Intencją Księgi Gości jest wyrażenie szacunku dla Ireny Jarockiej, upamiętnienie zarówno jej dorobku artystycznego jak i osobowości artystki. Osoby pragnące zamieścić swoje wspomnienia związane z artystką, wypowiedzieć się na temat portalu lub wyrazić szacunek dla Ireny Jarockiej za całokształt jej dorobku, prosimy o przesłanie tekstu na: Jarocka@gmail.com.
Uzupełniamy stale materiały z życia Ireny na portalu IrenaJarocka.pl.
Brakujące materiały lub korekty prosimy o przesyłanie na Jarocka@gmail.com
24 czerwca 2012 23:00 | Danusia I .
Kochani DZIĘKUJĘ
Właśnie poszli moje goście, zaglądam na stronę, a tu taka niespodzianka tyyyle życzeń dla mnie .
Kochani jestem ogromnie wzruszona. Bardzo Dziękuję wszystkim .
Przy tej okazji tego dnia podziele się z Wami szczęśliwym imieninowym dniem, który spędziłam z Irenką .
24 06 .2005 r. wówczas piękny, słoneczny ciepły dzień
Irena przyjechała do Bydgoszczy z Basią F. samochodem, która prowadziła
Z Bydgoszczy już razem jechałyśmy na koncert do Więcborka .
Po drodze odbieram mnóstwo telefonów i SMS-ów z życzeniami.
Irenka odwracała się do mnie i reagowała szczerym uśmiechem
W pewnym momencie informuje Basię .Danusia ma dziś imieniny .
Otrzymuje życzenia od Basi z obietnicą że musimy to uczcić.
Dotarłyśmy do Więcborka .Scena położona w pięknym miejscu nad samym jeziorem .
Wita nas organizatorka imprezy i fani którzy przybyli też z Bydgoszczy .
Zaczął się koncert od piosenki " By coś zostało z tych dni " publiczność wita serdecznie .
Potem kilka następnych piosenek kolejności nie pamiętam, a były min "Motylem jestem", "Beatelmania story",
" Odpływają Kawiarenki", " Gondolierzy z nad Wisly" , "Nie wrócą te lata "
Po którejś piosence słysze słowa . ...Chciałam złożyć życzenia imieninowe Danusi Ignatowskiej,
która od stu lat prowadzi mój Fan Club .Nogi mi się ugięły .z wrażenia .Myślałam że z radości wejdę na scene i uściskam Irene
Irena kontynuuje pyta publiczność czy ktoś jeszcze na widowni jest Danuta ? to też składam dzis zyczenia .
Zgłasza sie pani i pan .Irena z szczerym uśmiechem pyta tego pana ...Pan też jest Danuta ? OK.. a to Jan bo tego dnia też jest Jana .Było troche śmiechu ..
Dla solenizantów zadedykowała piosenkę "Wymyśliłam Cię"
. Taka była właśnie Irena przekochana, zaskakująca .
Zawsze miała takie powiedzonka ..od stu lat lub ..za sto lat do was przyjadę .Lepiej póżno niż wcale ..lub to było wczoraj .
Wieczór też był jeszcze nasz może szczególny mój . Ucztowałyśmy sobie moje imieniny z Ireną z Basią w trójką przy słodkościach i przy lampce szampana .
Był to najszczęśliwszy mój dzień .
Taki właśnie mój którego nigdy nie zapomnę .
[zapodaj.net]
[zapodaj.net]
[zapodaj.net]
Do Artura .
Niestety tego drugiego zdjęcia o które pytasz nie mam . .
Chyba, że znajdę klisze ale takich zdjęć już raczej nie robią ?
Danusia
Kochani jestem ogromnie wzruszona. Bardzo Dziękuję wszystkim .
Przy tej okazji tego dnia podziele się z Wami szczęśliwym imieninowym dniem, który spędziłam z Irenką .
24 06 .2005 r. wówczas piękny, słoneczny ciepły dzień
Irena przyjechała do Bydgoszczy z Basią F. samochodem, która prowadziła
Z Bydgoszczy już razem jechałyśmy na koncert do Więcborka .
Po drodze odbieram mnóstwo telefonów i SMS-ów z życzeniami.
Irenka odwracała się do mnie i reagowała szczerym uśmiechem
W pewnym momencie informuje Basię .Danusia ma dziś imieniny .
Otrzymuje życzenia od Basi z obietnicą że musimy to uczcić.
Dotarłyśmy do Więcborka .Scena położona w pięknym miejscu nad samym jeziorem .
Wita nas organizatorka imprezy i fani którzy przybyli też z Bydgoszczy .
Zaczął się koncert od piosenki " By coś zostało z tych dni " publiczność wita serdecznie .
Potem kilka następnych piosenek kolejności nie pamiętam, a były min "Motylem jestem", "Beatelmania story",
" Odpływają Kawiarenki", " Gondolierzy z nad Wisly" , "Nie wrócą te lata "
Po którejś piosence słysze słowa . ...Chciałam złożyć życzenia imieninowe Danusi Ignatowskiej,
która od stu lat prowadzi mój Fan Club .Nogi mi się ugięły .z wrażenia .Myślałam że z radości wejdę na scene i uściskam Irene
Irena kontynuuje pyta publiczność czy ktoś jeszcze na widowni jest Danuta ? to też składam dzis zyczenia .
Zgłasza sie pani i pan .Irena z szczerym uśmiechem pyta tego pana ...Pan też jest Danuta ? OK.. a to Jan bo tego dnia też jest Jana .Było troche śmiechu ..
Dla solenizantów zadedykowała piosenkę "Wymyśliłam Cię"
. Taka była właśnie Irena przekochana, zaskakująca .
Zawsze miała takie powiedzonka ..od stu lat lub ..za sto lat do was przyjadę .Lepiej póżno niż wcale ..lub to było wczoraj .
Wieczór też był jeszcze nasz może szczególny mój . Ucztowałyśmy sobie moje imieniny z Ireną z Basią w trójką przy słodkościach i przy lampce szampana .
Był to najszczęśliwszy mój dzień .
Taki właśnie mój którego nigdy nie zapomnę .
[zapodaj.net]
[zapodaj.net]
[zapodaj.net]
Do Artura .
Niestety tego drugiego zdjęcia o które pytasz nie mam . .
Chyba, że znajdę klisze ale takich zdjęć już raczej nie robią ?
Danusia
24 czerwca 2012 22:59 | łucja
Życzenia dla Pani Danusi
Najlepsze życznia Imieninowe dużo radości mało zmartwień i smuteczków-jak mawiała Pani Irenka.Samych pogodnych dni i zdrowia bo to ono jak się okazuje jest w życiu niezbędne.Oby spotykała Pani na swojej drodze dobrych ludzi...
Pozdrawiam serdecznie
Łucja
Pozdrawiam serdecznie
Łucja
24 czerwca 2012 19:13 | Ewa z Warszawy
Życzenia dla p. Danusi Ignatowskiej
W dniu IMIENIN życzę:
dużo szczęścia, radości, uśmiechu
mnóstwa wiary, wytrwałości i siły
samych przyjemnych i spokojnych dni
pogody ducha na co dzień:)
dużo szczęścia, radości, uśmiechu
mnóstwa wiary, wytrwałości i siły
samych przyjemnych i spokojnych dni
pogody ducha na co dzień:)
24 czerwca 2012 17:49 | Małgosia z Nakła
Pani Danusiu, życzę Pani przede wszystkim zdrowia, wytrwałości i coraz to nowych pomysłów, aby pamięć o Pani Irence pozostała. Poza tym, to życzę na co dzień ludzkiej życzliwości, radości z małych rzeczy i uśmiechu na twarzy. :-))).
24 czerwca 2012 17:05 | Bożena
Dla Pani Danusi
Zdrówka bo to dobro najcenniejsze i duuużo radości .
Radość jest światłem duszy : oświetla tego co ją ma i ogrzewa wszystkich ,na których padają jej promienie
I jak śpiewała P .Irena ,która łączy tutaj nas wszystkich znajomych i nieznanych sobie ".......żeby nagle świat nabrał smaku pomarańczy ....."
Pozdrawiam serdecznie
Radość jest światłem duszy : oświetla tego co ją ma i ogrzewa wszystkich ,na których padają jej promienie
I jak śpiewała P .Irena ,która łączy tutaj nas wszystkich znajomych i nieznanych sobie ".......żeby nagle świat nabrał smaku pomarańczy ....."
Pozdrawiam serdecznie
24 czerwca 2012 16:13 | Julia
Upominki dla Solenizantki!
Rozumiem, ze te wklejane wywiady z Irenką są imieninowym prezentem dla Danusi Ignatowskiej!
Na pewno się ucieszy! A my też z miłą chęcią zagłębiamy się w ich lekturę!
Na pewno się ucieszy! A my też z miłą chęcią zagłębiamy się w ich lekturę!
24 czerwca 2012 15:56 | Szelma Opole
Dla Pani Danusi
W dniu imienin, życzę wszystkiego co najpiękniejsze, spełnienia marzeń, dużo uśmiechu, i słońca, żeby rozpogadzało czasami te pochmurne dni. Pozdrawiam serdecznie
24 czerwca 2012 14:51 |
Tu jest dobra energia-Irena Jarocka część 3
A.S.: - Czy wykorzystała Pani kiedyś fakt, że jest osobą popularną?
I.J.: - W czasach PRL-u to właściwie było nagminne. Szło się do sklepu, panie rozpoznawały i dawały coś spod lady, albo coś, co akurat przyszło, co można było włożyć do zamrażarki… Bo jak wtedy coś się pojawiło na rynku, to trzeba było od razu kupować więcej i zostawiać trochę na potem. Jeździło się z koncertami po różnych miejscach, fabrykach i załatwiało się do domu różne rzeczy. Tak załatwiłam kable, marmur, dywany, zasłony. ..Często mówili: - „A może Pani by czegoś od nas potrzebowała?”. No to dlaczego nie? W ten sposób wykorzystywałam moje nazwisko. Ale to działało nie tylko wtedy. Do dzisiaj spotykam się z wielką sympatią ludzi i pomimo, że teraz już nie ma problemów z załatwianiem prostych spraw, to nadal jest mi dużo łatwiej. Dzięki nazwisku szybciej można pewne rzeczy załatwić.
A.S.: - Na przykład?
I.J.: - Leciałam niedawno do Stanów Zjednoczonych. Gdy oddawałam bilety i bagaż młody, bardzo sympatyczny człowiek, który mnie obsługiwał, zrobił mi niespodziankę. Przylepił na walizce napis VIP, który stosuje się tylko dla pasażerów I klasy, ja akurat leciałam ekonomiczną. Dzięki temu na lotnisku w Stanach mój bagaż wyjechał jako pierwszy. To był bardzo miły gest. I takich drobiażdżków jest pełno. Innym razem załatwiałam coś w urzędzie, a że nie za bardzo potrafię wypełniać druczki, panie mi to wszystko wypełniły, z uśmiechem. Oczywiście dałam im autograf.
A.S.: - Czy w urzędzie na Białołęce też miało miejsce coś podobnego?
I.J.: - Mąż w zeszłym roku wyrabiał dowód osobisty. Miał mało czasu, bo niebawem wylatywał do Stanów. Kierowniczka działu dowodów osobistych w urzędzie dzielnicy załatwiła mu wszystko w przyspieszonym tempie. Widzi pani, mimo wszystko dalej ludzie są uczynni, mili, sympatyczni.
A.S.: - Jesteście Państwo blisko 20 lat małżeństwem. Jaka jest recepta na udany związek?
I.J.: - Należy szanować pasje drugiej osoby, mówić sobie wszystko, no, prawie wszystko. Pretensje wyjaśniać od razu, wybaczać partnerowi to, że jest inny, niż go sobie wyobrażalibyśmy. Ale przede wszystkim trzeba kochać. Jak się kocha naprawdę, to miłość sama przebacza, a i ta wybrana osoba przy wielkiej miłości też w jakimś stopniu się zmienia. Chociaż myślę, że jak jest wielka miłość, to nam nic w tej drugiej osobie nie przeszkadza.
A.S.: - Niektórzy twierdzą, że artysta nie powinien zakładać rodziny. A Pani?
I.J.: - Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Rodzina, dom to oaza spokoju, odpoczynku. Przecież każdy człowiek, w jakimkolwiek zawodzie pracuje, musi mieć specjalne miejsce na ziemi. My też jesteśmy normalnymi ludźmi. Podróżujemy dużo, ale jeżeli to nie są wyjazdy na długo, to bywa, że nawet cementują związek, bo ciągle małżeństwo jest nowe, świeże. A po drugie, jeśli moja praca jest moją pasją, to jeżeli jestem w niej szczęśliwa, to i szczęście jest w domu.
A.S.: - Jakie są Pani niezrealizowane marzenia?
