Intencją Księgi Gości jest wyrażenie szacunku dla Ireny Jarockiej, upamiętnienie zarówno jej dorobku artystycznego jak i osobowości artystki. Osoby pragnące zamieścić swoje wspomnienia związane z artystką, wypowiedzieć się na temat portalu lub wyrazić szacunek dla Ireny Jarockiej za całokształt jej dorobku, prosimy o przesłanie tekstu na: Jarocka@gmail.com.
Uzupełniamy stale materiały z życia Ireny na portalu IrenaJarocka.pl.
Brakujące materiały lub korekty prosimy o przesyłanie na Jarocka@gmail.com
31 października 2013 10:00 | Marika
Podziękowanie dla Jarka i pozdrowienia dla wszystkich:)
Przyłączam się do podziękowań Lidki i Joanny, bo to faktycznie pomysł wielce udany. Radio Irena uszczęśliwiać będzie piosenkami , które najbliższe sercu. Jarku powodzenia i wszystkiego dobrego.
Słuchaczom Twoich audycji ( i sobie również, bo do nich na pewno będe należała) wielu wzruszeń i miłych chwil pobytu z Naszą Irenką.
Lidkę, Joasię oraz wszystkich odwiedzających Księgę Gości pozdrawiam i promyczek Słońca na pomyślność pozostawiam.
Słuchaczom Twoich audycji ( i sobie również, bo do nich na pewno będe należała) wielu wzruszeń i miłych chwil pobytu z Naszą Irenką.
Lidkę, Joasię oraz wszystkich odwiedzających Księgę Gości pozdrawiam i promyczek Słońca na pomyślność pozostawiam.
31 października 2013 01:28 | Joanna z Warszawy
Radio "Irena" 30 października 2013 roku oficjalnie rozpoczęło nadawanie!
Dziękuję Jarkowi z Wrocławia oraz wszystkim tym, którzy nawet w najmniejszy sposób przyczynili się do powstania tego radia. To były piękne "Urodziny", piękny wieczór w gronie Przyjaciół, których połączyła piosenka Ireny Jarockiej.
Były konkursy, nagrody, podziękowania, kwiaty i torty urodzinowe.
Pozdrawiam wszystkich, którzy byli świadkami narodzin tego radia i tych, których ominęła ta inauguracyjna audycja.
Irena napisała "Śpiewając Miłuję" a my Irenko "Miłujemy słuchając" Twoich piosenek.
Dobrej nocy.
j.
Były konkursy, nagrody, podziękowania, kwiaty i torty urodzinowe.
Pozdrawiam wszystkich, którzy byli świadkami narodzin tego radia i tych, których ominęła ta inauguracyjna audycja.
Irena napisała "Śpiewając Miłuję" a my Irenko "Miłujemy słuchając" Twoich piosenek.
Dobrej nocy.
j.
30 października 2013 22:03 | Lidka C.
Radio Irena
Jarku! To jeden z najwspanialszych pomysłów aby Irena była wciąż z nami! Gratuluję Ci i dziękuję za wzruszenia!!!!
Niech Radio Irena nigdy nie zaginie!
Niech Radio Irena nigdy nie zaginie!
30 października 2013 13:11 | Hanna Ewa
Jesteś moim słońcem
jesteś moim słońcem
kroplami deszczu
o chłodnej porze
ptakiem
gdy chmurą zawisła
spóźniona wiosna
zielonym liściem
złotym kłosem
na łące
jesteś
moim słowem
2013
kroplami deszczu
o chłodnej porze
ptakiem
gdy chmurą zawisła
spóźniona wiosna
zielonym liściem
złotym kłosem
na łące
jesteś
moim słowem
2013

29 października 2013 20:33 | Piotr
Radio Irena
Teraz w " Radiu Irena " nadawana jest piosenka : " Irena Jarocka - Uns're Kleine Moccastube "
Super
[1-2-2-3-4.panelradiowy.pl]
Super
[1-2-2-3-4.panelradiowy.pl]
28 października 2013 23:10 | Jarek z Wrocławia
Internetowe "Radio Irena"
Kochani, mam zaszczyt poinformować,
że 30.10.2013r o godz. 20:00 rozpoczyna oficjalną działalność,
pierwsze w Polsce internetowe radio jednego wykonawcy a jest nim Irena Jarocka.
Oto strona radia
[1-2-2-3-4.panelradiowy.pl]
Jarek z Wrocławia
że 30.10.2013r o godz. 20:00 rozpoczyna oficjalną działalność,
pierwsze w Polsce internetowe radio jednego wykonawcy a jest nim Irena Jarocka.
Oto strona radia
[1-2-2-3-4.panelradiowy.pl]
Jarek z Wrocławia
27 października 2013 23:56 | Bogusia K
Witam wszystkich. zaglądam dość często do Księgi Gości, i zawsze z ciekawością czytam wspomnienia i refleksje fanów. Bardzo podoba mi się , że są umieszczane filmiki z YT, zdjęcia. Już niedługo 1 listopada i będziemy wspominać tych co odeszli , będę tutaj . Pozdrawiam :)
27 października 2013 15:41 | Gienia
Pamięci Ireny Jarockiej
Szczęściem jest mieć taką duszę, co świat postrzega inaczej,
gdzie prawda nie jest z retuszem i życie piękniej tłumaczy.
Szczęściem jest mieć taką duszę, co radość na twarzy maluje,
bo prawda, bez żadnych wymuszeń, wzrok jasny w przyszłość kieruje.
I bliźni jest dla niej bratem i zazdrość to obce jej słowo,
z przyrody związana światem, drzew się raduje rozmową.
Śpiew ptaków dlań ukojeniem, w gwiazdach szuka wolności,
z czystym w świat idzie sumieniem i sercem pełnym milości...

gdzie prawda nie jest z retuszem i życie piękniej tłumaczy.
Szczęściem jest mieć taką duszę, co radość na twarzy maluje,
bo prawda, bez żadnych wymuszeń, wzrok jasny w przyszłość kieruje.
I bliźni jest dla niej bratem i zazdrość to obce jej słowo,
z przyrody związana światem, drzew się raduje rozmową.
Śpiew ptaków dlań ukojeniem, w gwiazdach szuka wolności,
z czystym w świat idzie sumieniem i sercem pełnym milości...

26 października 2013 23:01 | Danusia I.
Pożegnanie lata Gdynia 2003
26 października 2013 19:39 | Gosia263
wspomnienie
Witam wszystkich u Irenki!
Pisałam w ksiedze po smierci Naszej Irenki, a dzis pisze bo za kilka dni listopad, dzien kiedy wspominamy, myslimy o tych ktorzy odeszli. W tym dniu mysle ze kazdy z nas mysli tez o Irence, w kazdym razie ja na pewno. Ale u mnie w domu juz myslimy o najblizszych i wlasnie wczoraj moja ciocia przypomniala sobie ze kiedys jak mialam jakies 3 latka spotkalam Irenke. Otoz jechalismy pociagiem na jakas rodzinna uroczystosc i nudzilo mi sie jak kazdemu dziecku w pociagu. Na stacji patrzylam przez okno, przechodzaca pani Irenka stanela przy pociagu machala, usmiechala sie do mnie,po czym wsiadla do pociagu do naszego przedzialu i jechala razem z nami. Podobno cala droge bawila sie ze mna, jak usnelam ze zmeczenia trzymala mnie. Ja tego niestety niepamietalam, ale ciesze sie ze ktos mi to opowiedzial.
Pozdrawiam Was serdecznie
Pisałam w ksiedze po smierci Naszej Irenki, a dzis pisze bo za kilka dni listopad, dzien kiedy wspominamy, myslimy o tych ktorzy odeszli. W tym dniu mysle ze kazdy z nas mysli tez o Irence, w kazdym razie ja na pewno. Ale u mnie w domu juz myslimy o najblizszych i wlasnie wczoraj moja ciocia przypomniala sobie ze kiedys jak mialam jakies 3 latka spotkalam Irenke. Otoz jechalismy pociagiem na jakas rodzinna uroczystosc i nudzilo mi sie jak kazdemu dziecku w pociagu. Na stacji patrzylam przez okno, przechodzaca pani Irenka stanela przy pociagu machala, usmiechala sie do mnie,po czym wsiadla do pociagu do naszego przedzialu i jechala razem z nami. Podobno cala droge bawila sie ze mna, jak usnelam ze zmeczenia trzymala mnie. Ja tego niestety niepamietalam, ale ciesze sie ze ktos mi to opowiedzial.
