zmobilizować przynajmniej środowiska ościennych gmin, aby wystawiły swoich reprezentantów. Wystartowało tyle osób, ile było zaplanowane. To jednak nie wszystko. Praktycznie wszystkie dziewczyny zaśpiewały znakomicie. Poziom był naprawdę dobry, to nie były jakieś naciągane wykonania. To był bardzo dobry konkurs i to przychodziły mi mówić osoby z zewnątrz, które nie miały żadnego interesu, aby nam pochlebiać. Przez kilka godzin dane mi było obserwować całą imprezę. Właściwie w takim momencie przeważnie należy dokonać podziękowań. Temu za to, tamtemu za to … Bardzo jednak boję się, że ktoś mógłby zostać pominięty i to by była niezręczna sytuacja. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy chociażby w najmniejszym stopniu przyczynili się do przeprowadzenia festynu i IRENIADY.
Tu przytoczę pewną mądrość życiową Ireny Jarockiej, którą znalazłem kiedyś na stronach www.irenajarocka.pl – „O naszym życiu świadczy to całe dobro, które zostawiamy po sobie. Miłość, którą obdarowaliśmy innych. Serdeczność dla ludzi. I dobra pamięć o tych, którzy odeszli.”
Dzisiaj jest pierwszy „dzień po” i trudno, konkretnie mówić o przyszłości. GŁOS WĄGROWIECKI w relacji napisał, o I (pierwszej!) IRENIADZIE, co można interpretować, że będą kolejne. Oczywiście trudno jest prorokować, co będzie za rok. Zostało wykonane dużo dobrej roboty i kto wie, … może ten „motylowy” początek na szkolnym boisku rozwinie się w porywający super festiwal?
JH
[ireniada.blogspot.com]
W niedzielę słoneczko zaświeciło i w południe rozpoczęły się nasze tzn. ludzi związanych ze szkołą zmagania z festynem i z IRENIADĄ. Na początku wydawało się, że gości jest trochę mało ale był moment, że trzeba było prosić o odblokowanie parkingu. Sam przegląd piosenki miał wyglądać trochę inaczej, bo miały być eliminacje przez Internet a zgłoszenia długo nie nadchodziły. Sceptycy już przepowiadali klapę konkursu. Ostatecznie trzeba było zrobić tzw. „pospolite ruszenie” i zmobilizować przynajmniej środowiska ościennych gmin, aby wystawiły swoich reprezentantów. Wystartowało tyle osób, ile było zaplanowane. To jednak nie wszystko. Praktycznie wszystkie dziewczyny zaśpiewały znakomicie. Poziom był naprawdę dobry, to nie były jakieś naciągane wykonania. To był bardzo dobry konkurs i to przychodziły mi mówić osoby z zewnątrz, które nie miały żadnego interesu, aby nam pochlebiać. Przez kilka godzin dane mi było obserwować całą imprezę. Właściwie w takim momencie przeważnie należy dokonać podziękowań. Temu za to, tamtemu za to … Bardzo jednak boję się, że ktoś mógłby zostać pominięty i to by była niezręczna sytuacja. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy chociażby w najmniejszym stopniu przyczynili się do przeprowadzenia festynu i IRENIADY.
Tu przytoczę pewną mądrość życiową Ireny Jarockiej, którą znalazłem kiedyś na stronach www.irenajarocka.pl – „O naszym życiu świadczy to całe dobro, które zostawiamy po sobie. Miłość, którą obdarowaliśmy innych. Serdeczność dla ludzi. I dobra pamięć o tych, którzy odeszli.”
Dzisiaj jest pierwszy „dzień po” i trudno, konkretnie mówić o przyszłości. GŁOS WĄGROWIECKI w relacji napisał, o I (pierwszej!) IRENIADZIE, co można interpretować, że będą kolejne. Oczywiście trudno jest prorokować, co będzie za rok. Zostało wykonane dużo dobrej roboty i kto wie, … może ten „motylowy” początek na szkolnym boisku rozwinie się w porywający super festiwal?
JH
[ireniada.blogspot.com]
1 czerwca 2015 23:28 | juergen
Na Starych Powazkach....... u Ireny...
... a jeszcze nie tak dawno, tak pieknie spiewala u nas w Koszalinie...
Zajety wiosennymi porzadkami przy grobie Naszej Ireny w Katakumbach, slyszac to, odwrocilem sie, za mna stala trzyosobowa rodzinna grupa, jak sie okazalo z Koszalina, zapytalem wiec, czy maja na mysli ten koncert z Orkiestra Symfoniczna, tak -padla odpowiedz i posypaly sie wspomnieniowo bardzo mile slowa w kierunku Ireny.
To byla moja druga wizyta, nie liczac pogrzebu, od odejscia Naszej Ireny, odwiedziny tego miejsca, odwiedziny Ireny... . Stojac tam, robi to na mnie bardzo duze emocjonalne wrazenie... przelatuja przez glowe rozne mysli i wspomnienia, ze wlasnie jeszcze nie tak dawno bylo inaczej, nawet glos pozostal jeszcze w uchu: "dziekuje, ze przyjechales", ale tamten glos, ktory dziekowal, ze przyjechalem na koncert...