I.J.: - Koncert w Warszawie. Taki, jakiego nie miałam od lat 80-tych: show z prawdziwego zdarzenia, najchętniej w Sali Kongresowej, z baletem. Marzy mi się, żeby objechać całą Polskę - wszystkie miasta wojewódzkie, tam, gdzie są filharmonie, piękne sale. Moje marzenia się spełniają, wcześniej czy później, więc mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu. Teraz jest kryzys i trudniej o sponsorów na wielkie przedsięwzięcia. Ale liczę na to, że jak wrócę na rynek i intensywniej o sobie przypomnę, wtedy zaproszenia na najciekawsze koncerty same zaczną napływać. No bo tak to jest, że nieobecni nie mają racji. Sporo osób o mnie zapomniało. Drugim marzeniem jest wydanie następnej płyty. A prywatnie? Marzą mi się kolejne podróże po świecie, wspólnie z mężem. Kochamy zwiedzanie. To nasza wielka wspólna pasja.
A.S.: - A jakie są pani plany na najbliższe miesiące?
I.J.: - Na pewno koncerty, koncerty, koncerty. W końcu września jadę na miesiąc do Stanów. Po powrocie wystąpię w kilku programach telewizyjnych, szykują się też wywiady w prasie. Powoli przygotowuję się do nagrania nowej płyty, rozmawiam z kompozytorami, autorami tekstów. Planów jest dużo. Ale przede wszystkim musimy się z mężem urządzić w Polsce i tym zajmiemy się od stycznia.
Rozmawiała Anna Słabosz Artbok 25 sierpnia 2009
I.J.: - W czasach PRL-u to właściwie było nagminne. Szło się do sklepu, panie rozpoznawały i dawały coś spod lady, albo coś, co akurat przyszło, co można było włożyć do zamrażarki… Bo jak wtedy coś się pojawiło na rynku, to trzeba było od razu kupować więcej i zostawiać trochę na potem. Jeździło się z koncertami po różnych miejscach, fabrykach i załatwiało się do domu różne rzeczy. Tak załatwiłam kable, marmur, dywany, zasłony. ..Często mówili: - „A może Pani by czegoś od nas potrzebowała?”. No to dlaczego nie? W ten sposób wykorzystywałam moje nazwisko. Ale to działało nie tylko wtedy. Do dzisiaj spotykam się z wielką sympatią ludzi i pomimo, że teraz już nie ma problemów z załatwianiem prostych spraw, to nadal jest mi dużo łatwiej. Dzięki nazwisku szybciej można pewne rzeczy załatwić.
A.S.: - Na przykład?
I.J.: - Leciałam niedawno do Stanów Zjednoczonych. Gdy oddawałam bilety i bagaż młody, bardzo sympatyczny człowiek, który mnie obsługiwał, zrobił mi niespodziankę. Przylepił na walizce napis VIP, który stosuje się tylko dla pasażerów I klasy, ja akurat leciałam ekonomiczną. Dzięki temu na lotnisku w Stanach mój bagaż wyjechał jako pierwszy. To był bardzo miły gest. I takich drobiażdżków jest pełno. Innym razem załatwiałam coś w urzędzie, a że nie za bardzo potrafię wypełniać druczki, panie mi to wszystko wypełniły, z uśmiechem. Oczywiście dałam im autograf.
A.S.: - Czy w urzędzie na Białołęce też miało miejsce coś podobnego?
I.J.: - Mąż w zeszłym roku wyrabiał dowód osobisty. Miał mało czasu, bo niebawem wylatywał do Stanów. Kierowniczka działu dowodów osobistych w urzędzie dzielnicy załatwiła mu wszystko w przyspieszonym tempie. Widzi pani, mimo wszystko dalej ludzie są uczynni, mili, sympatyczni.
A.S.: - Jesteście Państwo blisko 20 lat małżeństwem. Jaka jest recepta na udany związek?
I.J.: - Należy szanować pasje drugiej osoby, mówić sobie wszystko, no, prawie wszystko. Pretensje wyjaśniać od razu, wybaczać partnerowi to, że jest inny, niż go sobie wyobrażalibyśmy. Ale przede wszystkim trzeba kochać. Jak się kocha naprawdę, to miłość sama przebacza, a i ta wybrana osoba przy wielkiej miłości też w jakimś stopniu się zmienia. Chociaż myślę, że jak jest wielka miłość, to nam nic w tej drugiej osobie nie przeszkadza.
A.S.: - Niektórzy twierdzą, że artysta nie powinien zakładać rodziny. A Pani?
I.J.: - Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Rodzina, dom to oaza spokoju, odpoczynku. Przecież każdy człowiek, w jakimkolwiek zawodzie pracuje, musi mieć specjalne miejsce na ziemi. My też jesteśmy normalnymi ludźmi. Podróżujemy dużo, ale jeżeli to nie są wyjazdy na długo, to bywa, że nawet cementują związek, bo ciągle małżeństwo jest nowe, świeże. A po drugie, jeśli moja praca jest moją pasją, to jeżeli jestem w niej szczęśliwa, to i szczęście jest w domu.
A.S.: - Jakie są Pani niezrealizowane marzenia?
I.J.: - Koncert w Warszawie. Taki, jakiego nie miałam od lat 80-tych: show z prawdziwego zdarzenia, najchętniej w Sali Kongresowej, z baletem. Marzy mi się, żeby objechać całą Polskę - wszystkie miasta wojewódzkie, tam, gdzie są filharmonie, piękne sale. Moje marzenia się spełniają, wcześniej czy później, więc mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu. Teraz jest kryzys i trudniej o sponsorów na wielkie przedsięwzięcia. Ale liczę na to, że jak wrócę na rynek i intensywniej o sobie przypomnę, wtedy zaproszenia na najciekawsze koncerty same zaczną napływać. No bo tak to jest, że nieobecni nie mają racji. Sporo osób o mnie zapomniało. Drugim marzeniem jest wydanie następnej płyty. A prywatnie? Marzą mi się kolejne podróże po świecie, wspólnie z mężem. Kochamy zwiedzanie. To nasza wielka wspólna pasja.
A.S.: - A jakie są pani plany na najbliższe miesiące?
I.J.: - Na pewno koncerty, koncerty, koncerty. W końcu września jadę na miesiąc do Stanów. Po powrocie wystąpię w kilku programach telewizyjnych, szykują się też wywiady w prasie. Powoli przygotowuję się do nagrania nowej płyty, rozmawiam z kompozytorami, autorami tekstów. Planów jest dużo. Ale przede wszystkim musimy się z mężem urządzić w Polsce i tym zajmiemy się od stycznia.
Rozmawiała Anna Słabosz Artbok 25 sierpnia 2009
24 czerwca 2012 14:48 |
Tu jest dobra energia -Irena Jarocka część 2
A.S.: - Czy w Warszawie ma Pani swoje ulubione miejsca?
I.J.: - Kiedy tu jestem niespecjalnie mam czas, by zażywać spokoju, na przykład spacerując po Łazienkach Królewskich. Lubię takie parkowe miejsca. Kocham Stare Miasto i wszystko, co jest związane z tradycją. Stare budowle, antyki… To działa na moją wyobraźnię. Czuję się wtedy bezpiecznie.
A.S.: - Co Pani lubi robić w wolnym czasie?
I.J.: - Przede wszystkim dłubię w komputerze, który jest dla mnie kopalnią wiedzy. Bardzo lubię czytać książki. Tydzień temu skończyłam „Byłam sekretarką Adolfa Hitlera” Christy Schroeder. Niesamowita książka, warto ją przeczytać, żeby odkryć parę historycznych prawd. Niedawno przeczytałam też biografie Heleny Vondráčkovej i Jane Fondy. W ogóle lubię biografie, bo to książki konkretne. Podobnie jest z filmami. Obowiązkowo musiałam zobaczyć „Coco Chanel”. Kocham kino i oglądam wszystkie nowości. Ostatni film - „Anioły i demony” - tak na mnie podziałał, że długo czułam się osaczona i szukałam wszędzie spisku. Dziwne uczucie… Bo ja mam tak, że jak coś czytam czy oglądam, to potem jakiś czas głęboko to przeżywam, żyję tym.
A.S.: - Sprawdziła się Pani nie tylko jako piosenkarka, ale także jako aktorka i to zarówno w filmie, jak i na deskach teatru. Czego Panią nauczyły te doświadczenia?
I.J.: - Dały mi jeszcze większą wiarę w siebie. Wiem, że potrafię nie tylko wyśpiewać piosenkę, ale również powiedzieć tekst na tyle dobitnie, że trafia do słuchacza. Nauczyłam się psychicznej koncentracji, a także większego słuchania partnera, a to przydało mi się nie tylko w pracy na scenie teatru czy w filmie, ale też w życiu.. Poza wszystkim to fantastyczne przeżycie, jak gdyby wzbogacenie wyrazu artystycznego mojej głównej pasji - śpiewania. Uważam, że wszystko co nas w życiu spotyka, wzbogaca nas. Role, które zagrałam, przyjęłam z dystansem, nie za bardzo tego chciałam, bo nie wierzyłam w swoje zdolności aktorskie, ale namówili mnie. Dzisiaj dziękuję Bogu za „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”, który stał się ikoną polskiego filmu , i za bardzo trudną, dwuosobową sztukę Mrożka „Piękny widok” w Teatrze Polskim w Waszyngtonie. To rewelacyjne doświadczenia.
A.S.: - W czasie ostatnich dwóch aktywnych lat zdążyła Pani nie tylko wydać nową płytę, ale też napisać książkę autobiograficzną. Jaki cel przyświecał Pani przy tworzeniu tej książki?
I.J.: - Przede wszystkim chciałam pokazać ludziom siebie z drugiej strony. Do tej pory byłam znana przede wszystkim od strony śpiewającej. A ja chciałam się podzielić z innymi moim bogatym życiem i doświadczeniem . Być może to komuś w czymś pomoże. W książce pokazuję, w jaki sposób wychodziłam z najcięższych życiowych sytuacji , jak uczyłam się pozytywnego myślenia. To książka o moich przemianach, o wzlotach i upadkach, o moich pasjach, miłościach, rozterkach, karierze, o czasach PRL-u i o tym jak to było być gwiazdą w tym czasie.
I.J.: - Kiedy tu jestem niespecjalnie mam czas, by zażywać spokoju, na przykład spacerując po Łazienkach Królewskich. Lubię takie parkowe miejsca. Kocham Stare Miasto i wszystko, co jest związane z tradycją. Stare budowle, antyki… To działa na moją wyobraźnię. Czuję się wtedy bezpiecznie.
A.S.: - Co Pani lubi robić w wolnym czasie?
I.J.: - Przede wszystkim dłubię w komputerze, który jest dla mnie kopalnią wiedzy. Bardzo lubię czytać książki. Tydzień temu skończyłam „Byłam sekretarką Adolfa Hitlera” Christy Schroeder. Niesamowita książka, warto ją przeczytać, żeby odkryć parę historycznych prawd. Niedawno przeczytałam też biografie Heleny Vondráčkovej i Jane Fondy. W ogóle lubię biografie, bo to książki konkretne. Podobnie jest z filmami. Obowiązkowo musiałam zobaczyć „Coco Chanel”. Kocham kino i oglądam wszystkie nowości. Ostatni film - „Anioły i demony” - tak na mnie podziałał, że długo czułam się osaczona i szukałam wszędzie spisku. Dziwne uczucie… Bo ja mam tak, że jak coś czytam czy oglądam, to potem jakiś czas głęboko to przeżywam, żyję tym.
A.S.: - Sprawdziła się Pani nie tylko jako piosenkarka, ale także jako aktorka i to zarówno w filmie, jak i na deskach teatru. Czego Panią nauczyły te doświadczenia?
I.J.: - Dały mi jeszcze większą wiarę w siebie. Wiem, że potrafię nie tylko wyśpiewać piosenkę, ale również powiedzieć tekst na tyle dobitnie, że trafia do słuchacza. Nauczyłam się psychicznej koncentracji, a także większego słuchania partnera, a to przydało mi się nie tylko w pracy na scenie teatru czy w filmie, ale też w życiu.. Poza wszystkim to fantastyczne przeżycie, jak gdyby wzbogacenie wyrazu artystycznego mojej głównej pasji - śpiewania. Uważam, że wszystko co nas w życiu spotyka, wzbogaca nas. Role, które zagrałam, przyjęłam z dystansem, nie za bardzo tego chciałam, bo nie wierzyłam w swoje zdolności aktorskie, ale namówili mnie. Dzisiaj dziękuję Bogu za „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”, który stał się ikoną polskiego filmu , i za bardzo trudną, dwuosobową sztukę Mrożka „Piękny widok” w Teatrze Polskim w Waszyngtonie. To rewelacyjne doświadczenia.
A.S.: - W czasie ostatnich dwóch aktywnych lat zdążyła Pani nie tylko wydać nową płytę, ale też napisać książkę autobiograficzną. Jaki cel przyświecał Pani przy tworzeniu tej książki?
I.J.: - Przede wszystkim chciałam pokazać ludziom siebie z drugiej strony. Do tej pory byłam znana przede wszystkim od strony śpiewającej. A ja chciałam się podzielić z innymi moim bogatym życiem i doświadczeniem . Być może to komuś w czymś pomoże. W książce pokazuję, w jaki sposób wychodziłam z najcięższych życiowych sytuacji , jak uczyłam się pozytywnego myślenia. To książka o moich przemianach, o wzlotach i upadkach, o moich pasjach, miłościach, rozterkach, karierze, o czasach PRL-u i o tym jak to było być gwiazdą w tym czasie.