Pozdrawiam Was serdecznie
26 października 2013 01:21 |
Trzeba wierzyć i marzyć

25 października 2013 21:17 | łucja
Właśnie jest audycja poświęcona Naszej Irence -oczywiście chodzi o RADIO SEZAM
25 października 2013 19:57 |
Głosujmy, bo piosenka Ireny spadła!
23 października 2013 21:19 | Lidka C.
Koncert Ireny w Portland Maine / USA/ 1997 r.
Byc może są jeszcze osoby, które nie widziały tego koncertu. Dlatego podaje link i serdecznie polecam.
Łucjo, dziękuję za miłe słowa...
[pl.gloria.tv]
Łucjo, dziękuję za miłe słowa...
[pl.gloria.tv]
22 października 2013 16:26 | Hanna Ewa
Nie mijaj życie me..
Jest piękny słoneczny dzień i skojarzył mi się z śliczną piosenką Ireny- Nie mijaj życie me.
Czas tak szybko płynie, ale zostały Jej piosenki.
Czas tak szybko płynie, ale zostały Jej piosenki.
22 października 2013 08:28 | Ewa z Warszawy
Znalezione w necie- Irena Jarocka w Chojnicach
21 października 2013 19:45 | łucja
Lidko!
Z dużym wzruszeniem przeczytałam Twoje wspomnienie o Irenie. Coś niesamowitego jaką Niezwykłą Kobietą była jak wiele robiła dla swoich Fanów. Alicja Majewska wspominając Ją w rocznicę filmu Motylem jestem czyli romans czterdziestolatka zwróciła uwagę na to że nikt nie miał takiego porozumiania z Fanami jak właśnie Irena Jarocka. Ta wypowiedź jest w KG warto posłuchać.
Pozdrawiam goraco Wszyskich z Kawiarenki
Z dużym wzruszeniem przeczytałam Twoje wspomnienie o Irenie. Coś niesamowitego jaką Niezwykłą Kobietą była jak wiele robiła dla swoich Fanów. Alicja Majewska wspominając Ją w rocznicę filmu Motylem jestem czyli romans czterdziestolatka zwróciła uwagę na to że nikt nie miał takiego porozumiania z Fanami jak właśnie Irena Jarocka. Ta wypowiedź jest w KG warto posłuchać.
Pozdrawiam goraco Wszyskich z Kawiarenki
20 października 2013 16:43 | BEATA Z RZESZOWA
Imieniny
Miłość nie kończy się u bram śmierci...
Żyjesz Kochana w naszych sercach i pamięci
Żyjesz Kochana w naszych sercach i pamięci
20 października 2013 16:33 | Lidka C.
Imieniny Ireny i moje wspomnienia
Z ogromną ciekawością przeczytałam wspomnienia Z Drugiej Strony lustra.... Może szkoda, że nie opowiedziałaś Irenie nigdy tego zabawnego zdarzenia z dzieciństwa. Sprawiłabyś Jej radość. Ale tak to już jest.... Myślimy, że mamy czas, dużo czasu, że może kiedyś, gdzieś... A potem nagle ktoś gasi światło w środku dnia i nie ma już „kiedyś”, nie ma „ gdzieś” – jest tylko „teraz” – puste, bez możliwości odwrotu...
Myślę o Irenie często, bardzo często teraz o Niej rozmawiam z ludźmi, którzy Ją pamiętają, którzy Ją znali, którzy z Nią pracowali.... We wszystkich tych rozmowach każdy bez wyjątku podkreśla jak pięknym, dobrym, ciepłym była człowiekiem, mówią o Jej skromności, o pracowitości, o serdeczności i łagodności Jej charakteru....
Wczorajsza powtórka koncertu „Pejzaż bez Ciebie” wywołała u mnie nową falę wzruszeń. Skupiłam się głównie na obrazach, wyświetlanych na ekranie, czyli na obecności Ireny!
Ona dla mnie TAM była! Była na tym koncercie!
Dziś szczególny dzień - Jej imieniny - i moje różne wspomnienia....
Jednym z takich wspomnień sprzed 10 lat / Irenka powiedziałaby; „To było wczoraj”/
podzielę się teraz tutaj... Nie jest to dzień Jej imienin, lecz końcówka sierpnia 2003 roku....
W roku 2003 finał popularnej audycji Polskiego Radia „Lato z radiem” zaplanowany był na Skwerze Kościuszki w Gdyni.
Dzień wcześniej, 29 sierpnia zadzwoniłam do Irenki, by spytać Ją, o której godzinie ma próbę do występu na tym galowym koncercie. Na samą imprezę z powodów zdrowotnych nie mogłam iść, bo wiązało się to z kilkugodzinnym staniem w ogromnym tłumie. Miałam wtedy kłopoty zdrowotne i dlatego nie chciałam ryzykować.
Od Ireny dowiedziałam się, że próbę ma o szaleńczo wczesnej porze – jak na artystę – bo o 9.00.
Tuż przed tą godziną udało mi się pojawić na Skwerze Kościuszki w Gdyni. Było zimno, zaczął padać deszcz. Ekipa radiowa i telewizyjna (miała być transmisja koncertu w TV) już rozstawiała swoje sprzęty, wszędzie były metalowe barierki odgradzające scenę od terenu przeznaczonego dla publiczności. Zaczynali przychodzić zaciekawieni przechodnie, turyści... Robiła się godzina 9.30, na estradzie kręciło się mnóstwo ludzi z tzw. obsługi technicznej.Z głośników leciała bardzo głośna muzyka. Zaczynałam się nieco denerwować, bo Ireny nigdzie nie było. Komórki wtedy jeszcze nie miałam. Pomaszerowałam więc przez Skwer do przystani jachtowej do budki telefonicznej. Kilkakrotnie dzwoniłam na Ireny komórkę, ale nie odbierała. Wróciłam więc na Skwer. Terenu poza barierkowego nie mogłam pokonać bo ochroniarze nie przepuszczali nikogo bez odpowiednich identyfikatorów. Liczyłam, ze Irena jest gdzieś na tzw. zapleczu sceny, ale drogę miałam zamkniętą. Tymczasem zrobiła się godz. 10.00 i zaczął coraz bardziej padać deszcz. Schroniłam się pod zadaszeniem tuż przy Oceanarium w dość bliskim sąsiedztwie sceny. Niektórzy
z widzów też tak zrobili. Patrzyłam na drogę dojazdową do sceny, licząc, że dojrzę tam Irenę. Ze sceny, oblężonej przez ekipy techniczne, wciąż leciała muzyka. Nawet w tamtym kierunku nie patrzyłam zbyt często.
I nagle... słyszę głos Ireny rozlegający się na całej przestrzeni Skweru:
- „Lidziu, już jestem! Proszę, poszukaj Basię! Ona ma dla ciebie identyfikator, weź go i przyjdźcie tu obie”.
Spojrzałam szybko na scenę i zobaczyłam roześmianą Irenę, machającą do mnie ręką!
Gdyby się nie odezwała, wcale bym Jej wśród tych rosłych mężczyzn i aparatury nie dostrzegła! Ubrana w brązową skórzaną kurteczkę, dżinsy - z parasolem w ręce. Pomachałam Jej i uradowana pognałam na poszukiwanie Basi. Ona też usłyszała Irenę więc szybko się odnalazłyśmy i zaopatrzone w identyfikatory „Gość Lata z Radiem” bez przeszkód dotarłyśmy do Ireny. Potem zabawna deszczowa próba i spotkanie po występie.