Wielki zal..................
Teraz wokol Katakumb maja glos te liczne ptaki, ktore ozywiaja mile to miejsce glosnym cwierkaniem.
Milo sie robi na fanskim sercu, kiedy co roz podchodzi pod grob Ireny jakas mniejsza lub wieksza grupa wycieczkowa, pary albo pojedyncze osoby. Prawie zawsze mozna uslyszec cos milego o Irenie, albo jest tez zupelnie inaczej, kiedy pojedyncze osoby albo pary w ciszy, zadumie, stoja i wpatruja sie w to miejsce przy grobie, wszyscy patrza tez w gore... Mily gest fana od Czeslawa Niemena, ktory odwiedza regularnie ze zniczem grob swojego Idola i zawsze zatrzymuje sie przy okazji u Naszej Ireny. Inna fanka Cz.Niemena zostawila i u nas maly znicz, jeszcze z inna powspominalismy krotko, jak to bylo, kiedy te nasze Gwiazdy byly wsrod nas... . Milo jest miec takich sasiadow w Katakumbach. Ten ostatni adres Ireny wszedl na dobre w plan przewodnikow wycieczek po Powazkach. Mialem okazje to dosc czesto poobserwowac w to dlugie moje przedpoludnie w przed dzien ostatniej miesiecznicy Ireny jak i w nastepnym dniu, kiedy spotkalem tam Joanne i poznalem Ewe z Warszawy.
Przy okazji dziekuje Panu ze "Sluzba Powazki", ktory robil wlasnie swoja runde, ze mial zrozumienie i otwarte ucho na problem, z ktorym go zapoznalem, dot. znikania od pewnego czasu niektorych pamiatek, ktore zostawiane sa przy grobie Ireny. Przypadkowo, pan tez lubi Nasza Irene, obiecal nie tylko podac dalej ta informacje, ale obiecal, ze bedzie mial to miejsce na oku.
Ponizej kilka zdjec, obiecalem tez wycieczce szkolnej (chyba ze Strzyzowa), ze zamieszcze ich tu na Stronie, jednemu fanowi tez.
Jeszcze male info, ktore pewnie kogos ucieszy, te mrugajace motylki u Ireny jeszcze mrugaly jak bylem ;-)
Z pozdrowieniami.









Zajety wiosennymi porzadkami przy grobie Naszej Ireny w Katakumbach, slyszac to, odwrocilem sie, za mna stala trzyosobowa rodzinna grupa, jak sie okazalo z Koszalina, zapytalem wiec, czy maja na mysli ten koncert z Orkiestra Symfoniczna, tak -padla odpowiedz i posypaly sie wspomnieniowo bardzo mile slowa w kierunku Ireny.
To byla moja druga wizyta, nie liczac pogrzebu, od odejscia Naszej Ireny, odwiedziny tego miejsca, odwiedziny Ireny... . Stojac tam, robi to na mnie bardzo duze emocjonalne wrazenie... przelatuja przez glowe rozne mysli i wspomnienia, ze wlasnie jeszcze nie tak dawno bylo inaczej, nawet glos pozostal jeszcze w uchu: "dziekuje, ze przyjechales", ale tamten glos, ktory dziekowal, ze przyjechalem na koncert...
Wielki zal..................
Teraz wokol Katakumb maja glos te liczne ptaki, ktore ozywiaja mile to miejsce glosnym cwierkaniem.
Milo sie robi na fanskim sercu, kiedy co roz podchodzi pod grob Ireny jakas mniejsza lub wieksza grupa wycieczkowa, pary albo pojedyncze osoby. Prawie zawsze mozna uslyszec cos milego o Irenie, albo jest tez zupelnie inaczej, kiedy pojedyncze osoby albo pary w ciszy, zadumie, stoja i wpatruja sie w to miejsce przy grobie, wszyscy patrza tez w gore... Mily gest fana od Czeslawa Niemena, ktory odwiedza regularnie ze zniczem grob swojego Idola i zawsze zatrzymuje sie przy okazji u Naszej Ireny. Inna fanka Cz.Niemena zostawila i u nas maly znicz, jeszcze z inna powspominalismy krotko, jak to bylo, kiedy te nasze Gwiazdy byly wsrod nas... . Milo jest miec takich sasiadow w Katakumbach. Ten ostatni adres Ireny wszedl na dobre w plan przewodnikow wycieczek po Powazkach. Mialem okazje to dosc czesto poobserwowac w to dlugie moje przedpoludnie w przed dzien ostatniej miesiecznicy Ireny jak i w nastepnym dniu, kiedy spotkalem tam Joanne i poznalem Ewe z Warszawy.
Przy okazji dziekuje Panu ze "Sluzba Powazki", ktory robil wlasnie swoja runde, ze mial zrozumienie i otwarte ucho na problem, z ktorym go zapoznalem, dot. znikania od pewnego czasu niektorych pamiatek, ktore zostawiane sa przy grobie Ireny. Przypadkowo, pan tez lubi Nasza Irene, obiecal nie tylko podac dalej ta informacje, ale obiecal, ze bedzie mial to miejsce na oku.