24 czerwca 2012 14:46 |
Tu jest dobra eneria-Irena Jarocka część 1
Tu jest dobra energia - wywiad z Ireną Jarocką
Tu jest dobra energia - wywiadTu jest dobra energia - wywiad
Anna Słabosz: - Od 2 lat dzieli Pani życie pomiędzy Polskę i Stany Zjednoczone. Jakie są wady i zalety mieszkania w jednym i drugim miejscu?
Irena Jarocka: - Wadą jest to, że nie ma się „normalnego” domu, co jest przecież podstawową sprawą dla każdego człowieka. Jestem częściowo tam, częściowo tutaj. Jak tu jestem, to brakuje mi mojego domu tam, a jak jestem tam, to brakuje mi „Polski” i specyficznego kontaktu z tutejszą publicznością. Zawsze jest coś za coś… Z mężem dążymy oczywiście do tego, żeby naszą bazą nie były Stany Zjednoczone, ale Polska. Powolutku, powolutku to się zaczyna realizować. Już mamy mieszkanie i szukamy większego. Ja już teraz więcej miesięcy w roku mieszkam w Polsce. Michał, który jest informatykiem i cenionym naukowcem w tej dziedzinie właśnie dostał tu pracę. Przez jakiś czas będzie pracował i tu, i tam, bo Amerykanie niespecjalnie chcą go puścić.
A.S.: - Czy córka dołączy do Państwa i także przeprowadzi się do Polski?
I.J.: - Na razie nie. Monika ma bardzo dobrą pracę, którą lubi i swój własny świat – jest grafikiem komputerowym w bibliotece uniwersyteckiej Texas Tech University w Lubbock, gdzie mieszkamy. Pochwalę się: to ona zaprojektowała stronę graficzną mojej strony internetowej
A.S.: - Są w Polsce miejsca, które darzy Pani szczególnym sentymentem?
I.J.: - Pochodzę z Wybrzeża, dlatego Gdańsk, Sopot, Gdynia, zawsze będą mi bliskie, choćby ze względu na dzieciństwo i młodość, którą tam spędziłam. Tam zaczynałam śpiewać, tam stawiałam pierwsze kroki w showbiznesie. Bardzo lubię też Mazury, ale przede wszystkim uwielbiam góry. Doładowują mnie energetycznie.
A.S.: - Dlaczego zatem na miejsce do życia po powrocie do Polski wybrała Pani Białołękę?
I.J.: - Szukałam mieszkania w całej Warszawie, ale ta okolica wydawała się mieć dobrą energię. Jest stąd blisko do lasu i do Wisły. Lubię takie spokojne miejsca. Osiedle jest pilnowane, zadbane, bardzo czyste. Bardzo, bardzo lubię to moje mieszkanko.
A.S.: - Jakie są wady i zalety mieszkania na Białołęce?
I.J.: - O jednej rzeczy nie wiedziałam, kiedy kupowałam tu mieszkanie. Zamieszkałam i zaczęłam jeździć po okolicy. Wtedy zauważyłam, że w pewnym rejonie są brzydkie zapachy. Okazało się, że to z oczyszczalni ścieków Czajka. Ale na szczęście tam gdzie mieszkam te zapachy nie docierają, więc raczej doceniam to, że powietrze na Białołęce jest zupełnie inne niż w centrum Warszawy - jest świeże. Oczywistą wadą są korki na moście Grota Roweckiego. Okropne.
Tu jest dobra energia - wywiadTu jest dobra energia - wywiad
Anna Słabosz: - Od 2 lat dzieli Pani życie pomiędzy Polskę i Stany Zjednoczone. Jakie są wady i zalety mieszkania w jednym i drugim miejscu?
Irena Jarocka: - Wadą jest to, że nie ma się „normalnego” domu, co jest przecież podstawową sprawą dla każdego człowieka. Jestem częściowo tam, częściowo tutaj. Jak tu jestem, to brakuje mi mojego domu tam, a jak jestem tam, to brakuje mi „Polski” i specyficznego kontaktu z tutejszą publicznością. Zawsze jest coś za coś… Z mężem dążymy oczywiście do tego, żeby naszą bazą nie były Stany Zjednoczone, ale Polska. Powolutku, powolutku to się zaczyna realizować. Już mamy mieszkanie i szukamy większego. Ja już teraz więcej miesięcy w roku mieszkam w Polsce. Michał, który jest informatykiem i cenionym naukowcem w tej dziedzinie właśnie dostał tu pracę. Przez jakiś czas będzie pracował i tu, i tam, bo Amerykanie niespecjalnie chcą go puścić.
A.S.: - Czy córka dołączy do Państwa i także przeprowadzi się do Polski?
I.J.: - Na razie nie. Monika ma bardzo dobrą pracę, którą lubi i swój własny świat – jest grafikiem komputerowym w bibliotece uniwersyteckiej Texas Tech University w Lubbock, gdzie mieszkamy. Pochwalę się: to ona zaprojektowała stronę graficzną mojej strony internetowej
A.S.: - Są w Polsce miejsca, które darzy Pani szczególnym sentymentem?
I.J.: - Pochodzę z Wybrzeża, dlatego Gdańsk, Sopot, Gdynia, zawsze będą mi bliskie, choćby ze względu na dzieciństwo i młodość, którą tam spędziłam. Tam zaczynałam śpiewać, tam stawiałam pierwsze kroki w showbiznesie. Bardzo lubię też Mazury, ale przede wszystkim uwielbiam góry. Doładowują mnie energetycznie.
A.S.: - Dlaczego zatem na miejsce do życia po powrocie do Polski wybrała Pani Białołękę?
I.J.: - Szukałam mieszkania w całej Warszawie, ale ta okolica wydawała się mieć dobrą energię. Jest stąd blisko do lasu i do Wisły. Lubię takie spokojne miejsca. Osiedle jest pilnowane, zadbane, bardzo czyste. Bardzo, bardzo lubię to moje mieszkanko.
A.S.: - Jakie są wady i zalety mieszkania na Białołęce?
I.J.: - O jednej rzeczy nie wiedziałam, kiedy kupowałam tu mieszkanie. Zamieszkałam i zaczęłam jeździć po okolicy. Wtedy zauważyłam, że w pewnym rejonie są brzydkie zapachy. Okazało się, że to z oczyszczalni ścieków Czajka. Ale na szczęście tam gdzie mieszkam te zapachy nie docierają, więc raczej doceniam to, że powietrze na Białołęce jest zupełnie inne niż w centrum Warszawy - jest świeże. Oczywistą wadą są korki na moście Grota Roweckiego. Okropne.
24 czerwca 2012 14:42 |
4 lata temu
24 czerwca 2012 14:40 | JANUSZ Z PRZEMYŚLA
DROGA SOLENIZANTKA DANUSIA IGNATOWSKA
... którą witam serdecznie w niedzielne , słoneczne popołudnie .Dla Ciebie Droga Danusiu , cudowna , niezwykła osobo , przyjacielu wielu fanów p.Ireny śpieszę z życzeniami :
Niech Ci się Danusiu , jak najlepiej powodzi ,
niech Ci szczęście służy o każdej godzinie
i niech Cię nic dobrego w życiu nie ominie .
Pozdrowienia dla Ciebie i fanów p.Ireny z Podkarpacia .
Niech Ci się Danusiu , jak najlepiej powodzi ,
niech Ci szczęście służy o każdej godzinie
i niech Cię nic dobrego w życiu nie ominie .
Pozdrowienia dla Ciebie i fanów p.Ireny z Podkarpacia .
24 czerwca 2012 14:26 | Lidka C.
Dla Danusi - dzisiejszej solenizantki - raz jeszcze!
I jeszcze jedna Twoja ukochana piosenka!
"Jeszcze wszystko przed nami"...
[www.youtube.com]
[www.youtube.com]
"Jeszcze wszystko przed nami"...
[www.youtube.com]
[www.youtube.com]
24 czerwca 2012 14:22 | Lidka C.
Życzenia dla Danusi
Danusiu, przyjmij moje najsereczniejsze życzenia imieninowe. Życzę Ci przede wszystkim dobrego zdrowia, bo jak wszyscy tego doświadczylismy i doswiadczamy w bolesny sposób, jest ono najważniejsze.
Życzę Ci życzliwosci i serdecznosci od ludzi, siły do pokonywania trudności, odnalezienia promyków radosci w rzeczach i sprawach małych.
Żyj tak, by coś zostało z tych dni....
I dedykuję Ci Twoją ukochaną piosenkę!
Lidka
[www.youtube.com]
[www.youtube.com]
Życzę Ci życzliwosci i serdecznosci od ludzi, siły do pokonywania trudności, odnalezienia promyków radosci w rzeczach i sprawach małych.
Żyj tak, by coś zostało z tych dni....
I dedykuję Ci Twoją ukochaną piosenkę!
Lidka
[www.youtube.com]
[www.youtube.com]
24 czerwca 2012 11:27 | VIP
Irena Jarocka-kobieta spełniona część 3
Dużo później, w Stanach trafiła Pani do New Age. I choć w gronie członków tej grupy odzyskała Pani spokój i równowagę, to jednak zrezygnowała ze spotkań. Czy to była sekta?
- To nie była sekta. Oni niczego mi nie kazali, nie narzucali, nie stosowali manipulacji. Dość szybko zrozumiałam, że to nie jest dla mnie. Ale to była bardzo dobra nauczka na przyszłość. W tej chwili, cokolwiek próbuję robić, to najpierw badam siebie. Najlepiej jest zostać w zgodzie ze sobą i wybierać to, co czujemy, że jest dla nas najlepsze.
Do tego trzeba dojrzeć, dojść, czasem przez zawirowania, rozstaje. Może lepiej, kiedy nie wszystko jest nam dane?
- Gdyby człowiek miał wszystko co piękne i wszystko by mu się układało, to życie byłoby nudne. Należy pogodzić się z istnieniem cierpienia, które też jest naszym powołaniem i zawsze nas czegoś uczy. Wskazuje, jak się zachować w określonych sytuacjach, daje nam siłę. Ludzie przechodzą silne tragedie, po których są mocniejsi, wiedzą, jak ominąć pewne problemy, budzą się do nowego życia. Dostrzeganie tego, co pozytywne w życiu, jest dobrą energią.
Pani nieustannie rozwija swoje wnętrze, poszukuje. Takie kreatywne usposobienie czyni życie ciekawszym, zaskakującym?
- Mam wiele fantastycznych pomysłów, które przychodzą mi do głowy, ale brakuje mi silnej woli, by je rozwijać. Dużo czytam, rozważam. Ostatnio myślałam o przebaczaniu sobie. To, że popełniamy błędy, nie znaczy, że akceptujemy zło. Jeśli wracamy do spraw z naszego życia, które nas męczą, to znaczy, że powinnyśmy nabrać dystansu do tego, co było, i starać się przebaczyć również sobie. Jeżeli zaczynam pozytywnie myśleć o przykrych doświadczeniach, to one z czasem znikają.
Jak lubi Pani spędzać czas w Polsce, kiedy Pani nie pracuje?
- Znajduję coraz więcej czasu na szukanie harmonii w samej sobie, wyciszenie się. Staram się doładować energetycznie ciszą, która jest we mnie. Szukam ciągle nowych metod, lubię medytować. Nie robię tego, co ktoś mi narzuca, ale wybieram to, co jest najlepsze dla mnie samej. Ostatnio najbardziej odpowiadają mi asany z jogi, pozwalające na powolne rozciąganie całego ciała z odpowiednim oddechem. Myślę, że życie jest fajne, trzeba próbować różnych rzeczy. A czy się je osiągnie, to nie jest aż tak istotne. Cytując naszego Ojca Św. Jana Pawła II, "Droga do celu to nie połowa przyjemności, to cała przyjemność". Dobrze, że człowiek ciągle szuka czegoś nowego, chce to poznać. Nie można stanąć i powiedzieć - jestem doskonała, nic już nie muszę robić. To byłoby nudne. Życie jest ciekawe, dzięki wciąż nowym sprawom, ludziom, których poznajemy. Warto wierzyć, że dzisiaj jest pięknie, a jutro może być piękniej.
- To nie była sekta. Oni niczego mi nie kazali, nie narzucali, nie stosowali manipulacji. Dość szybko zrozumiałam, że to nie jest dla mnie. Ale to była bardzo dobra nauczka na przyszłość. W tej chwili, cokolwiek próbuję robić, to najpierw badam siebie. Najlepiej jest zostać w zgodzie ze sobą i wybierać to, co czujemy, że jest dla nas najlepsze.
Do tego trzeba dojrzeć, dojść, czasem przez zawirowania, rozstaje. Może lepiej, kiedy nie wszystko jest nam dane?