To epizodyczne wydarzenie dowodzi, ze Irena nie miała w sobie nic z gwiazdorstwa. W każdych okolicznościach przyznawała się do swoich fanów, pomagała im wejść na swoje koncerty, nie bacząc na zdarzające się potem nieprzyjemności, na jakie była czasami narażona.
Bywało, że mogłam wejść tam, gdzie wydawało się to zupełnie niemożliwe.
Gdy przepraszałam Ją za kłopot, słyszałam w odpowiedzi: „Cieszę się, że przyszłaś... Dziękuję, że jesteś...”. Mówiła to ciepło, zawsze okraszając to swoim pięknym uśmiechem.
I za to byłam Irenie ogromnie wdzięczna.
Myślę o Irenie często, bardzo często teraz o Niej rozmawiam z ludźmi, którzy Ją pamiętają, którzy Ją znali, którzy z Nią pracowali.... We wszystkich tych rozmowach każdy bez wyjątku podkreśla jak pięknym, dobrym, ciepłym była człowiekiem, mówią o Jej skromności, o pracowitości, o serdeczności i łagodności Jej charakteru....
Wczorajsza powtórka koncertu „Pejzaż bez Ciebie” wywołała u mnie nową falę wzruszeń. Skupiłam się głównie na obrazach, wyświetlanych na ekranie, czyli na obecności Ireny!
Ona dla mnie TAM była! Była na tym koncercie!
Dziś szczególny dzień - Jej imieniny - i moje różne wspomnienia....
Jednym z takich wspomnień sprzed 10 lat / Irenka powiedziałaby; „To było wczoraj”/
podzielę się teraz tutaj... Nie jest to dzień Jej imienin, lecz końcówka sierpnia 2003 roku....
W roku 2003 finał popularnej audycji Polskiego Radia „Lato z radiem” zaplanowany był na Skwerze Kościuszki w Gdyni.
Dzień wcześniej, 29 sierpnia zadzwoniłam do Irenki, by spytać Ją, o której godzinie ma próbę do występu na tym galowym koncercie. Na samą imprezę z powodów zdrowotnych nie mogłam iść, bo wiązało się to z kilkugodzinnym staniem w ogromnym tłumie. Miałam wtedy kłopoty zdrowotne i dlatego nie chciałam ryzykować.
Od Ireny dowiedziałam się, że próbę ma o szaleńczo wczesnej porze – jak na artystę – bo o 9.00.
Tuż przed tą godziną udało mi się pojawić na Skwerze Kościuszki w Gdyni. Było zimno, zaczął padać deszcz. Ekipa radiowa i telewizyjna (miała być transmisja koncertu w TV) już rozstawiała swoje sprzęty, wszędzie były metalowe barierki odgradzające scenę od terenu przeznaczonego dla publiczności. Zaczynali przychodzić zaciekawieni przechodnie, turyści... Robiła się godzina 9.30, na estradzie kręciło się mnóstwo ludzi z tzw. obsługi technicznej.Z głośników leciała bardzo głośna muzyka. Zaczynałam się nieco denerwować, bo Ireny nigdzie nie było. Komórki wtedy jeszcze nie miałam. Pomaszerowałam więc przez Skwer do przystani jachtowej do budki telefonicznej. Kilkakrotnie dzwoniłam na Ireny komórkę, ale nie odbierała. Wróciłam więc na Skwer. Terenu poza barierkowego nie mogłam pokonać bo ochroniarze nie przepuszczali nikogo bez odpowiednich identyfikatorów. Liczyłam, ze Irena jest gdzieś na tzw. zapleczu sceny, ale drogę miałam zamkniętą. Tymczasem zrobiła się godz. 10.00 i zaczął coraz bardziej padać deszcz. Schroniłam się pod zadaszeniem tuż przy Oceanarium w dość bliskim sąsiedztwie sceny. Niektórzy
z widzów też tak zrobili. Patrzyłam na drogę dojazdową do sceny, licząc, że dojrzę tam Irenę. Ze sceny, oblężonej przez ekipy techniczne, wciąż leciała muzyka. Nawet w tamtym kierunku nie patrzyłam zbyt często.
I nagle... słyszę głos Ireny rozlegający się na całej przestrzeni Skweru:
- „Lidziu, już jestem! Proszę, poszukaj Basię! Ona ma dla ciebie identyfikator, weź go i przyjdźcie tu obie”.
Spojrzałam szybko na scenę i zobaczyłam roześmianą Irenę, machającą do mnie ręką!
Gdyby się nie odezwała, wcale bym Jej wśród tych rosłych mężczyzn i aparatury nie dostrzegła! Ubrana w brązową skórzaną kurteczkę, dżinsy - z parasolem w ręce. Pomachałam Jej i uradowana pognałam na poszukiwanie Basi. Ona też usłyszała Irenę więc szybko się odnalazłyśmy i zaopatrzone w identyfikatory „Gość Lata z Radiem” bez przeszkód dotarłyśmy do Ireny. Potem zabawna deszczowa próba i spotkanie po występie.
To epizodyczne wydarzenie dowodzi, ze Irena nie miała w sobie nic z gwiazdorstwa. W każdych okolicznościach przyznawała się do swoich fanów, pomagała im wejść na swoje koncerty, nie bacząc na zdarzające się potem nieprzyjemności, na jakie była czasami narażona.
Bywało, że mogłam wejść tam, gdzie wydawało się to zupełnie niemożliwe.
Gdy przepraszałam Ją za kłopot, słyszałam w odpowiedzi: „Cieszę się, że przyszłaś... Dziękuję, że jesteś...”. Mówiła to ciepło, zawsze okraszając to swoim pięknym uśmiechem.
I za to byłam Irenie ogromnie wdzięczna.
20 października 2013 16:15 | AnnaMaria
Irena Jarocka „Ty i ja, wczoraj i dziś”
20 października 2013 16:11 | AnnaMaria
Ty i my – wczoraj i dziś, i jutro, i zawsze...
Jak każdego roku 20 października myślimy o Tobie, Ireno, wyjątkowo cieplutko.
Zawsze będziesz obecna w naszych myślach i naszych sercach.
Ty tam wysoko już stół przykrywasz
białym obrusem w jasnej sukience
jest ci tam dobrze jesteś szczęśliwa
i już nie pragniesz niczego więcej
my tu na ziemi też uroczyście
chcemy świętować dzień Twych Imienin
u nas już jesień spadają liście
a Ty jak wiosna po niebie chodzisz
i gości będziesz miała nieziemskich
już aniołowie zadbają o to
tutaj niejedna osoba tęskni
a tam cichutko i wieczny spokój
będziecie tańczyć unosić lekko
kwiatem usłana niebieska droga
choć tu nie jesteś na sercu ciepło
bo jest Ci dobrze u Pana Boga
żal jeszcze w duszy lecz pogodzeni
z losem bo taki był Ci pisany
też podążymy w krainę cieni
i kiedyś wszyscy się tam spotkamy

Zawsze będziesz obecna w naszych myślach i naszych sercach.
Ty tam wysoko już stół przykrywasz
białym obrusem w jasnej sukience
jest ci tam dobrze jesteś szczęśliwa
i już nie pragniesz niczego więcej
my tu na ziemi też uroczyście
chcemy świętować dzień Twych Imienin
u nas już jesień spadają liście
a Ty jak wiosna po niebie chodzisz
i gości będziesz miała nieziemskich
już aniołowie zadbają o to
tutaj niejedna osoba tęskni
a tam cichutko i wieczny spokój
będziecie tańczyć unosić lekko
kwiatem usłana niebieska droga
choć tu nie jesteś na sercu ciepło
bo jest Ci dobrze u Pana Boga
żal jeszcze w duszy lecz pogodzeni
z losem bo taki był Ci pisany
też podążymy w krainę cieni
i kiedyś wszyscy się tam spotkamy

20 października 2013 16:08 | Urszula Grzyś
Imieniny Irenki
Witam w tym szczególnym dla wszystkich wielbicieli Irenki dniu, dniu Jej Imienin. Jakże trudno wyrazić słowami to, co czuję. Dzień imienin kojarzymy zwykle z radością, składamy życzenia, jesteśmy myślami przy Osobie, której osobiście nie możemy ich złożyć. Moje najpiękniejsze myśli nieustannie biegną ku mojej ukochanej Irence, która wniosła w moje życie tyle pięknych chwil, tyle dobra, ciepła i radości.