Ponizej kilka zdjec, obiecalem tez wycieczce szkolnej (chyba ze Strzyzowa), ze zamieszcze ich tu na Stronie, jednemu fanowi tez.
Jeszcze male info, ktore pewnie kogos ucieszy, te mrugajace motylki u Ireny jeszcze mrugaly jak bylem ;-)
Z pozdrowieniami.





31 maja 2015 22:00 | IRENIADA 2015
Powiatowy Przegląd Piosenek Ireny Jarockiej
W IRENIADZIE, w kat. szkół podstawowych Kryształowego Motyla zdobyła Jagoda Nowicka z Morakowa, w kat. gimnazjów Kryształowego Motyla zdobyła Agnieszka Szmiel z Damasławka.
Motyle wręczała przedstawicielka Rady Powiatu Małgorzata Osuch.
[ireniada.blogspot.com]
Jagoda Nowicka - IRENIADA - Wapno 2015
[www.youtube.com]
Agnieszka Szmiel - IRENIADA -Wapno 2015
[www.youtube.com]
Motyle wręczała przedstawicielka Rady Powiatu Małgorzata Osuch.
[ireniada.blogspot.com]
Jagoda Nowicka - IRENIADA - Wapno 2015
[www.youtube.com]
Agnieszka Szmiel - IRENIADA -Wapno 2015
[www.youtube.com]
31 maja 2015 21:58 | gloswagrowiecki.pl
Zaśpiewaj jak Irena
Tego jeszcze u nas nie było! "IRENIADA" czyli Pierwszy Powiatowy Przegląd Piosenek Ireny Jarockiej wystartuje ostatniego maja w Wapnie.
W niedzielę, 31 maja w Zespole Szkół w Wapnie, spotkają się miłośnicy twórczości pochodzącej ze Srebrnej Góry piosenkarki Ireny Jarockiej. Swoje możliwości wokalne mogą zaprezentować uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów. Jedynym warunkiem jest wykonanie utworu, który miała w swoim repertuarze Irena Jarocka. Impreza ma charakter otwarty i każdy będzie mógł też przyjść i posłuchać młodych wykonawców–informuje Jacek Haja, główny organizator imprezy.
Organizatorzy oraz redakcja Głosu Wągrowieckiego pozostają w stałym kontakcie z mężem piosenkarki Michałem Sobolewskim oraz Fundacją Ireny Jarockiej.
Uczestnicy konkursu mają możliwość wygrania wiele wspaniałych nagród, w tym specjalne statuetki ufundowane przez Starostwo Powiatowe oraz te, przygotowane przez Michała Sobolewskiego, Fundację Ireny Jarockiej i Patrona Medialnego imprezy "Głos Wągrowiecki".
Więcej informacji, karty zgłoszeń oraz kontakt znajdziecie na internetowej stronie [ireniada.blogspot.com]
Zapraszamy do udziału w prezentacji swoich wokalnych zdolności, a repertuar „naszej Irenki” jest przeogromny!
Kilka lat temu Irena Jarocka zaśpiewała w Wapnie, razem z dziećmi, dla dzieci, i każdy mógł zaśpiewać razem z Nią. Dziś zaśpiewajmy dla Niej...A kto rozpoznał się na zdjęciach, dzieciaki ?
(anka)

[www.gloswagrowiecki.pl]śpiewaj-jak-irena
W niedzielę, 31 maja w Zespole Szkół w Wapnie, spotkają się miłośnicy twórczości pochodzącej ze Srebrnej Góry piosenkarki Ireny Jarockiej. Swoje możliwości wokalne mogą zaprezentować uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów. Jedynym warunkiem jest wykonanie utworu, który miała w swoim repertuarze Irena Jarocka. Impreza ma charakter otwarty i każdy będzie mógł też przyjść i posłuchać młodych wykonawców–informuje Jacek Haja, główny organizator imprezy.
Organizatorzy oraz redakcja Głosu Wągrowieckiego pozostają w stałym kontakcie z mężem piosenkarki Michałem Sobolewskim oraz Fundacją Ireny Jarockiej.
Uczestnicy konkursu mają możliwość wygrania wiele wspaniałych nagród, w tym specjalne statuetki ufundowane przez Starostwo Powiatowe oraz te, przygotowane przez Michała Sobolewskiego, Fundację Ireny Jarockiej i Patrona Medialnego imprezy "Głos Wągrowiecki".
Więcej informacji, karty zgłoszeń oraz kontakt znajdziecie na internetowej stronie [ireniada.blogspot.com]
Zapraszamy do udziału w prezentacji swoich wokalnych zdolności, a repertuar „naszej Irenki” jest przeogromny!
Kilka lat temu Irena Jarocka zaśpiewała w Wapnie, razem z dziećmi, dla dzieci, i każdy mógł zaśpiewać razem z Nią. Dziś zaśpiewajmy dla Niej...A kto rozpoznał się na zdjęciach, dzieciaki ?
(anka)
[www.gloswagrowiecki.pl]śpiewaj-jak-irena