- Gdyby człowiek miał wszystko co piękne i wszystko by mu się układało, to życie byłoby nudne. Należy pogodzić się z istnieniem cierpienia, które też jest naszym powołaniem i zawsze nas czegoś uczy. Wskazuje, jak się zachować w określonych sytuacjach, daje nam siłę. Ludzie przechodzą silne tragedie, po których są mocniejsi, wiedzą, jak ominąć pewne problemy, budzą się do nowego życia. Dostrzeganie tego, co pozytywne w życiu, jest dobrą energią.
Pani nieustannie rozwija swoje wnętrze, poszukuje. Takie kreatywne usposobienie czyni życie ciekawszym, zaskakującym?
- Mam wiele fantastycznych pomysłów, które przychodzą mi do głowy, ale brakuje mi silnej woli, by je rozwijać. Dużo czytam, rozważam. Ostatnio myślałam o przebaczaniu sobie. To, że popełniamy błędy, nie znaczy, że akceptujemy zło. Jeśli wracamy do spraw z naszego życia, które nas męczą, to znaczy, że powinnyśmy nabrać dystansu do tego, co było, i starać się przebaczyć również sobie. Jeżeli zaczynam pozytywnie myśleć o przykrych doświadczeniach, to one z czasem znikają.
Jak lubi Pani spędzać czas w Polsce, kiedy Pani nie pracuje?
- Znajduję coraz więcej czasu na szukanie harmonii w samej sobie, wyciszenie się. Staram się doładować energetycznie ciszą, która jest we mnie. Szukam ciągle nowych metod, lubię medytować. Nie robię tego, co ktoś mi narzuca, ale wybieram to, co jest najlepsze dla mnie samej. Ostatnio najbardziej odpowiadają mi asany z jogi, pozwalające na powolne rozciąganie całego ciała z odpowiednim oddechem. Myślę, że życie jest fajne, trzeba próbować różnych rzeczy. A czy się je osiągnie, to nie jest aż tak istotne. Cytując naszego Ojca Św. Jana Pawła II, "Droga do celu to nie połowa przyjemności, to cała przyjemność". Dobrze, że człowiek ciągle szuka czegoś nowego, chce to poznać. Nie można stanąć i powiedzieć - jestem doskonała, nic już nie muszę robić. To byłoby nudne. Życie jest ciekawe, dzięki wciąż nowym sprawom, ludziom, których poznajemy. Warto wierzyć, że dzisiaj jest pięknie, a jutro może być piękniej.
24 czerwca 2012 11:26 | VIP
Irena Jarocka-kobieta spełniona część 2
Zawsze widzę Panią pogodną, uśmiechniętą, jakby wszystkie marzenia się spełniały. Trudno uwierzyć, że była Pani kiedyś dość zagorzałą malkontentką. Skąd Pani czerpie pogodę ducha?
- Żeby ją znaleźć, trzeba chcieć dojrzeć, szukać, ćwiczyć. Kiedy w Stanach ogarniały mnie smutne myśli, zaczynałam dostrzegać dobre rzeczy. Smutki można zamknąć chmurką, z którą odpływają. Przekonałam się, że to możliwe. Stopniowo zmieniałam swoje życie z malkontenckiego na bardziej pozytywne.
Polacy nadal są malkontentami - to wynika też z naszego pochodzenia i naszej historii, ale ludzie coraz więcej się uśmiechają. Teraźniejszość daje młodemu pokoleniu coraz więcej pozytywnych szans, możliwości, wiary w życie. Zauważyłam, że starsi ludzie bardziej łagodnieją. Wierzę, że myślą reżyserujemy nasze życie. Mamy to, co chcemy mieć. Ważne są nasze marzenia. Dlaczego nie marzyć? Nawet jak jest się chorym, należy widzieć dobrą stronę choroby.
Jednak marzenia nie uwolnią od cierpienia...
- Cierpienie napawa smutkiem, ale uważam, że cokolwiek by się nie działo, należy widzieć pozytywy, które są dookoła nas. To są te "małe rzeczy" z mojej płyty. Kiedy widzi się drobiazgi, choćby takie, że zielona herbata, którą teraz piję, jest bardzo dobra, życie staje się łatwiejsze. Przekonałam się o tym nie tak dawno, kiedy poważnie zachorowałam. Wcześniej wydawało mi się, że ja nie mogę chorować. Nie dałam się chorobie. Miałam fantastycznych lekarzy, ale też bardzo wierzyłam, że wyzdrowieję, a dostrzeganie plusów w życiu dodawało mi energii, mimo cierpienia. Teraz mam jeszcze więcej wiary, że można pokonać słabości, chorobę.
Mówiła Pani o swojej autobiograficznej książce, że momentami jest szczera do bólu. Pisze w niej Pani m.in. o strasznych nocnych koszmarach. Dowiedziała się Pani, gdzie tkwiła ich przyczyna?
- Byłam u lekarzy, ale oni do końca nie wiedzą. Być może podczas porodu nastąpił ucisk, który spowodował późniejsze koszmary. Dopadły mnie, kiedy po raz pierwszy wyjechałam do Paryża. Przeszkadzały mi bardzo, potwornie bałam się nocy, krzyczałam, miałam ataki dreszczy. Zaczęło się to wszystko uspakajać, kiedy poznałam Michała, mojego męża. Dawał mi dużo spokoju, przekazywał swoją pewność siebie, której się od niego uczyłam. Przy nim bardzo się uspokoiłam, choć od czasu do czasu koszmary wracały.
Być może dzisiaj wyjaśniłyby to ustawienia Hellingera - niemieckiego terapeuty, który cieszy się w Polsce sporą popularnością. Ale moda na terapię przyszła do nas głównie ze Stanów. Korzystała Pani kiedykolwiek z fachowej pomocy?
- Nie słyszałam o Hellingerze, ani nie chodziłam na terapię, kiedy męczyły mnie koszmary. Poprzez pisanie książki zanurzyłam się w moje przeszłe życie i nabrałam innego spojrzenia na minione relacje z bliskimi mi osobami. Przebaczyłam wszystkim, wszystkiemu i spojrzałam na przeszłość z uśmiechem. Zagłębiałam się w moje poprzednie życie, a kiedy wspomnienia dotyczyły czegoś smutnego - płakałam, rozpaczałam. Przeżywałam to jeszcze raz, ale kończyłam te doświadczenia przebaczeniem sobie i innym. Potrafiłam wyjaśnić sobie niektóre historie, jakie się wtedy wydarzyły, a których wcześniej nie rozumiałam. Lubię decydować sama o sprawach, które czuję głęboko w sercu. Sama sobie pomogłam, ale trwało to długo. Pomogli mi też bardzo ludzie, przekazując ogromną ilość dobrej energii.
- Żeby ją znaleźć, trzeba chcieć dojrzeć, szukać, ćwiczyć. Kiedy w Stanach ogarniały mnie smutne myśli, zaczynałam dostrzegać dobre rzeczy. Smutki można zamknąć chmurką, z którą odpływają. Przekonałam się, że to możliwe. Stopniowo zmieniałam swoje życie z malkontenckiego na bardziej pozytywne.
Polacy nadal są malkontentami - to wynika też z naszego pochodzenia i naszej historii, ale ludzie coraz więcej się uśmiechają. Teraźniejszość daje młodemu pokoleniu coraz więcej pozytywnych szans, możliwości, wiary w życie. Zauważyłam, że starsi ludzie bardziej łagodnieją. Wierzę, że myślą reżyserujemy nasze życie. Mamy to, co chcemy mieć. Ważne są nasze marzenia. Dlaczego nie marzyć? Nawet jak jest się chorym, należy widzieć dobrą stronę choroby.
Jednak marzenia nie uwolnią od cierpienia...
- Cierpienie napawa smutkiem, ale uważam, że cokolwiek by się nie działo, należy widzieć pozytywy, które są dookoła nas. To są te "małe rzeczy" z mojej płyty. Kiedy widzi się drobiazgi, choćby takie, że zielona herbata, którą teraz piję, jest bardzo dobra, życie staje się łatwiejsze. Przekonałam się o tym nie tak dawno, kiedy poważnie zachorowałam. Wcześniej wydawało mi się, że ja nie mogę chorować. Nie dałam się chorobie. Miałam fantastycznych lekarzy, ale też bardzo wierzyłam, że wyzdrowieję, a dostrzeganie plusów w życiu dodawało mi energii, mimo cierpienia. Teraz mam jeszcze więcej wiary, że można pokonać słabości, chorobę.
Mówiła Pani o swojej autobiograficznej książce, że momentami jest szczera do bólu. Pisze w niej Pani m.in. o strasznych nocnych koszmarach. Dowiedziała się Pani, gdzie tkwiła ich przyczyna?
- Byłam u lekarzy, ale oni do końca nie wiedzą. Być może podczas porodu nastąpił ucisk, który spowodował późniejsze koszmary. Dopadły mnie, kiedy po raz pierwszy wyjechałam do Paryża. Przeszkadzały mi bardzo, potwornie bałam się nocy, krzyczałam, miałam ataki dreszczy. Zaczęło się to wszystko uspakajać, kiedy poznałam Michała, mojego męża. Dawał mi dużo spokoju, przekazywał swoją pewność siebie, której się od niego uczyłam. Przy nim bardzo się uspokoiłam, choć od czasu do czasu koszmary wracały.
Być może dzisiaj wyjaśniłyby to ustawienia Hellingera - niemieckiego terapeuty, który cieszy się w Polsce sporą popularnością. Ale moda na terapię przyszła do nas głównie ze Stanów. Korzystała Pani kiedykolwiek z fachowej pomocy?
- Nie słyszałam o Hellingerze, ani nie chodziłam na terapię, kiedy męczyły mnie koszmary. Poprzez pisanie książki zanurzyłam się w moje przeszłe życie i nabrałam innego spojrzenia na minione relacje z bliskimi mi osobami. Przebaczyłam wszystkim, wszystkiemu i spojrzałam na przeszłość z uśmiechem. Zagłębiałam się w moje poprzednie życie, a kiedy wspomnienia dotyczyły czegoś smutnego - płakałam, rozpaczałam. Przeżywałam to jeszcze raz, ale kończyłam te doświadczenia przebaczeniem sobie i innym. Potrafiłam wyjaśnić sobie niektóre historie, jakie się wtedy wydarzyły, a których wcześniej nie rozumiałam. Lubię decydować sama o sprawach, które czuję głęboko w sercu. Sama sobie pomogłam, ale trwało to długo. Pomogli mi też bardzo ludzie, przekazując ogromną ilość dobrej energii.
24 czerwca 2012 11:24 | VIP
Irena Jarocka-Kobieta spełniona-część 1
IRENA JAROCKA - Kobieta spełniona
Jej szlagiery "Kawiarenki", "Gondolierzy znad Wisły", "Wymyśliłam cię" są najchętniej słuchane i nucone podczas koncertów. Wciąż ma swoich wiernych fanów. Stała się im jeszcze bliższa po opublikowaniu książki "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej"
Rozmawia ANNA BINKOWSKA
Kiedy wywiad będzie opublikowany, Pani będzie cieszyć się oczekiwanym wnukiem. Jakie to uczucie, kiedy jedyna córka zostanie niebawem mamą, a Pani babcią?
- Wcześniej nie zastanawiałam się, jak będę się czuła, kiedy zostanę babcią. Teraz, krótko przed przyjściem na świat maluszka, zaczynam odnajdywać się w nowej dla mnie roli. Jak widzę małe dzieci, mam ochotę je przytulić, pogłaskać, uśmiecham się do nich. Budzą się we mnie nowe pokłady czułości. Jestem szczęśliwa i ciekawa, jak będę reagować. Bardzo się cieszę z wnuczka. Dla mojej córki Moniki to kolejny etap rozwoju, nowa faza dorosłości. Już jakiś czas temu pytałam ją, kiedy będzie miała dziecko. Od kilku lat miała chłopaka. Odpowiadała, że ma czas, chce jeszcze pożyć. Widzę, że jest bardzo szczęśliwa, ale już w nowym związku. Pracuje w agencji reklamowej, na uniwersytecie. Robi to, co kocha, jest świetnie zorganizowana. To, że będę babcią, wcale mi nie przeszkadza w tym, że nadal mogę czuć się młodo w mojej duszy. Moje zmarszczki traktuję jako oznakę mądrości (śmiech).
Bardzo łatwo się ich pozbyć...
- Mogłabym ich nie mieć, ale nie uznaję wypełniania zmarszczek botoksem. To zatruwanie organizmu. Myślę, że w życiu jest jak w porach roku. Jesień może być piękna, kolorowa, słoneczna, tak samo każdy okres w naszym życiu ma swoje radości i smutki. One są po to, żeby nas czegoś nauczyć, pomóc zrozumieć, łatwiej zrobić kolejny krok do przodu.
Spodziewała się Pani, że po długiej nieobecności w kraju spotka się z tak fantastycznym przyjęciem, że nie zabraknie wiernych fanów?