Dziś nie mogę już złożyć życzeń osobiście. Mogę jedynie ofiarować mojej Gwieździe szczerą modlitwę w Jej intencji, zapalić świecę, wspomnieć te cudowne, szczęśliwe i niezapomniane chwile, które dane mi było przeżyć z moją ukochaną piosenkarką, wspaniałym, skromnym, szalenie wrażliwym, wielkim sercem i duchem Człowiekiem.
Bądź mym Aniołem Kochana Irenko!
Dziś nie mogę już złożyć życzeń osobiście. Mogę jedynie ofiarować mojej Gwieździe szczerą modlitwę w Jej intencji, zapalić świecę, wspomnieć te cudowne, szczęśliwe i niezapomniane chwile, które dane mi było przeżyć z moją ukochaną piosenkarką, wspaniałym, skromnym, szalenie wrażliwym, wielkim sercem i duchem Człowiekiem.
Bądź mym Aniołem Kochana Irenko!
20 października 2013 14:59 | Danusia I.
Dzień imienin Ireny
Mija czas, mija kolejny rok,
a wciąż widzę jej piękną twarz
szkoda, że już cofnąć nie da się w ten czas
gdy piosenką malowała mój świat.
Radosne nasze spotkania, piosenki czar,
Najlepsze chwile z Ireną tak wspominam dziś.
te dni kiedy uśmiech na twarzy był
łzy wzruszenia i małych rzeczy dar.
A dziś smutek w sercu swym mam
nie umiem z przeznaczeniem pogodzić się
czas biegnie do przodu, nie zatrzymam go
wciąż pytam skąd taki zły los.
Irenko brakuje bardzo Ciebie tu .
Danusia

a wciąż widzę jej piękną twarz
szkoda, że już cofnąć nie da się w ten czas
gdy piosenką malowała mój świat.
Radosne nasze spotkania, piosenki czar,
Najlepsze chwile z Ireną tak wspominam dziś.
te dni kiedy uśmiech na twarzy był
łzy wzruszenia i małych rzeczy dar.
A dziś smutek w sercu swym mam
nie umiem z przeznaczeniem pogodzić się
czas biegnie do przodu, nie zatrzymam go
wciąż pytam skąd taki zły los.
Irenko brakuje bardzo Ciebie tu .
Danusia

20 października 2013 13:38 | ArturR.
W środę (23.10) o godzinie 13:55 -TVP Polonia Pejzaż bez ciebie - piosenki Ireny Jarockiej
20 października 2013 00:56 | zDrugiejStronyLustra
GONDOL JERZY ZNAD WISŁY czyli jak trafiłam na drugą stronę lustra
Jutro są twoje imieniny... Czy tam gdzie jesteś liczysz czas na dni? Wracam myślami do dnia, w którym zobaczyłam cię po raz pierwszy... Nie wiedziałam wtedy że to ty, a ty nigdy nie dowiedziałaś się że to byłam ja...
Czy wierzysz w przeznaczenie? W te drobne, prawie niedostrzegalne znaki, które czasami przez całe lata tkają w naszym życiu misterną pajęczynę zdarzeń, obrazów, dźwięków... Nie zwracamy na nie uwagi... Nasze roztargnione oczy prześlizgują się na ulicy po okładce czasopisma, z okien samochodu śledzą przesuwające się tablice z nazwami miast i wsi, z jakąś nieznaną dzielnicą. Z otaczających nas rozmów wychwytujemy nazwiska, tematy, fragmenty muzyki w tle. I zapominamy...
Ale nasz umysł niczego nie zapomniał! Czeka tylko na odpowiedni moment, wynajmuje ciężarówkę z przyczepą i bum! Wysypuje nam to wszystko pod nogi bez uprzedzenia.
Chcesz inne porównanie? To jest jak dziura w chodniku - okrążasz ją i okrążasz, aż kiedyś i tak w nią wpadniesz! Tak już ci było przeznaczone...
Kiedy byłam w wieku przedszkolnym, nie wiedziałam nic o istnieniu piosenkarzy. Chociaż śpiewałam dużo i muszę przyznać dość fałszywie. W swoim repertuarze miałam np "Choć mam rączki małe" i "Stary niedźwiedź mocno śpi". Ale nie tylko... Fascynowały mnie słowa pewnej piosenki. Opowiadała o Wiśle, o płynących po niej barkach z piaskiem, i o tych, co "mieszają wiosłem złoto odbitych w wodzie gwiazd". Nie zgadzałam się z tą interpretacją koloru gwiazd, były przecież srebrne a nie złote. Ale dorośli zawsze mieli dziwne pomysły. Na przykład taki Wyścig Pokoju: co za bzdura, żeby się ścigać po pokoju, i to w dodatku na rowerach!
Kilka lat pózniej nuciłam jak wszyscy znane przeboje, ale nie interesowałem się muzyką rozrywkową. Interesowałam się chodzeniem po drzewach, wycieczkami rowerowymi i Zuzią. Zuzia była moją przyjaciółką "od serca", moją drugą połową i całkowitym przeciwieństwem. Zuzia była śmiała i wygadana, ja nieśmiała i raczej milcząca. Zuzia wiedziała wszystko lepiej, szybciej, ja sprawdzałam i wahałam się.
Dwa razy w tygodniu, chodziłyśmy z Zuzią na lekcje angielskiego na Woronicza. Dokładnie naprzeciwko ośrodka telewizyjnego. Mama Zuzi była tam bufetową. To ona odwoziła nas do domu po skończonej lekcji. Ale musiałyśmy czekać jeszcze godzinę aż skończy pracę. Włóczyłyśmy się więc po korytarzach i studiach, wciskały w różne ciekawe zakamarki. Znałyśmy wszystkie studia, rekwizytornie, garderoby. Nikt nie zwracał na nas uwagi, więc bawiłyśmy się świetnie. W ten sposób "zaliczyłam" nagrania wielu programów rozrywkowych. Nie interesowały mnie. Podobały mi się jedynie sceniczne kostiumy artystów, barwne, mieniące się cekinami w jaskrawych światłach reflektorów.
Któregoś popołudnia, po wyczerpującym seansie "rewii na lodzie" w skarpetkach po długim korytarzu o dobrze wyfroterowanym linoleum, wślizgnęłyśmy się do mrocznego studia. W głębi brzmiała jakaś muzyka, przesuwały kamery, chodzili ludzie pokrzykując i wymachując rękami. Ja chciałam tylko przysiąść w kącie i odpocząć, ale Zuzia miała najwidoczniej inne plany. Widząc że się waham, popchnęła mnie lekko w stronę świateł. I właśnie w tym samym momencie jedna z kamer przesunęła się o kilka metrów na lewo. Popchnięta przez Zuzię zaplątałam się w grube kable i w jednej chwili wylądowałam jak długa na brzuchu. Zaparło mi dech. Ze strachu że ktoś mnie zauważy i zbeszta, ze złości na Zuzię, z bólu bo zraniłam się w nadgarstek.
Nagle poczułam lekki dotyk na włosach i usłyszałam cichy szept:
- nie potłukłaś się?
Sapnęłam ze złości. Do dzisiaj nie cierpię jak ktoś zadaje mi pytania w których zawarta jest odpowiedź!
Właśnie że się potłukłam! I to jak! Czy uda mi się wstać nie opierając się na zbolałym nadgarstku? I jak to będzie wyglądać, leżę przecież na brudnej podłodze, rozciągnięta jak śledź i zaplątana w śmierdzące gumą kable! Co za durna i upokarzająca sytuacja!
Już miałam podnieść głowę i odburknąć coś niechętnie kiedy ogarnął mnie ten zapach... Ogarnął, otulił, oszołomił, oddzielił od świata... I rozbroił, kompletnie rozbroił... Przejęta tym niespodziewanym doznaniem, zapomniałam o strachu i zakłopotaniu, obróciłam się na bok i usiadłam. Chciałam koniecznie zobaczyć ten zapach... I uniosłam głowę... Nad moją małą oszołomioną osobą pochylały się wielkie niebieskie oczy. Wydały mi się ogromne! Sięgnęłam ręką do twarzy w poszukiwaniu okularów. Były! Nie spadły i nie potłukły się! Więc te oczy są prawdziwe, nie wymyśliłam ich! Wtedy nosiło się kitki. Ja miałam dwie, zawiązane wysoko na głowie, majtały mi się za każdym ruchem do przodu i do tyłu, wyglądałam w nich jak cocker spaniel. A teraz jedna gumka pękła. Nieznajoma pogładziła mnie po głowie i zdjęła drugą gumkę. Trzymała ją przez chwilę w ręku jakby zastanawiając się co z nią zrobić. Za każdym jej ruchem, zapach przenikał mnie coraz głębiej i głębiej. Aż nagle, gdzieś z boku, rozległ się niecierpliwy męski głos:
- Irena!
Nieznajoma szepnęła z uśmiechem:
- poczekaj... - wstała i oddaliła się w stronę skrzywionego mężczyzny
Odprowadziłam ją wzrokiem zastanawiając się na co mam czekać?
Z tylu ktoś szarpnął mnie za bluzkę. Zuzia! A to zdrajczyni, gdzie była przez ten czas?
- chodź, bo oberwiemy od mamy!
Chciałam zostać, ale Zuzia była nieugięta, musiałyśmy wracać do bufetu.
Odmówiłam kategorycznie zdawania relacji z mojej "rozmowy" z nieznajomą. Zuzia, przerażona moim puchnącym nadgarstkiem, nie nalegała.
Jakiś czas później, w pewien sobotni wieczór, siedziałam sobie samotnie przed naszym Rubinem z książką w ręce. Pamiętacie Rubiny? Miały dobrą nazwę, obraz był w nich różowo-fioletowy, z taką przezroczystą aureolką.
Na kolanach miałam Emancypantki, które czytałam po kryjomu przed rodzicami, Rubin był tylko pretekstem, gdyby nagle wrócili wcześniej niż przewidywałam. Wtedy Emancypantki pod fotel a ja cielęcy wzrok w Irenę Dziedzic czy jakiegoś tam innego Kydryńskiego.
A tu nagle zaczyna się program, na którego nagranie wtargnęłam zgrabnym ślizgiem na brzuchu. A po chwili te oczy! Przenikliwe, uważne, niebieskie aż do nieba. Oczy coś śpiewały a ja patrzyłam jak zahipnotyzowana w Rubin. Studio wyglądało w Rubinie zupełnie inaczej, Pożałowałam że nie posłuchałam i nie zostałam do końca nagrania. I pomyślałam, że może jeszcze kiedyś spotkam tam ten zapach z niebieskimi oczami.
I spotkałam. Świat jest mały. Ale to już jest zupełnie inna bajka.
Nigdy nie powiedziałam ci o tym pierwszym spotkaniu, o tym że to byłam ja, o zerwanej gumce i o potłuczonym nadgarstku. I o moim zdumieniu, kiedy zrozumiałam, że mogę do ciebie osobiście skierować swoje dziecinne pretensje o kolor gwiazd nad Wisłą:-)
Dzisiaj podnoszę oczy do nieba i usiłuję się przebić przez bezmiar granatowej przestrzeni, do ciebie. Gdzie jesteś? Gdzie śpiewasz? Czy dowiem się kiedyś, jak naprawdę nazywa się przeznaczenie?
Czy wierzysz w przeznaczenie? W te drobne, prawie niedostrzegalne znaki, które czasami przez całe lata tkają w naszym życiu misterną pajęczynę zdarzeń, obrazów, dźwięków... Nie zwracamy na nie uwagi... Nasze roztargnione oczy prześlizgują się na ulicy po okładce czasopisma, z okien samochodu śledzą przesuwające się tablice z nazwami miast i wsi, z jakąś nieznaną dzielnicą. Z otaczających nas rozmów wychwytujemy nazwiska, tematy, fragmenty muzyki w tle. I zapominamy...
Ale nasz umysł niczego nie zapomniał! Czeka tylko na odpowiedni moment, wynajmuje ciężarówkę z przyczepą i bum! Wysypuje nam to wszystko pod nogi bez uprzedzenia.
Chcesz inne porównanie? To jest jak dziura w chodniku - okrążasz ją i okrążasz, aż kiedyś i tak w nią wpadniesz! Tak już ci było przeznaczone...
Kiedy byłam w wieku przedszkolnym, nie wiedziałam nic o istnieniu piosenkarzy. Chociaż śpiewałam dużo i muszę przyznać dość fałszywie. W swoim repertuarze miałam np "Choć mam rączki małe" i "Stary niedźwiedź mocno śpi". Ale nie tylko... Fascynowały mnie słowa pewnej piosenki. Opowiadała o Wiśle, o płynących po niej barkach z piaskiem, i o tych, co "mieszają wiosłem złoto odbitych w wodzie gwiazd". Nie zgadzałam się z tą interpretacją koloru gwiazd, były przecież srebrne a nie złote. Ale dorośli zawsze mieli dziwne pomysły. Na przykład taki Wyścig Pokoju: co za bzdura, żeby się ścigać po pokoju, i to w dodatku na rowerach!
Kilka lat pózniej nuciłam jak wszyscy znane przeboje, ale nie interesowałem się muzyką rozrywkową. Interesowałam się chodzeniem po drzewach, wycieczkami rowerowymi i Zuzią. Zuzia była moją przyjaciółką "od serca", moją drugą połową i całkowitym przeciwieństwem. Zuzia była śmiała i wygadana, ja nieśmiała i raczej milcząca. Zuzia wiedziała wszystko lepiej, szybciej, ja sprawdzałam i wahałam się.
Dwa razy w tygodniu, chodziłyśmy z Zuzią na lekcje angielskiego na Woronicza. Dokładnie naprzeciwko ośrodka telewizyjnego. Mama Zuzi była tam bufetową. To ona odwoziła nas do domu po skończonej lekcji. Ale musiałyśmy czekać jeszcze godzinę aż skończy pracę. Włóczyłyśmy się więc po korytarzach i studiach, wciskały w różne ciekawe zakamarki. Znałyśmy wszystkie studia, rekwizytornie, garderoby. Nikt nie zwracał na nas uwagi, więc bawiłyśmy się świetnie. W ten sposób "zaliczyłam" nagrania wielu programów rozrywkowych. Nie interesowały mnie. Podobały mi się jedynie sceniczne kostiumy artystów, barwne, mieniące się cekinami w jaskrawych światłach reflektorów.
Któregoś popołudnia, po wyczerpującym seansie "rewii na lodzie" w skarpetkach po długim korytarzu o dobrze wyfroterowanym linoleum, wślizgnęłyśmy się do mrocznego studia. W głębi brzmiała jakaś muzyka, przesuwały kamery, chodzili ludzie pokrzykując i wymachując rękami. Ja chciałam tylko przysiąść w kącie i odpocząć, ale Zuzia miała najwidoczniej inne plany. Widząc że się waham, popchnęła mnie lekko w stronę świateł. I właśnie w tym samym momencie jedna z kamer przesunęła się o kilka metrów na lewo. Popchnięta przez Zuzię zaplątałam się w grube kable i w jednej chwili wylądowałam jak długa na brzuchu. Zaparło mi dech. Ze strachu że ktoś mnie zauważy i zbeszta, ze złości na Zuzię, z bólu bo zraniłam się w nadgarstek.
Nagle poczułam lekki dotyk na włosach i usłyszałam cichy szept:
- nie potłukłaś się?
Sapnęłam ze złości. Do dzisiaj nie cierpię jak ktoś zadaje mi pytania w których zawarta jest odpowiedź!