- Na początku miałam duży dystans do mojego powrotu na rynek. Dla mediów zmieniło się pokolenie, coraz rzadziej puszczano nasze przeboje. W powrocie do polskiej publiczności bardzo pomogła mi Agnieszka Pasternak, moja menedżerka. Profesjonalnie zajęła się moją karierą, począwszy od wydania autobiograficznej książki "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej", nagrania płyty "Małe rzeczy", kolejnej płyty świątecznej "Ponieważ znów są Święta", a skończywszy na organizowaniu koncertów, konkursów. Wydałam dwie płyty z moimi największymi przebojami, nagranymi na nowo. Jesienią trafią na półki sklepów. Na razie sprzedają się podczas koncertów.
Powrót do Polski od dawna był Pani marzeniem. Mąż, zdolny informatyk, także odnalazł się w polskiej rzeczywistości?
- Jeszcze nie do końca. Michał dostał w Ohio kolejną propozycję pracy, w Centrum Naukowym Lotnictwa Amerykańskiego. Wynalazł nowy system, który Amerykanie już wykorzystują do budowy najnowszych samolotów. Natomiast Chińczycy wykorzystali jego komputerowy wynalazek do budowy najszybszego pociągu na świecie. Ma wielką satysfakcję z tego, co robi. W swojej branży może pracować do końca życia, ale widzę, że chciałby mieć więcej luzu. Tymczasem osiem miesięcy spędza w Stanach, cztery w Polsce. Dojrzał do zamieszkania tutaj, zaczyna mu się tu coraz bardziej podobać, ale nadal ma swoją Amerykę. Zapraszam go, pokazuję mu najlepsze strony kraju. Choć w Stanach sytuacja ekonomiczna zmieniła się na niekorzyść, wiele osób dotknęło bezrobocie, to jednak ludzie są tam bardziej spokojni, optymistyczni, pozytywnie nastawieni do obcych. Uśmiechają się do siebie, a problemy rozwiązują w domu. Mają inny sposób życia, traktowania siebie. Michał wie, że w przyszłości będziemy żyć w Polsce. Nie zamierzamy zrywać kontaktu ze Stanami. Tam mamy dom, który być może kiedyś zostanie sprzedany.
Jej szlagiery "Kawiarenki", "Gondolierzy znad Wisły", "Wymyśliłam cię" są najchętniej słuchane i nucone podczas koncertów. Wciąż ma swoich wiernych fanów. Stała się im jeszcze bliższa po opublikowaniu książki "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej"
Rozmawia ANNA BINKOWSKA
Kiedy wywiad będzie opublikowany, Pani będzie cieszyć się oczekiwanym wnukiem. Jakie to uczucie, kiedy jedyna córka zostanie niebawem mamą, a Pani babcią?
- Wcześniej nie zastanawiałam się, jak będę się czuła, kiedy zostanę babcią. Teraz, krótko przed przyjściem na świat maluszka, zaczynam odnajdywać się w nowej dla mnie roli. Jak widzę małe dzieci, mam ochotę je przytulić, pogłaskać, uśmiecham się do nich. Budzą się we mnie nowe pokłady czułości. Jestem szczęśliwa i ciekawa, jak będę reagować. Bardzo się cieszę z wnuczka. Dla mojej córki Moniki to kolejny etap rozwoju, nowa faza dorosłości. Już jakiś czas temu pytałam ją, kiedy będzie miała dziecko. Od kilku lat miała chłopaka. Odpowiadała, że ma czas, chce jeszcze pożyć. Widzę, że jest bardzo szczęśliwa, ale już w nowym związku. Pracuje w agencji reklamowej, na uniwersytecie. Robi to, co kocha, jest świetnie zorganizowana. To, że będę babcią, wcale mi nie przeszkadza w tym, że nadal mogę czuć się młodo w mojej duszy. Moje zmarszczki traktuję jako oznakę mądrości (śmiech).
Bardzo łatwo się ich pozbyć...
- Mogłabym ich nie mieć, ale nie uznaję wypełniania zmarszczek botoksem. To zatruwanie organizmu. Myślę, że w życiu jest jak w porach roku. Jesień może być piękna, kolorowa, słoneczna, tak samo każdy okres w naszym życiu ma swoje radości i smutki. One są po to, żeby nas czegoś nauczyć, pomóc zrozumieć, łatwiej zrobić kolejny krok do przodu.
Spodziewała się Pani, że po długiej nieobecności w kraju spotka się z tak fantastycznym przyjęciem, że nie zabraknie wiernych fanów?
- Na początku miałam duży dystans do mojego powrotu na rynek. Dla mediów zmieniło się pokolenie, coraz rzadziej puszczano nasze przeboje. W powrocie do polskiej publiczności bardzo pomogła mi Agnieszka Pasternak, moja menedżerka. Profesjonalnie zajęła się moją karierą, począwszy od wydania autobiograficznej książki "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej", nagrania płyty "Małe rzeczy", kolejnej płyty świątecznej "Ponieważ znów są Święta", a skończywszy na organizowaniu koncertów, konkursów. Wydałam dwie płyty z moimi największymi przebojami, nagranymi na nowo. Jesienią trafią na półki sklepów. Na razie sprzedają się podczas koncertów.
Powrót do Polski od dawna był Pani marzeniem. Mąż, zdolny informatyk, także odnalazł się w polskiej rzeczywistości?
- Jeszcze nie do końca. Michał dostał w Ohio kolejną propozycję pracy, w Centrum Naukowym Lotnictwa Amerykańskiego. Wynalazł nowy system, który Amerykanie już wykorzystują do budowy najnowszych samolotów. Natomiast Chińczycy wykorzystali jego komputerowy wynalazek do budowy najszybszego pociągu na świecie. Ma wielką satysfakcję z tego, co robi. W swojej branży może pracować do końca życia, ale widzę, że chciałby mieć więcej luzu. Tymczasem osiem miesięcy spędza w Stanach, cztery w Polsce. Dojrzał do zamieszkania tutaj, zaczyna mu się tu coraz bardziej podobać, ale nadal ma swoją Amerykę. Zapraszam go, pokazuję mu najlepsze strony kraju. Choć w Stanach sytuacja ekonomiczna zmieniła się na niekorzyść, wiele osób dotknęło bezrobocie, to jednak ludzie są tam bardziej spokojni, optymistyczni, pozytywnie nastawieni do obcych. Uśmiechają się do siebie, a problemy rozwiązują w domu. Mają inny sposób życia, traktowania siebie. Michał wie, że w przyszłości będziemy żyć w Polsce. Nie zamierzamy zrywać kontaktu ze Stanami. Tam mamy dom, który być może kiedyś zostanie sprzedany.
24 czerwca 2012 11:20 | Daniela
dla Danuski
Tez przesylam najlepsze zyczenia imieninowe a przede wszystkim zdrowia.
Wyrazam tez ogromny podziw za pomysł i realizacje wystawy o naszej Irence.
Oglada sie jak stary film.Joasiu dzieki za filmik.
Wyrazam tez ogromny podziw za pomysł i realizacje wystawy o naszej Irence.
Oglada sie jak stary film.Joasiu dzieki za filmik.
24 czerwca 2012 11:15 |
Śpiewam moją duszą część 2
– Z pewnością Czytelnicy „Niedzieli” chcieliby dowiedzieć się o Pani doświadczeniach życiowych związanych z rodziną, dziećmi, karierą. Co dla Pani jest w tych sprawach najważniejsze?
– W takim zawodzie jak mój dosyć często się zdarza, że nie udaje się wszystkiego ogarnąć i należycie zadbać o dom, rodzinę, pracę. Dla mnie moja rodzina jest i zawsze była najważniejsza. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Mój mąż Michał, nie zaniedbując swojej pracy, prowadził dom, gdy ja bywałam w podróżach. Przyjeżdżała babcia, która także pomagała. Od momentu, kiedy była już na świecie nasza córka Monika, starałam się, aby każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc spędzać z najbliższymi. Chyba tylko raz się zdarzyło, że nie mogłam przyjechać do Polski na święta – bardzo to przeżyłam, po czym postanowiłam sobie, że nigdy więcej. Na początku lat 80. na dłuższe wyjazdy zabierałam Monikę ze sobą, aby czuła, że mama z nią jest, a Michał mógł pracować w swoim zawodzie. Całe nasze życie to wielki kompromis między realizowaniem się zawodowo a obowiązkami wobec rodziny. Jedno i drugie jest dawaniem naszej miłości i tak długo, jak ona trwa, jesteśmy w stanie pokonywać wszelkie przeciwności.
– Czy uważa się Pani za osobę religijną?
– Jestem bardzo religijna. Wychowałam się przy katedrze w Gdańsku-Oliwie, uczestnicząc w różnych wydarzeniach i uroczystościach kościelnych. Zaczynałam od śpiewania w chórze, potem występowałam w przykościelnym teatrze, grając czasami role świętych, uczestniczyłam w spotkaniach dyskusyjnych młodzieży. Ten kontakt z kościołem naznaczył całe moje życie. W życiu kieruję się sercem, staram się żyć w zgodzie z samą sobą, z tym, co wyniosłam z mojego domu, z mojego kontaktu z Kościołem i pięknymi ludźmi. Jestem pogodnym człowiekiem, wszędzie najpierw dostrzegam dobro i piękno, a smutek już wtedy tak nie boli. Myślę, że modlitwą jest wszystko, co mnie cieszy, i za to Bogu dziękuję.
– Kogo uważa Pani za najbardziej wartościowe autorytety dla siebie i propozycje dla nas?
– W dzisiejszym świecie coraz trudniej o autorytety. Jest to dla nas indywidualność nieprzeciętna, wzór do naśladowania. Imponuje nam czymś, co również chcielibyśmy mieć. Ujmuje nas swoją skromnością, wiedzą i pasją. Jest szczery, otwarty na krzywdę drugiego człowieka, rozumie nas i umie słuchać. To ktoś, kto umiejętnością wybaczania, swoją miłością, dobrocią i tolerancją względem innych sprawia, że czujemy potrzebę przebywania z taką osobą. Spotykamy ich dosyć często. Może nie są idealni, ale swoją postawą dają nam poczucie bezpieczeństwa. Wzorując się na nich, odnajdujemy siebie i kierujemy naszym postępowaniem tak, że możemy stać się autorytetem dla innych.
– Jakie są Pani plany i marzenia na najbliższą przyszłość?
– Tej jesieni [2010 r. – przyp. red.] wydaję płytę z kolędami i pastorałkami. To już moja druga w Polsce płyta o tej tematyce. O dalszych płytowych planach, marzeniach wolę na razie nie mówić, aby nie zapeszyć. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to gram dużo koncertów i te spotkania z publicznością – dawanie siebie – są dla mnie i chyba dla każdego artysty czymś najpiękniejszym. Każda publiczność jest najlepsza i każdego typu muzykę śpiewam dla niej całym sercem i duszą, i wydaje mi się, że ludzie to czują. Oprócz tego staram się realizować moje pasje, m.in. podróże po świecie. Ponieważ planów mam dużo, być może będę zmuszona zrezygnować np. z części podróży, a nawet koncertów, gdyż czasami trzeba iść na kompromis…
– W imieniu naszych Czytelników bardzo dziękuję za wywiad i życzę kolejnych sukcesów i radości.
Rozmowa została przeprowadzona 29 sierpnia 2010 r., autoryzowana – 12 września 2010 r. Chętnych do wysłuchania ciekawych wywiadów z Ireną Jarocką, obejrzenia galerii zdjęć, teledysków z ogromną liczbą przebojów odsyłamy do oficjalnej strony: www.irenajarocka.pl .
– W takim zawodzie jak mój dosyć często się zdarza, że nie udaje się wszystkiego ogarnąć i należycie zadbać o dom, rodzinę, pracę. Dla mnie moja rodzina jest i zawsze była najważniejsza. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Mój mąż Michał, nie zaniedbując swojej pracy, prowadził dom, gdy ja bywałam w podróżach. Przyjeżdżała babcia, która także pomagała. Od momentu, kiedy była już na świecie nasza córka Monika, starałam się, aby każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc spędzać z najbliższymi. Chyba tylko raz się zdarzyło, że nie mogłam przyjechać do Polski na święta – bardzo to przeżyłam, po czym postanowiłam sobie, że nigdy więcej. Na początku lat 80. na dłuższe wyjazdy zabierałam Monikę ze sobą, aby czuła, że mama z nią jest, a Michał mógł pracować w swoim zawodzie. Całe nasze życie to wielki kompromis między realizowaniem się zawodowo a obowiązkami wobec rodziny. Jedno i drugie jest dawaniem naszej miłości i tak długo, jak ona trwa, jesteśmy w stanie pokonywać wszelkie przeciwności.
– Czy uważa się Pani za osobę religijną?
– Jestem bardzo religijna. Wychowałam się przy katedrze w Gdańsku-Oliwie, uczestnicząc w różnych wydarzeniach i uroczystościach kościelnych. Zaczynałam od śpiewania w chórze, potem występowałam w przykościelnym teatrze, grając czasami role świętych, uczestniczyłam w spotkaniach dyskusyjnych młodzieży. Ten kontakt z kościołem naznaczył całe moje życie. W życiu kieruję się sercem, staram się żyć w zgodzie z samą sobą, z tym, co wyniosłam z mojego domu, z mojego kontaktu z Kościołem i pięknymi ludźmi. Jestem pogodnym człowiekiem, wszędzie najpierw dostrzegam dobro i piękno, a smutek już wtedy tak nie boli. Myślę, że modlitwą jest wszystko, co mnie cieszy, i za to Bogu dziękuję.