Właśnie że się potłukłam! I to jak! Czy uda mi się wstać nie opierając się na zbolałym nadgarstku? I jak to będzie wyglądać, leżę przecież na brudnej podłodze, rozciągnięta jak śledź i zaplątana w śmierdzące gumą kable! Co za durna i upokarzająca sytuacja!
Już miałam podnieść głowę i odburknąć coś niechętnie kiedy ogarnął mnie ten zapach... Ogarnął, otulił, oszołomił, oddzielił od świata... I rozbroił, kompletnie rozbroił... Przejęta tym niespodziewanym doznaniem, zapomniałam o strachu i zakłopotaniu, obróciłam się na bok i usiadłam. Chciałam koniecznie zobaczyć ten zapach... I uniosłam głowę... Nad moją małą oszołomioną osobą pochylały się wielkie niebieskie oczy. Wydały mi się ogromne! Sięgnęłam ręką do twarzy w poszukiwaniu okularów. Były! Nie spadły i nie potłukły się! Więc te oczy są prawdziwe, nie wymyśliłam ich! Wtedy nosiło się kitki. Ja miałam dwie, zawiązane wysoko na głowie, majtały mi się za każdym ruchem do przodu i do tyłu, wyglądałam w nich jak cocker spaniel. A teraz jedna gumka pękła. Nieznajoma pogładziła mnie po głowie i zdjęła drugą gumkę. Trzymała ją przez chwilę w ręku jakby zastanawiając się co z nią zrobić. Za każdym jej ruchem, zapach przenikał mnie coraz głębiej i głębiej. Aż nagle, gdzieś z boku, rozległ się niecierpliwy męski głos:
- Irena!
Nieznajoma szepnęła z uśmiechem:
- poczekaj... - wstała i oddaliła się w stronę skrzywionego mężczyzny
Odprowadziłam ją wzrokiem zastanawiając się na co mam czekać?
Z tylu ktoś szarpnął mnie za bluzkę. Zuzia! A to zdrajczyni, gdzie była przez ten czas?
- chodź, bo oberwiemy od mamy!
Chciałam zostać, ale Zuzia była nieugięta, musiałyśmy wracać do bufetu.
Odmówiłam kategorycznie zdawania relacji z mojej "rozmowy" z nieznajomą. Zuzia, przerażona moim puchnącym nadgarstkiem, nie nalegała.
Jakiś czas później, w pewien sobotni wieczór, siedziałam sobie samotnie przed naszym Rubinem z książką w ręce. Pamiętacie Rubiny? Miały dobrą nazwę, obraz był w nich różowo-fioletowy, z taką przezroczystą aureolką.
Na kolanach miałam Emancypantki, które czytałam po kryjomu przed rodzicami, Rubin był tylko pretekstem, gdyby nagle wrócili wcześniej niż przewidywałam. Wtedy Emancypantki pod fotel a ja cielęcy wzrok w Irenę Dziedzic czy jakiegoś tam innego Kydryńskiego.
A tu nagle zaczyna się program, na którego nagranie wtargnęłam zgrabnym ślizgiem na brzuchu. A po chwili te oczy! Przenikliwe, uważne, niebieskie aż do nieba. Oczy coś śpiewały a ja patrzyłam jak zahipnotyzowana w Rubin. Studio wyglądało w Rubinie zupełnie inaczej, Pożałowałam że nie posłuchałam i nie zostałam do końca nagrania. I pomyślałam, że może jeszcze kiedyś spotkam tam ten zapach z niebieskimi oczami.
I spotkałam. Świat jest mały. Ale to już jest zupełnie inna bajka.
Nigdy nie powiedziałam ci o tym pierwszym spotkaniu, o tym że to byłam ja, o zerwanej gumce i o potłuczonym nadgarstku. I o moim zdumieniu, kiedy zrozumiałam, że mogę do ciebie osobiście skierować swoje dziecinne pretensje o kolor gwiazd nad Wisłą:-)
Dzisiaj podnoszę oczy do nieba i usiłuję się przebić przez bezmiar granatowej przestrzeni, do ciebie. Gdzie jesteś? Gdzie śpiewasz? Czy dowiem się kiedyś, jak naprawdę nazywa się przeznaczenie?
19 października 2013 15:46 | Hanna Ewa
Tam, gdzie serce, tam mój dom
O tęsknocie Irena Jarocka śpiewała z nutą melancholii, a jednocześnie subtelnie.
Jej piosenki zapadają w pamięć. Tak, ja ta, choć mniej znana.
* * *
Dlaczego
patrzysz na mnie
w ten sposób
i tak...
słodko
zapominam,
a przecież...
w aksamicie nieba
rozpościera się
cała tęsknota,
ślady
wspomnienia
i ten jedyny raz
kiedy
bez żalu mogę
obejrzeć się
za siebie
3.04. 2011
Jej piosenki zapadają w pamięć. Tak, ja ta, choć mniej znana.
* * *
Dlaczego
patrzysz na mnie
w ten sposób
i tak...
słodko
zapominam,
a przecież...
w aksamicie nieba
rozpościera się
cała tęsknota,
ślady
wspomnienia
i ten jedyny raz
kiedy
bez żalu mogę
obejrzeć się
za siebie
3.04. 2011
19 października 2013 03:00 | Jasio, NY
Mój wielki sen
Tutaj w Nowym Yorku wszyscy wiemy jak Irena tęskniła bardzo za krajem, za swoją polską publicznością. Jednak zawsze po kilku tygodniach pobytu w kraju tęskniła za jej ukochaną Rodzinką. To było u niej jak ogień i woda, dawało jej równowagę życiową - potrzebowała się "rozgrzać" na scenie a potem "ochłodzić" na łonie rodziny, "by marzyć dalej".
To mój wielki sen mnie gnał
W szaloną, nieznaną dal
Bez barier i granic
Obcymi drogami
Za nowym rajem
Im więcej poznałam miejsc
Im dłużej zostałam gdzieś
W mej klatce ze złota
Tym większa tęsknota
By marzyć dalej
To mój wielki sen mnie gnał
W szaloną, nieznaną dal
Bez barier i granic
Obcymi drogami
Za nowym rajem
Im więcej poznałam miejsc
Im dłużej zostałam gdzieś
W mej klatce ze złota
Tym większa tęsknota
By marzyć dalej
19 października 2013 01:05 | Barbara Bernhardt
Tak jak ja zawsze jasną miej twarz – czyli Irena Jarocka w Waszyngtonie
Wspomnienie z 2004 roku
Kiedy w siódmej klasie podstawówki chodziłyśmy z dziewczynami do fryzjera, aby ścinać się ‘na pazia’ i zakręcać włosy okrągłą szczotką ‘do środka’, dodawałyśmy nieśmiało, że „...chcemy tak, jak Irena Jarocka...”. A potem porównywałyśmy, która wygląda najpodobniej, przeżywając swe pierwsze miłości i utożsamiając się ze słowami piosenek: „Wymyśliłam cię”, „Był ktoś” czy „Kawiarenki”.
A niemal trzydzieści lat później siedzę z Ireną w jednej z waszyngtońskich kawiarenek, tak różnej w stylu od tych odpływających i zaszeptanych, pełnych romantycznej polskości, za którą obie tęsknimy i rozmawiamy o życiu, miłości, muzyce, o tym, co nie wróci, ale i o tym, co jeszcze przed nami, nowe i ekscytujące. Jestem pełna podziwu dla Ireny, która pozostała wierna swej wielkiej i pierwszej miłości – piosence – i nadal, jak niewielu już z nas, w myśl hymnu Młynarskiego „robi swoje”. I wciąż wygrywa.
Od 13 lat mieszka w USA, z mężem i córką, kilkakrotnie zmieniając stany, a co za tym idzie domy, otoczenie i przyjaciół. Jedyne, co się w jej życiu nie zmienia, to śpiew. Irena śpiewa nieprzerwanie, i w Stanach i w Polsce, nagrywa, daje koncerty dla Polonii, zawsze zaangażowana całym sercem, zawsze gnana tęsknotą – jak wyznaje słowami jednej z piosenek na swej najnowszej płycie – „by marzyć dalej”.
Pełna magicznego ciepła, uśmiechnięta i pogodna, opowiada mi o swych doświadczeniach na estradach świata, nagraniach, podróżach, miłości do muzyki i o planach na przyszłość. Zwłaszcza, kiedy mówi o przyszłości, wstępuje w nią (zaraźliwa) elektryczność. Przyszłość mianowicie, i to ta najbliższa, obiecuje początek realizacji wielkiego, nowego przedsięwzięcia artystki, a mianowicie wystawy promującej nasz kraj w USA. Trzynastego marca bieżącego roku odbędzie się w nowojorskim Wydziale Konsularnym Ambasady Polskiej uroczysta gala otwierająca ową wystawę. Cel jest prosty: przybliżyć Amerykanom Polskę – jej wielowiekowe tradycje, kulturę, naukę, sztukę, niezniszczalnego ‘ducha wolności’, odwagę i rozmach twórczy naszych rodaków. Zapytana dlaczego to robi, odpowiada: „Bo kocham Polskę, ciągle tęsknię i chcę coś dla Niej zrobić”. Wystawa będzie uniwersalna, przedstawiająca naszą historię i jej znakomitych twórców, ale przede wszystkim pokazująca Polskę współczesną, w obecnych pasjonujących czasach nowej demokratycznej hossy. Irena Jarocka „zebrała” już mnóstwo gotowych do współpracy osób – zarówno w kraju jak i w Stanach Zjednoczonych –
i wszystko zapowiada prawdziwy triumf.
Doświadczenie z przeszłości, które artystka wspomina ze wzruszeniem, nostalgią i wdzięcznością, to jej teatralny debiut w sztuce Sławomira Mrożka „Piękny widok”.
W 2000 roku wystąpiła obok Wiesława Małachowskiego na scenie polskiego teatru w Waszyngtonie (Polish Theater of Metropolitan Area), prowadzonego przez aktorkę broadwayowską Sylvię Daneel, która spektakl reżyserowała. Entuzjastycznie przyjęta zarówno przez widzów jak i prasę Irena zalicza to wydarzenie do jednego z najistotniejszych w życiu, niezapomnianej lekcji scenicznej, cennej, bo uczącej jej nowego poziomu skupienia i dyscypliny słuchania, uwarunkowanego faktem współistnienia na scenie.
Niewyczerpująca się energia twórcza Ireny Jarockiej podsunęła również pomysł pracy nad autobiografią zatytułowaną „Piosenka o mnie samej”, którą artystka planuje niebawem wydać. Ale przede wszystkim chce nadal śpiewać, w kraju i za granicą, stale utwierdzana o swej popularności i zasypywana dowodami miłości od swych licznych fanów.
W sobotę, 28 lutego artystka miała okazję połączyć swą miłość do piosenki z potrzebą zaangażowania się w działalność społeczną. Wystąpiła bowiem przed nami w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, w ramach benefisu dla fundacji ABC XXI - Child Awareness Program for Poland, założonej w 1998 roku przez żonę byłego ambasadora Polski w USA – panią Ireną Koźmińską. Misją organizacji jest wspieranie zdrowia emocjonalnego i moralnego polskich dzieci w celu stworzenia im jak najkorzystniejszych warunków dla intelektualnego i duchowego rozwoju. W ciągu pięciu lat swego istnienia organizacja ABC XXI wcieliła w życie szereg wspaniałych programów dla przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów oraz fantastycznie sprawdzającą się kampanię, motywującą dorosłych do głośnego czytania dzieciom (Cała Polska czyta dzieciom).
Irena zapewniła fundację o swym absolutnym poparciu dla jej celów, po czym odśpiewała (i odtańczyła) nam stare przeboje, między innymi: „Nie wrócą te lata”, „Wymyśliłam cię”, „Beatlemania story”, czy „Odpływają kawiarenki” – ta ostatnia okraszona nieskazitelnym „na na na” w wykonaniu pani Anny Niewiadomskiej – attache do spraw kultury, którą artystka zaprosiła do wspólnego śpiewania.
Półtoragodzinny program wypełniony był piosenkami zróżnicowanymi w stylu – obok piosenek starych były i te najnowsze, z płyty wydanej w 2003 „Mój wielki sen”, obok lirycznych i zadumanych były i te pulsujące dyskotekowym rytmem, w czasie wykonywania których Irena Jarocka z pełną wigoru roztańczoną elektrycznością rozbawiała publiczność. Zostaliśmy też przeniesieni w magiczny świat paryski sentymentalną wiązanką piosenek Charles’a Aznavoura, Edith Piaf, Mireille Mathieu i Marie Laforet, zaśpiewanych przez Irenę z ogromnym wdziękiem i ze znakomitym wyczuciem ducha owych czasów. Na bis artystka uraczyła nas piosenką w stylu country - „Quinn of Hearts” - niezbędnym, jak stwierdziła, dodatkiem recitalu, do wykonania którego kwalifikuje ją fakt obecnego miejsca zamieszkania, w niewielkim miasteczku na zachodzie Teksasu.
Swym trafiającym prosto do serca wdziękiem, ciepłem i humorem Irena Jarocka wykreowała prawdziwie magiczne popołudnie. Wśród komentarzy zachwyconej publiczności powtarzały się słowa: „niepowtarzalna, fenomenalna, urocza”. Być może tajemnicą magii Ireny jest połączenie jej pasji dawania, bycia dla innych, z tęsknotą za krajem, którą przejmująco intymnie wyznaje w sumującej jej osobiste doświadczenia piosence „Mój wielki sen” oraz z nieustającą wewnętrzną potrzebą, by tworzyć dalej.
Kiedy w siódmej klasie podstawówki chodziłyśmy z dziewczynami do fryzjera, aby ścinać się ‘na pazia’ i zakręcać włosy okrągłą szczotką ‘do środka’, dodawałyśmy nieśmiało, że „...chcemy tak, jak Irena Jarocka...”. A potem porównywałyśmy, która wygląda najpodobniej, przeżywając swe pierwsze miłości i utożsamiając się ze słowami piosenek: „Wymyśliłam cię”, „Był ktoś” czy „Kawiarenki”.
A niemal trzydzieści lat później siedzę z Ireną w jednej z waszyngtońskich kawiarenek, tak różnej w stylu od tych odpływających i zaszeptanych, pełnych romantycznej polskości, za którą obie tęsknimy i rozmawiamy o życiu, miłości, muzyce, o tym, co nie wróci, ale i o tym, co jeszcze przed nami, nowe i ekscytujące. Jestem pełna podziwu dla Ireny, która pozostała wierna swej wielkiej i pierwszej miłości – piosence – i nadal, jak niewielu już z nas, w myśl hymnu Młynarskiego „robi swoje”. I wciąż wygrywa.
Od 13 lat mieszka w USA, z mężem i córką, kilkakrotnie zmieniając stany, a co za tym idzie domy, otoczenie i przyjaciół. Jedyne, co się w jej życiu nie zmienia, to śpiew. Irena śpiewa nieprzerwanie, i w Stanach i w Polsce, nagrywa, daje koncerty dla Polonii, zawsze zaangażowana całym sercem, zawsze gnana tęsknotą – jak wyznaje słowami jednej z piosenek na swej najnowszej płycie – „by marzyć dalej”.