– Kogo uważa Pani za najbardziej wartościowe autorytety dla siebie i propozycje dla nas?
– W dzisiejszym świecie coraz trudniej o autorytety. Jest to dla nas indywidualność nieprzeciętna, wzór do naśladowania. Imponuje nam czymś, co również chcielibyśmy mieć. Ujmuje nas swoją skromnością, wiedzą i pasją. Jest szczery, otwarty na krzywdę drugiego człowieka, rozumie nas i umie słuchać. To ktoś, kto umiejętnością wybaczania, swoją miłością, dobrocią i tolerancją względem innych sprawia, że czujemy potrzebę przebywania z taką osobą. Spotykamy ich dosyć często. Może nie są idealni, ale swoją postawą dają nam poczucie bezpieczeństwa. Wzorując się na nich, odnajdujemy siebie i kierujemy naszym postępowaniem tak, że możemy stać się autorytetem dla innych.
– Jakie są Pani plany i marzenia na najbliższą przyszłość?
– Tej jesieni [2010 r. – przyp. red.] wydaję płytę z kolędami i pastorałkami. To już moja druga w Polsce płyta o tej tematyce. O dalszych płytowych planach, marzeniach wolę na razie nie mówić, aby nie zapeszyć. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to gram dużo koncertów i te spotkania z publicznością – dawanie siebie – są dla mnie i chyba dla każdego artysty czymś najpiękniejszym. Każda publiczność jest najlepsza i każdego typu muzykę śpiewam dla niej całym sercem i duszą, i wydaje mi się, że ludzie to czują. Oprócz tego staram się realizować moje pasje, m.in. podróże po świecie. Ponieważ planów mam dużo, być może będę zmuszona zrezygnować np. z części podróży, a nawet koncertów, gdyż czasami trzeba iść na kompromis…
– W imieniu naszych Czytelników bardzo dziękuję za wywiad i życzę kolejnych sukcesów i radości.
Rozmowa została przeprowadzona 29 sierpnia 2010 r., autoryzowana – 12 września 2010 r. Chętnych do wysłuchania ciekawych wywiadów z Ireną Jarocką, obejrzenia galerii zdjęć, teledysków z ogromną liczbą przebojów odsyłamy do oficjalnej strony: www.irenajarocka.pl .
24 czerwca 2012 11:14 |
Śpiewam moją duszą część 1
„Śpiewam moją duszą” Niedziela 6/2012
dodane 2012-02-07 16:57
Rozmowa z Ireną Jarocką (2010r)
Wszyscy znają Irenę Jarocką, gwiazdę polskiej piosenki, przez wiele lat dzielącą życie między Polską a Stanami Zjednoczonymi i śpiewającą tak wiele melodyjnych, pięknych przebojów. 21 stycznia 2012 r. Irena Jarocka zmarła w Warszawie w wieku 65 lat. Specjalnie dla „Niedzieli” w lecie 2010 r. wywiad z Ireną Jarocką przeprowadził Andrzej Bucior
ANDRZEJ BUCIOR: – Polacy znają Panią z wielu piosenek oraz pamiętają rolę w filmie „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”. Jaka jest obecna Pani sytuacja życiowa? W różnych doniesieniach prasowych zdania są podzielone – mieszka Pani w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych?
IRENA JAROCKA: – Mieszkam w tej chwili już w Polsce, ale mam dom również w Stanach. Trudno z nim rozstać się na zawsze, więc odwiedzam go raz w roku na chwilę. W tym roku będą to tylko dwa miesiące. Cieszę się bardzo z mojego powrotu do Polski – tutaj realizuję się najbardziej. Osiemnaście lat mieszkałam w Stanach. Była to wspaniała lekcja życia, za którą dzisiaj Bogu dziękuję. Nauczyłam się większej pokory, miłości do ludzi, tolerancji dla inności drugiego człowieka, uwierzyłam w siebie... W to, że jeszcze wiele do poznania przede mną, do bycia „lepszym” człowiekiem.
– Jakie ma Pani najmilsze wspomnienia, spostrzeżenia z pobytu w Polsce?
– Dużo podróżuję po Polsce i widzę coraz więcej zadbanych miast i miasteczek, kwiatów przy domach. Odnawiane są zabytki, współczesna architektura wciska się w każdy wolny zakamarek w centrach wielkich miast. Jestem podbudowana rozmachem budowy dróg w całej Polsce, spieszymy się do EURO 2012 i to widać. Wykorzystujemy fundusze z Unii Europejskiej, które w widoczny sposób pomagają przedsiębiorczym ludziom realizować ich ciekawe pomysły. Jesteśmy wolni, otwarci na cały świat. Polacy byli i są fantastycznym narodem – bardzo wrażliwym, bardzo zdolnym, odnoszącym sukcesy i liczącym się w wielu dziedzinach w światowych rankingach. Postęp w naszym kraju jest fenomenalny, mam się czym chwalić przed obcokrajowcami, napawa mnie to optymizmem i również dzięki temu jestem szczęśliwa z mojego powrotu. Ważne jednak jest dla nas, abyśmy w tym życiowym pędzie potrafili zachować naszą tożsamość, więzi rodzinne, szacunek dla tradycji, historii, kultury. Bycie sobą jest naszym największym bogactwem.
– Większość Polaków pamięta film „Motylem jestem…” – czy ówczesne życie było podobne do przedstawionego w tym odcinku „Czterdziestolatka”?
– Było, ale proszę zauważyć – mimo że ludziom było ciężko, to inaczej do tego wszystkiego podchodzili, jakoś sobie radzili. Żyli marzeniami, poczucie humoru było chyba większe niż dzisiaj, miał on głębsze podłoże, stanowił odtrutkę na szarość codzienności. Ideą tego filmu było danie ludziom nadziei, że każdy może osiągnąć sukces, spełnić swoje marzenia. Dzisiaj, gdy młodzież ogląda ten film, nie wierzy, że mogły być puste półki w sklepach, że wszystko musieliśmy „załatwiać”, że nie można było ot tak sobie wyjechać za granicę, że musieliśmy być wdzięczni partii za każdy drobiazg, którym nas uraczono, np. możliwość kupienia pomarańcz na święta. Film „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka” jest ponadczasowy, o czym świadczy jego ogromna popularność mimo upływu lat. Brawo dla twórców tego filmu. Niedawno rozmawiałam z jego reżyserem – Jerzym Gruzą, opowiedział mi, że po wielu latach, niedawno, z wielkim zainteresowaniem ponownie go obejrzał i że bardzo go ten film rozbawił. Ja natomiast, wykonując swój zawód, często śpiewałam w krajach demokracji ludowej i szczerze powiem, że z przyjemnością wracałam do Polski, bo tutaj panowała największa demokracja i była to nasza kochana Polska.
dodane 2012-02-07 16:57
Rozmowa z Ireną Jarocką (2010r)
Wszyscy znają Irenę Jarocką, gwiazdę polskiej piosenki, przez wiele lat dzielącą życie między Polską a Stanami Zjednoczonymi i śpiewającą tak wiele melodyjnych, pięknych przebojów. 21 stycznia 2012 r. Irena Jarocka zmarła w Warszawie w wieku 65 lat. Specjalnie dla „Niedzieli” w lecie 2010 r. wywiad z Ireną Jarocką przeprowadził Andrzej Bucior
ANDRZEJ BUCIOR: – Polacy znają Panią z wielu piosenek oraz pamiętają rolę w filmie „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”. Jaka jest obecna Pani sytuacja życiowa? W różnych doniesieniach prasowych zdania są podzielone – mieszka Pani w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych?
IRENA JAROCKA: – Mieszkam w tej chwili już w Polsce, ale mam dom również w Stanach. Trudno z nim rozstać się na zawsze, więc odwiedzam go raz w roku na chwilę. W tym roku będą to tylko dwa miesiące. Cieszę się bardzo z mojego powrotu do Polski – tutaj realizuję się najbardziej. Osiemnaście lat mieszkałam w Stanach. Była to wspaniała lekcja życia, za którą dzisiaj Bogu dziękuję. Nauczyłam się większej pokory, miłości do ludzi, tolerancji dla inności drugiego człowieka, uwierzyłam w siebie... W to, że jeszcze wiele do poznania przede mną, do bycia „lepszym” człowiekiem.
– Jakie ma Pani najmilsze wspomnienia, spostrzeżenia z pobytu w Polsce?
– Dużo podróżuję po Polsce i widzę coraz więcej zadbanych miast i miasteczek, kwiatów przy domach. Odnawiane są zabytki, współczesna architektura wciska się w każdy wolny zakamarek w centrach wielkich miast. Jestem podbudowana rozmachem budowy dróg w całej Polsce, spieszymy się do EURO 2012 i to widać. Wykorzystujemy fundusze z Unii Europejskiej, które w widoczny sposób pomagają przedsiębiorczym ludziom realizować ich ciekawe pomysły. Jesteśmy wolni, otwarci na cały świat. Polacy byli i są fantastycznym narodem – bardzo wrażliwym, bardzo zdolnym, odnoszącym sukcesy i liczącym się w wielu dziedzinach w światowych rankingach. Postęp w naszym kraju jest fenomenalny, mam się czym chwalić przed obcokrajowcami, napawa mnie to optymizmem i również dzięki temu jestem szczęśliwa z mojego powrotu. Ważne jednak jest dla nas, abyśmy w tym życiowym pędzie potrafili zachować naszą tożsamość, więzi rodzinne, szacunek dla tradycji, historii, kultury. Bycie sobą jest naszym największym bogactwem.
– Większość Polaków pamięta film „Motylem jestem…” – czy ówczesne życie było podobne do przedstawionego w tym odcinku „Czterdziestolatka”?
– Było, ale proszę zauważyć – mimo że ludziom było ciężko, to inaczej do tego wszystkiego podchodzili, jakoś sobie radzili. Żyli marzeniami, poczucie humoru było chyba większe niż dzisiaj, miał on głębsze podłoże, stanowił odtrutkę na szarość codzienności. Ideą tego filmu było danie ludziom nadziei, że każdy może osiągnąć sukces, spełnić swoje marzenia. Dzisiaj, gdy młodzież ogląda ten film, nie wierzy, że mogły być puste półki w sklepach, że wszystko musieliśmy „załatwiać”, że nie można było ot tak sobie wyjechać za granicę, że musieliśmy być wdzięczni partii za każdy drobiazg, którym nas uraczono, np. możliwość kupienia pomarańcz na święta. Film „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka” jest ponadczasowy, o czym świadczy jego ogromna popularność mimo upływu lat. Brawo dla twórców tego filmu. Niedawno rozmawiałam z jego reżyserem – Jerzym Gruzą, opowiedział mi, że po wielu latach, niedawno, z wielkim zainteresowaniem ponownie go obejrzał i że bardzo go ten film rozbawił. Ja natomiast, wykonując swój zawód, często śpiewałam w krajach demokracji ludowej i szczerze powiem, że z przyjemnością wracałam do Polski, bo tutaj panowała największa demokracja i była to nasza kochana Polska.
24 czerwca 2012 10:57 |
POTRZEBNA LUDZIOM
Z piosenkarką IRENĄ JAROCKĄ rozmawia PIOTR JACKOWSKI
– Irena Jarocka to żywa legenda przepięknej, polskiej piosenki...
– Jestem urodzona w czepku. Wylansowałam wiele przebojów, miałam i nadal mam ogromną publiczność, wciąż jestem potrzebna ludziom. To cieszy, ponieważ celem artysty jest mieć widzów i dawać im radość.
– Pani przeboje są ciepłe, kojące, miłe dla ucha...
– W moich piosenkach staram się powiedzieć coś ciekawego o życiu, miłości... Te utwory są bliskie słuchaczom nie tylko poprzez melodie, ale i teksty. Wiele z nich kojarzy się ludziom z jakimś momentem w życiu, przywołując na myśl miłe wspomnienia. Widzę, że publiczność ogarnięta nostalgią chętnie wraca do dawnych, dobrych przebojów.
– Która piosenka wywołuje w Pani najmilsze wspomnienia?
– Z każdą piosenką wiążą mi się jakieś miłe wspomnienia, na przykład z utworem „Wymyśliłam cię”. Kiedy przebywałam w Paryżu, przywiózł mi ją tam mój chłopak. Ponieważ bardzo mi się spodobała, postanowiłam wylansować ją we Francji. On jednak nalegał, abym śpiewała ją w Polsce. To przyspieszyło mój powrót do kraju. Nie żałuję tego kroku, choć mogłam zrobić karierę nad Sekwaną.
– Aktualnie mieszka Pani w Stanach Zjednoczonych. Jak się Pani wiedzie w Teksasie?
– Jestem bardzo zajęta. Absorbują mnie nie tylko koncerty dla publiczności polskiej i amerykańskiej, lecz również rozkręcanie działalności nowej organizacji. Nosi ona nazwę „Poland – USA Promotion”, a jej celem jest promocja Polski w USA. Jeżdżę z przyjaciółmi po całej Ameryce, przybliżając nasz kraj takim, jakim jest dzisiaj.
– Komercyjne utwory dominujące dziś na rynku muzycznym odbiegają od nastrojowego stylu lansowanego przez Panią. Z pewnością warto i trzeba go przypominać, aby prawdziwa, melodyjna piosenka wciąż była obecna na estradzie.
– Tak, trzeba, tylko że my nic nie możemy poradzić na media, które lansują taką a nie inną muzykę. Dzisiejszy show biznes bardzo się zmienił, inne są układy, inna moda... Artyści nie zawsze mają wpływ na to, czy piosenki, które nagrali, będą lansowane. To zawsze jest wielkim znakiem zapytania. Na szczęście piosenkarze mojego pokolenia mają przeboje i publiczność. Współczuję uzdolnionej piosenkarsko młodzieży, która jest w znacznie trudniejszej sytuacji od nas.
– Nie tak dawno zapowiadano Pani recital w Tarnobrzegu. Dziwi jednak to, że podobno... nic Pani o tym nie wiedziała.
– Nie, nic nie wiedziałam. Uważam, że reklamowanie przyjazdu artysty bez rozmowy z nim to jest kryminał. Przyjechałabym do Tarnobrzega, gdyby mnie o to poproszono. A przecież miałam wtedy wolny dzień i mogłam wystąpić. Żal mi publiczności, która przyszła na koncert. Następnym razem, gdy znajdzie się organizator z prawdziwego zdarzenia, z przyjemnością zaśpiewam dla tarnobrzeżan.
– Rozmawiamy tuż przed Pani występem na stalowowolskich błoniach. Co usłyszą miłośnicy talentu Ireny Jarockiej?
– Przede wszystkim będą to najmilsze wspomnienia związane z moimi piosenkami. Przybliżę również utwory z mojej najnowszej płyty i trochę światowych standardów. Mam nadzieję, że publiczność będzie się dobrze bawić i... tańczyć razem ze mną. Cieszę się z powrotu do Stalowej Woli, bo dawno u was nie byłam. Nie pamiętam, kiedy tutaj śpiewałam, chyba jakieś... sto lat temu.
– Dziękuję Pani serdecznie za rozmowę.
petrus 2004-06-08 18:39:38
Z piosenkarką IRENĄ JAROCKĄ rozmawia PIOTR JACKOWSKI
– Irena Jarocka to żywa legenda przepięknej, polskiej piosenki...
– Jestem urodzona w czepku. Wylansowałam wiele przebojów, miałam i nadal mam ogromną publiczność, wciąż jestem potrzebna ludziom. To cieszy, ponieważ celem artysty jest mieć widzów i dawać im radość.
– Pani przeboje są ciepłe, kojące, miłe dla ucha...
– W moich piosenkach staram się powiedzieć coś ciekawego o życiu, miłości... Te utwory są bliskie słuchaczom nie tylko poprzez melodie, ale i teksty. Wiele z nich kojarzy się ludziom z jakimś momentem w życiu, przywołując na myśl miłe wspomnienia. Widzę, że publiczność ogarnięta nostalgią chętnie wraca do dawnych, dobrych przebojów.
– Która piosenka wywołuje w Pani najmilsze wspomnienia?
– Z każdą piosenką wiążą mi się jakieś miłe wspomnienia, na przykład z utworem „Wymyśliłam cię”. Kiedy przebywałam w Paryżu, przywiózł mi ją tam mój chłopak. Ponieważ bardzo mi się spodobała, postanowiłam wylansować ją we Francji. On jednak nalegał, abym śpiewała ją w Polsce. To przyspieszyło mój powrót do kraju. Nie żałuję tego kroku, choć mogłam zrobić karierę nad Sekwaną.
– Aktualnie mieszka Pani w Stanach Zjednoczonych. Jak się Pani wiedzie w Teksasie?
– Jestem bardzo zajęta. Absorbują mnie nie tylko koncerty dla publiczności polskiej i amerykańskiej, lecz również rozkręcanie działalności nowej organizacji. Nosi ona nazwę „Poland – USA Promotion”, a jej celem jest promocja Polski w USA. Jeżdżę z przyjaciółmi po całej Ameryce, przybliżając nasz kraj takim, jakim jest dzisiaj.
– Komercyjne utwory dominujące dziś na rynku muzycznym odbiegają od nastrojowego stylu lansowanego przez Panią. Z pewnością warto i trzeba go przypominać, aby prawdziwa, melodyjna piosenka wciąż była obecna na estradzie.
– Tak, trzeba, tylko że my nic nie możemy poradzić na media, które lansują taką a nie inną muzykę. Dzisiejszy show biznes bardzo się zmienił, inne są układy, inna moda... Artyści nie zawsze mają wpływ na to, czy piosenki, które nagrali, będą lansowane. To zawsze jest wielkim znakiem zapytania. Na szczęście piosenkarze mojego pokolenia mają przeboje i publiczność. Współczuję uzdolnionej piosenkarsko młodzieży, która jest w znacznie trudniejszej sytuacji od nas.
– Nie tak dawno zapowiadano Pani recital w Tarnobrzegu. Dziwi jednak to, że podobno... nic Pani o tym nie wiedziała.
– Nie, nic nie wiedziałam. Uważam, że reklamowanie przyjazdu artysty bez rozmowy z nim to jest kryminał. Przyjechałabym do Tarnobrzega, gdyby mnie o to poproszono. A przecież miałam wtedy wolny dzień i mogłam wystąpić. Żal mi publiczności, która przyszła na koncert. Następnym razem, gdy znajdzie się organizator z prawdziwego zdarzenia, z przyjemnością zaśpiewam dla tarnobrzeżan.
– Rozmawiamy tuż przed Pani występem na stalowowolskich błoniach. Co usłyszą miłośnicy talentu Ireny Jarockiej?
– Przede wszystkim będą to najmilsze wspomnienia związane z moimi piosenkami. Przybliżę również utwory z mojej najnowszej płyty i trochę światowych standardów. Mam nadzieję, że publiczność będzie się dobrze bawić i... tańczyć razem ze mną. Cieszę się z powrotu do Stalowej Woli, bo dawno u was nie byłam. Nie pamiętam, kiedy tutaj śpiewałam, chyba jakieś... sto lat temu.
– Dziękuję Pani serdecznie za rozmowę.
petrus 2004-06-08 18:39:38
24 czerwca 2012 10:54 |
internetowy wywiad z Ireną Jarocką część 4
18. Swój wygląd na scenie konsultujesz z kimś, kto zawodowo zajmuje się wizerunkiem ?
- Dla mnie najważniejsze na scenie jest być sobą, co do mojego wizerunku artystycznego to ktoś z boku może coś podszepnąć, słucham i akcetuję jeżeli to jest zgodne z moim JA.
19. Zdarza Ci się zdenerwować przed koncertem ?
- Oczywiście, jak tu nie zdenerwować się przed koncertem gdy ma się świadomość, że może on się zawalić z błahej przyczyny. Mam ogromny szacunek dla publiczności i lubię aby mój koncert był "zapięty na ostatni guzik", nie lubię amatorstwa w organizacji koncertu gdy ode mnie oczekuje się zawodowstwa. Jednak gdy wychodzę na scenę to już nie ma nerwów. Jest moja publiczność, dla której chcę jak najlepiej zaśpiewać.
20. Czy oprócz piosenki masz inne zainteresowania, np. literatura, fotografia, malarstwo ?
- Lubię dobrą ksiażkę, lubię dobry obraz, ale dobra fotografia jest moją słabością.
Podziwiam artystyczną fotografię, która jest dla mnie jak najlepszy obraz, potrafię medytować przy pięknym widoku, zamyślić się nad uchwyconym momentem.
- Dla mnie najważniejsze na scenie jest być sobą, co do mojego wizerunku artystycznego to ktoś z boku może coś podszepnąć, słucham i akcetuję jeżeli to jest zgodne z moim JA.
19. Zdarza Ci się zdenerwować przed koncertem ?
- Oczywiście, jak tu nie zdenerwować się przed koncertem gdy ma się świadomość, że może on się zawalić z błahej przyczyny. Mam ogromny szacunek dla publiczności i lubię aby mój koncert był "zapięty na ostatni guzik", nie lubię amatorstwa w organizacji koncertu gdy ode mnie oczekuje się zawodowstwa. Jednak gdy wychodzę na scenę to już nie ma nerwów. Jest moja publiczność, dla której chcę jak najlepiej zaśpiewać.
20. Czy oprócz piosenki masz inne zainteresowania, np. literatura, fotografia, malarstwo ?
- Lubię dobrą ksiażkę, lubię dobry obraz, ale dobra fotografia jest moją słabością.
Podziwiam artystyczną fotografię, która jest dla mnie jak najlepszy obraz, potrafię medytować przy pięknym widoku, zamyślić się nad uchwyconym momentem.
24 czerwca 2012 10:52 |
internetowy wywiad z Ireną Jarocką część 3
11. Mieszkałaś w różnych miejscach. Sprawia Ci przyjemność urządzanie nowego domu ?
- Tak. Lubię zmiany, sama przeprowadzka nie jest przyjemna, ale powoduje, że człowiek "oczyszcza" się z nadmiaru przedmiotów a z nowym miejscem zamieszkania budzi się do nowego życia i wzbogaca o nowe doświadczenia związane z adaptacją do nowego środowiska. A urządzanie nowego domu to sama przyjemność.
12. Czy jadasz dużo owoców i jakie są Twoje ulubione ?
- Jem bardzo dużo owoców, ostatnia moda w naszym domu to mango na różne sposoby.
13. Twoje ulubione słodycze ?
- Ze słodyczy lubię suszone owoce bez cukru, tiramisu, pączek od Bliklego w Warszawie bo tego tutaj nie mam.
14. Lubisz jadać w restauracjach, czy wolisz gotować w domu ?
- Nie przepadam za restauracją, wolę gotować w domu.
15. Najlepszy alkohol ?
- Z alkoholu lubię czerwone wino bo zdrowe.
16. Masz swój ulubiony rodzaj kuchni ? Np. włoska, chińska, tradycyjna polska ?
- Nie mam ulubionej konkretnej "kuchni" jemy to co zdrowe, z każdej kuchni biorąc to co dla nas najlepsze. Kochamy warzywa, owoce, trochę białka, ryba, orzechy, kaszę, czasami fasola. Staram się unikać potraw tłustych, ciężkostrawnych, głęboko smażonych.
17. Ile czasu w ciągu dnia poświęcasz na utrzymanie dobrej kondycji i w jakiej formie to robisz ?
- Codziennie ćwiczę przez 15 minut oprócz tego co drugi dzień chodzę na różne ćwiczenia i programy do Fitness Center. Oczywiście chodzę o ile jestem w domu.
- Tak. Lubię zmiany, sama przeprowadzka nie jest przyjemna, ale powoduje, że człowiek "oczyszcza" się z nadmiaru przedmiotów a z nowym miejscem zamieszkania budzi się do nowego życia i wzbogaca o nowe doświadczenia związane z adaptacją do nowego środowiska. A urządzanie nowego domu to sama przyjemność.
12. Czy jadasz dużo owoców i jakie są Twoje ulubione ?
- Jem bardzo dużo owoców, ostatnia moda w naszym domu to mango na różne sposoby.
13. Twoje ulubione słodycze ?
- Ze słodyczy lubię suszone owoce bez cukru, tiramisu, pączek od Bliklego w Warszawie bo tego tutaj nie mam.
14. Lubisz jadać w restauracjach, czy wolisz gotować w domu ?
- Nie przepadam za restauracją, wolę gotować w domu.
15. Najlepszy alkohol ?
- Z alkoholu lubię czerwone wino bo zdrowe.
16. Masz swój ulubiony rodzaj kuchni ? Np. włoska, chińska, tradycyjna polska ?
- Nie mam ulubionej konkretnej "kuchni" jemy to co zdrowe, z każdej kuchni biorąc to co dla nas najlepsze. Kochamy warzywa, owoce, trochę białka, ryba, orzechy, kaszę, czasami fasola. Staram się unikać potraw tłustych, ciężkostrawnych, głęboko smażonych.
17. Ile czasu w ciągu dnia poświęcasz na utrzymanie dobrej kondycji i w jakiej formie to robisz ?
- Codziennie ćwiczę przez 15 minut oprócz tego co drugi dzień chodzę na różne ćwiczenia i programy do Fitness Center. Oczywiście chodzę o ile jestem w domu.
24 czerwca 2012 10:51 |
internetowy wywiad z Ireną Jarocką część 2
6. Twój ulubiony film ?
- Trudne pytanie bo ulubionych filmów było sporo. Ostatnio zachwyciłam się biografią Ray Charles'a pt "Ray" najlepszy film biograficzny jaki widziałam, trwał 2,5 godziny, ale gdy się skończył chciałam aby trwał dalej.