Pełna magicznego ciepła, uśmiechnięta i pogodna, opowiada mi o swych doświadczeniach na estradach świata, nagraniach, podróżach, miłości do muzyki i o planach na przyszłość. Zwłaszcza, kiedy mówi o przyszłości, wstępuje w nią (zaraźliwa) elektryczność. Przyszłość mianowicie, i to ta najbliższa, obiecuje początek realizacji wielkiego, nowego przedsięwzięcia artystki, a mianowicie wystawy promującej nasz kraj w USA. Trzynastego marca bieżącego roku odbędzie się w nowojorskim Wydziale Konsularnym Ambasady Polskiej uroczysta gala otwierająca ową wystawę. Cel jest prosty: przybliżyć Amerykanom Polskę – jej wielowiekowe tradycje, kulturę, naukę, sztukę, niezniszczalnego ‘ducha wolności’, odwagę i rozmach twórczy naszych rodaków. Zapytana dlaczego to robi, odpowiada: „Bo kocham Polskę, ciągle tęsknię i chcę coś dla Niej zrobić”. Wystawa będzie uniwersalna, przedstawiająca naszą historię i jej znakomitych twórców, ale przede wszystkim pokazująca Polskę współczesną, w obecnych pasjonujących czasach nowej demokratycznej hossy. Irena Jarocka „zebrała” już mnóstwo gotowych do współpracy osób – zarówno w kraju jak i w Stanach Zjednoczonych –
i wszystko zapowiada prawdziwy triumf.
Doświadczenie z przeszłości, które artystka wspomina ze wzruszeniem, nostalgią i wdzięcznością, to jej teatralny debiut w sztuce Sławomira Mrożka „Piękny widok”.
W 2000 roku wystąpiła obok Wiesława Małachowskiego na scenie polskiego teatru w Waszyngtonie (Polish Theater of Metropolitan Area), prowadzonego przez aktorkę broadwayowską Sylvię Daneel, która spektakl reżyserowała. Entuzjastycznie przyjęta zarówno przez widzów jak i prasę Irena zalicza to wydarzenie do jednego z najistotniejszych w życiu, niezapomnianej lekcji scenicznej, cennej, bo uczącej jej nowego poziomu skupienia i dyscypliny słuchania, uwarunkowanego faktem współistnienia na scenie.
Niewyczerpująca się energia twórcza Ireny Jarockiej podsunęła również pomysł pracy nad autobiografią zatytułowaną „Piosenka o mnie samej”, którą artystka planuje niebawem wydać. Ale przede wszystkim chce nadal śpiewać, w kraju i za granicą, stale utwierdzana o swej popularności i zasypywana dowodami miłości od swych licznych fanów.
W sobotę, 28 lutego artystka miała okazję połączyć swą miłość do piosenki z potrzebą zaangażowania się w działalność społeczną. Wystąpiła bowiem przed nami w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, w ramach benefisu dla fundacji ABC XXI - Child Awareness Program for Poland, założonej w 1998 roku przez żonę byłego ambasadora Polski w USA – panią Ireną Koźmińską. Misją organizacji jest wspieranie zdrowia emocjonalnego i moralnego polskich dzieci w celu stworzenia im jak najkorzystniejszych warunków dla intelektualnego i duchowego rozwoju. W ciągu pięciu lat swego istnienia organizacja ABC XXI wcieliła w życie szereg wspaniałych programów dla przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów oraz fantastycznie sprawdzającą się kampanię, motywującą dorosłych do głośnego czytania dzieciom (Cała Polska czyta dzieciom).
Irena zapewniła fundację o swym absolutnym poparciu dla jej celów, po czym odśpiewała (i odtańczyła) nam stare przeboje, między innymi: „Nie wrócą te lata”, „Wymyśliłam cię”, „Beatlemania story”, czy „Odpływają kawiarenki” – ta ostatnia okraszona nieskazitelnym „na na na” w wykonaniu pani Anny Niewiadomskiej – attache do spraw kultury, którą artystka zaprosiła do wspólnego śpiewania.
Półtoragodzinny program wypełniony był piosenkami zróżnicowanymi w stylu – obok piosenek starych były i te najnowsze, z płyty wydanej w 2003 „Mój wielki sen”, obok lirycznych i zadumanych były i te pulsujące dyskotekowym rytmem, w czasie wykonywania których Irena Jarocka z pełną wigoru roztańczoną elektrycznością rozbawiała publiczność. Zostaliśmy też przeniesieni w magiczny świat paryski sentymentalną wiązanką piosenek Charles’a Aznavoura, Edith Piaf, Mireille Mathieu i Marie Laforet, zaśpiewanych przez Irenę z ogromnym wdziękiem i ze znakomitym wyczuciem ducha owych czasów. Na bis artystka uraczyła nas piosenką w stylu country - „Quinn of Hearts” - niezbędnym, jak stwierdziła, dodatkiem recitalu, do wykonania którego kwalifikuje ją fakt obecnego miejsca zamieszkania, w niewielkim miasteczku na zachodzie Teksasu.
Swym trafiającym prosto do serca wdziękiem, ciepłem i humorem Irena Jarocka wykreowała prawdziwie magiczne popołudnie. Wśród komentarzy zachwyconej publiczności powtarzały się słowa: „niepowtarzalna, fenomenalna, urocza”. Być może tajemnicą magii Ireny jest połączenie jej pasji dawania, bycia dla innych, z tęsknotą za krajem, którą przejmująco intymnie wyznaje w sumującej jej osobiste doświadczenia piosence „Mój wielki sen” oraz z nieustającą wewnętrzną potrzebą, by tworzyć dalej.
18 października 2013 02:12 | Hanna Ewa
Indian Summer
jesteś moim najlepszym
wspomnieniem
moje myśli
płyną jak
ciepły przypływ
do ciebie
jestem twoim najpiękniejszym
marzeniem
twoje serce
bije spokojnie jak
czas odmierzany
wskazówkami zegarka
jestem
w drodze do czasu
przyszłego
w drodze do chwili
jedynej możliwej-
w zatoce oczu twoich
dogasa ciepły dzień
wrześniowy
Panie Michale, w moich wierszach jest zwykle jeden motyw: tęsknoty i chęci zatrzymania chwili, zatrzymuję się nad pięknem ukrytym w czasie nam danym, ale wspomnienia są dla mnie szczególnie cenne.
- em

wspomnieniem
moje myśli
płyną jak
ciepły przypływ
do ciebie
jestem twoim najpiękniejszym
marzeniem
twoje serce
bije spokojnie jak
czas odmierzany
wskazówkami zegarka
jestem
w drodze do czasu
przyszłego
w drodze do chwili
jedynej możliwej-
w zatoce oczu twoich
dogasa ciepły dzień
wrześniowy
Panie Michale, w moich wierszach jest zwykle jeden motyw: tęsknoty i chęci zatrzymania chwili, zatrzymuję się nad pięknem ukrytym w czasie nam danym, ale wspomnienia są dla mnie szczególnie cenne.
- em

17 października 2013 18:43 | ArturR.
Jest Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie i na scenie śpiewająca lekko jak motyl, znana i lubiana piosenkarka Irena Jarocka ...
17 października 2013 03:27 | Hanna Ewa
Jesteś wspomnieniem
***
jesteś wspomnieniem
ciepłym słowem
gorącym żarem
jesteś pieszczotą rąk
milczeniem
gdy trzeba
jesteś nutą wanilii
w filiżance kawy
muzyką
jesteś moim cieniem
mgłą
dymem
wspomnieniem
wspomnieniem…

jesteś wspomnieniem
ciepłym słowem
gorącym żarem
jesteś pieszczotą rąk
milczeniem
gdy trzeba
jesteś nutą wanilii
w filiżance kawy
muzyką
jesteś moim cieniem
mgłą
dymem
wspomnieniem
wspomnieniem…

16 października 2013 10:01 | Marika
Podziękowania i pozdrowienia :)
Dziękuję za tak wiele nowych i zupełnie mi nieznanych zdjęć i informacji z życia Pani Irenki.
Niezmiennie jestem z Jej utworami i tym miejscem.
Pozdrawiam wszystkich jesiennie, ale ze słonecznym uśmiechem. :-)
Dla wszystkich , którzy lubią śpiewać lub nucić - na dobry dzień zostawiam :
[www.youtube.com]
Niezmiennie jestem z Jej utworami i tym miejscem.
Pozdrawiam wszystkich jesiennie, ale ze słonecznym uśmiechem. :-)
Dla wszystkich , którzy lubią śpiewać lub nucić - na dobry dzień zostawiam :
[www.youtube.com]