7. Jaki jest Twój ulubiony kolor i jakiego koloru samochodem jeździsz ?
- Mój wewnętrzny kolor to czerwony, lubię go na scenie bo czuję, że dodaje mi życia. Natomiast lubię...? może odpowiem inaczej: nie przepadam za granatem i fioletem. Mój samochód ma kolor srebrny.
8. Z twoich piosenek wynika, że jesteś sentymentalna. Zbierasz stare przedmioty?
- Jestem sentymentalna i dobrze mi z tym, nie zbieram starych przedmiotów, ale mam sentyment do pamiątek.
9. Czy lubisz zwierzęta, miałaś kiedyś jakieś ?
- Lubię zwierzęta, ale nigdy nie mieliśmy zwierząt w domu rodzinnym bo było za ciasne mieszkanie a potem byłam zbyt zajęta wyjazdami aby mieć zwierzę w domu.
10. Czy lubisz pracę w ogrodzie?
- Bardzo lubię kontakt z naturą a ogród to moja oaza spokoju i marzę by mieć więcej czasu aby w nim pracować. Może kiedyś ?
- Trudne pytanie bo ulubionych filmów było sporo. Ostatnio zachwyciłam się biografią Ray Charles'a pt "Ray" najlepszy film biograficzny jaki widziałam, trwał 2,5 godziny, ale gdy się skończył chciałam aby trwał dalej.
7. Jaki jest Twój ulubiony kolor i jakiego koloru samochodem jeździsz ?
- Mój wewnętrzny kolor to czerwony, lubię go na scenie bo czuję, że dodaje mi życia. Natomiast lubię...? może odpowiem inaczej: nie przepadam za granatem i fioletem. Mój samochód ma kolor srebrny.
8. Z twoich piosenek wynika, że jesteś sentymentalna. Zbierasz stare przedmioty?
- Jestem sentymentalna i dobrze mi z tym, nie zbieram starych przedmiotów, ale mam sentyment do pamiątek.
9. Czy lubisz zwierzęta, miałaś kiedyś jakieś ?
- Lubię zwierzęta, ale nigdy nie mieliśmy zwierząt w domu rodzinnym bo było za ciasne mieszkanie a potem byłam zbyt zajęta wyjazdami aby mieć zwierzę w domu.
10. Czy lubisz pracę w ogrodzie?
- Bardzo lubię kontakt z naturą a ogród to moja oaza spokoju i marzę by mieć więcej czasu aby w nim pracować. Może kiedyś ?
24 czerwca 2012 10:49 |
internetowy wywiad z Ireną Jarocką część 1
Internetowy wywiad z Ireną Jarocką
1. Twoje ulubione kwiaty.
- Kocham wszystkie kwiaty.
2. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
- Najbardziej kocham wiosnę, gdy wszystko budzi się do życia.
3. Gdzie najlepiej wypoczywasz (góry, morze, jeziora)?
- Wszędzie, gdzie jest piękna natura można wypoczywać. Kocham wędrówki po górach, pływanie po jeziorze, "opalanie się" najchętniej w cieniu palmy nad morzem.
4. Czy lubisz wstawać późno?
- Kocham spać, jednak obowiązki nie dają mi pospać tyle ile bym chciała. Mam nadzieję, że kiedyś wyśpię się za wszystkie czasy, czekam na ten moment...
5. Grasz czasem w gry komputerowe?
- Nie gram w gry komputerowe bo brakuje mi na to czasu. Jeżeli już mam chwilę aby rozluźnić się przy komputerze to czytam różne nowinki, szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Czasami sprawdzam horoskop.
1. Twoje ulubione kwiaty.
- Kocham wszystkie kwiaty.
2. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
- Najbardziej kocham wiosnę, gdy wszystko budzi się do życia.
3. Gdzie najlepiej wypoczywasz (góry, morze, jeziora)?
- Wszędzie, gdzie jest piękna natura można wypoczywać. Kocham wędrówki po górach, pływanie po jeziorze, "opalanie się" najchętniej w cieniu palmy nad morzem.
4. Czy lubisz wstawać późno?
- Kocham spać, jednak obowiązki nie dają mi pospać tyle ile bym chciała. Mam nadzieję, że kiedyś wyśpię się za wszystkie czasy, czekam na ten moment...
5. Grasz czasem w gry komputerowe?
- Nie gram w gry komputerowe bo brakuje mi na to czasu. Jeżeli już mam chwilę aby rozluźnić się przy komputerze to czytam różne nowinki, szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Czasami sprawdzam horoskop.
24 czerwca 2012 10:26 |
ZYCZENIA DLA DANUSI
Danusiu
W tym pieknym dniu zycze Ci samych radosnych chwil z Twoim zyciu,radości ,miłosci i duzo zdrowia.Jak najwiecej sił do tworzenia kolejnych wystaw o Irence.Niech pamięć o niej jednoczy nas wszystkich.
Życze Ci rowniez duzo sloneczka w Twoim życiu i aby kazdy dzien niósł Ci wiele pozytywnej energii.
Aneta
W tym pieknym dniu zycze Ci samych radosnych chwil z Twoim zyciu,radości ,miłosci i duzo zdrowia.Jak najwiecej sił do tworzenia kolejnych wystaw o Irence.Niech pamięć o niej jednoczy nas wszystkich.
Życze Ci rowniez duzo sloneczka w Twoim życiu i aby kazdy dzien niósł Ci wiele pozytywnej energii.
Aneta
24 czerwca 2012 10:15 | Kama
Serdeczności dla Danki
Danusiu,z okazji imienin przesylam Ci najserdeczniejsze życzenia przede wszystkim ZDROWIA! Życzę Ci też żeby nigdy nie opuściła Cię energia i entuzjazm w propagowaniu,przypominaniu i uwiecznianiu naszej kochanej,nieodżałowanej Ireny.
Jaki to był piekny dzień w Sopocie w 2009 roku kiedy po krótkim spotkaniu z Ireną pod Operą Leśną rozmawiałyśmy sobie o Irenie,Jej planach na Monciaku popijając czekoladę.Tak to było niedawno/jakby wczoraj/,a tak się wszystko zmieniło od 21.01.Gratuluję Ci pomysłu i realizacji wystawy o Irenie/jak Ona by się z niej cieszyła/tak pięknie sfilmowanej przez Joannę.Wszystkiego najlepszego dla Ciebie.
Jaki to był piekny dzień w Sopocie w 2009 roku kiedy po krótkim spotkaniu z Ireną pod Operą Leśną rozmawiałyśmy sobie o Irenie,Jej planach na Monciaku popijając czekoladę.Tak to było niedawno/jakby wczoraj/,a tak się wszystko zmieniło od 21.01.Gratuluję Ci pomysłu i realizacji wystawy o Irenie/jak Ona by się z niej cieszyła/tak pięknie sfilmowanej przez Joannę.Wszystkiego najlepszego dla Ciebie.
24 czerwca 2012 00:06 | Ewa w.
ŻYCZENJA IMIENINOWE DLA DANUSI.
K0chana Danusju. W tym uroczystym dniu z okazji Imienin pragnę przesłać szczere i serdeczne życzenja;długich lat życja przepełnionych zdrowiem i szczęściem,pomyślności i ludzkiej życzliwości.Dni pełnych słońca i radości.Oraz wszystkiego co najpiękniejsze i najmilsze w życju.
23 czerwca 2012 20:18 | artur1597
Wystawa w Bydgoszczy
Kochani !!
Czy są gdzieś zamieszczone zdjęcia z tej wystawy w księdze gości ...
Bo chciałbym je obejrzeć a ostatnio mało tu zaglądam -PRZEPRASZAM mam nadzieje że mi wybaczycie :)
Niestety nie mogłem być w Bydgoszczy fizycznie ale byłem z wami sercem
Pozdrawiam Wszystkich Fanów p.Ireny Jarockiej
Czy są gdzieś zamieszczone zdjęcia z tej wystawy w księdze gości ...
Bo chciałbym je obejrzeć a ostatnio mało tu zaglądam -PRZEPRASZAM mam nadzieje że mi wybaczycie :)
Niestety nie mogłem być w Bydgoszczy fizycznie ale byłem z wami sercem
Pozdrawiam Wszystkich Fanów p.Ireny Jarockiej
23 czerwca 2012 01:36 | dm
6 marca 2010, koncert w Grębocicach
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
[www.grebocice.com.pl]
22 czerwca 2012 21:39 | G.
[] życie [] zmienia się,ale się nie kończy...
" [...] Pamiętajmy, że doświadczenie śmierci kogoś bliskiego uaktywnia w nas oprócz perspektywy psychologicznej także perspektywę duchową. Uświadamia nam, że i nas czeka to samo. A żyjąc na co dzień w pośpiechu, tracimy z oczu właściwą perspektywę, traktując nasze doczesne życie jako zasadniczy punkt odniesienia i wartościowania. Ta zmiana perspektywy i odnalezienie sensu życia także w kategoriach wiary będą tutaj pomocne.
Bo życie Twoich wiernych, Panie, zmienia się, ale się nie kończy… ">>
Bo życie Twoich wiernych, Panie, zmienia się, ale się nie kończy… ">>
22 czerwca 2012 21:11 | Anna Tomaszewska
Do Kamy i nie tylko...
Masz racje, te wszystkie zdjecia, listy, dedykacje to piekna ale zarazem bolesna pamiatka... Dostaje wiele e-maili od osob, ktore nigdy nie mialy okazji poznac Ireny i to jeszcze bardziej uswiadamia mi jakim wielkim szczeciem byla Jej przyjazn. Ci z nas, ktorzy tej przyjazni doswiadczyli wiedza dokladnie o czym mowie, dlatego ten filmik chcialabym zadedykowac przede wszystkim tym, ktorzy nie zdarzyli...
Wszystkich, ktorzy mieli problem ze sciagnieciem tych moich "foto wspomnien", a chcieliby je obejrzec, prosze o kontakt
ania.nikki@yahoo.com
Pozdrawiam cieplutko,
Ania
Wszystkich, ktorzy mieli problem ze sciagnieciem tych moich "foto wspomnien", a chcieliby je obejrzec, prosze o kontakt
ania.nikki@yahoo.com
Pozdrawiam cieplutko,
Ania
22 czerwca 2012 19:14 | Hanna
Witam serdecznie
Dzisiaj pierwszy raz po kilku miesiącach pobytu w Italii zaglądam na tę stronę.
Zaglądam z taką nostalgiczną nutą pełną zadumy i wspomnień…. I słucham wciąż piosenki „mój wielki sen” i spoglądam na te piękne fotografie. DLa Ireny to już spełniony sen.
Życie płynie i nic nie stoi w miejscu… I myślę z podziwem o tym jakie spokojne i dobre myśli wypełniały umysł naszej drogiej Ireny. Tak, jej Zycie było tego świadectwem . Cudowne życie, o którym wielu może tylko marzyć… Sława, miłość fanów, cudowny i mądry i taki oddany mężczyzna, ukochana córka Monika, wielki świat i pomyślność… I miłość zawsze w niej obecna, To nie tylko wielki sen, tak to sen spełniony. Dziś „otoczona tęczą barw” jesteś Ireno wolna i spokojna…. Pewnie uśmiechasz się teraz i dalej kochasz… Obyśmy wszyscy doświadczyli takiego spełnienia. Wytrwałości i miłości na każdy dzień dla P. Michała….
Dzisiaj pierwszy raz po kilku miesiącach pobytu w Italii zaglądam na tę stronę.
Zaglądam z taką nostalgiczną nutą pełną zadumy i wspomnień…. I słucham wciąż piosenki „mój wielki sen” i spoglądam na te piękne fotografie. DLa Ireny to już spełniony sen.
Życie płynie i nic nie stoi w miejscu… I myślę z podziwem o tym jakie spokojne i dobre myśli wypełniały umysł naszej drogiej Ireny. Tak, jej Zycie było tego świadectwem . Cudowne życie, o którym wielu może tylko marzyć… Sława, miłość fanów, cudowny i mądry i taki oddany mężczyzna, ukochana córka Monika, wielki świat i pomyślność… I miłość zawsze w niej obecna, To nie tylko wielki sen, tak to sen spełniony. Dziś „otoczona tęczą barw” jesteś Ireno wolna i spokojna…. Pewnie uśmiechasz się teraz i dalej kochasz… Obyśmy wszyscy doświadczyli takiego spełnienia. Wytrwałości i miłości na każdy dzień dla P. Michała….
22 czerwca 2012 12:23 | Ela z Bydgoszczy
dzisiaj na tvp kultura o 15.20 bedzie nadany program ,,co powie tata" gdzie p.Irena zaspiewa dwie piosenki,
na plycie ,,lata z radiem 2012" jako bonus – umieszczono „Kawiarenki” Ireny Jarockiej, oddając w ten sposób hołd artystce, związanej od samego początku z „Latem z Radiem”
[sklep.polskieradio.pl]
na plycie ,,lata z radiem 2012" jako bonus – umieszczono „Kawiarenki” Ireny Jarockiej, oddając w ten sposób hołd artystce, związanej od samego początku z „Latem z Radiem”
[sklep.polskieradio.pl]